Pieśń o Iahinie
Iahim stanął mężnie wyciągając czoło,
Dumnie i czujnie rozglądając się w koło.
Włos jego śnieżnobiały mieni się w słońcu,
Kiedy zarży jak koń „Jestem tutaj w
końcu!
Krainę swoją dzielnie ratować przybyłem,
Wśród moich dzielnych towarzyszy
zwyciężyłem
Mieczem, tarczą i łukiem! Wybrali mnie
wtedy!”
Policzki ostre uniósł w chwili podniety.
Ruszył centaur pełen dumy w mężnej duszy,
Ruch ogiera napiętych mięśni gracją wzruszy
Gdy pędził na ląd wybranej wyspy do
igrzysk,
Nie bojąc się hańby, klęski, śmierci czy
wyzwisk.
Sierść jego końska, siwa, jasna jak kłęby
chmur,
Grzywa z głowy spada aż po plecy jak sznur,
Gruby, spleciony oraz związany nad karkiem
Rzemieniem czarnym, pleciony każdym
porankiem.
Nos ostry, orli, oczy jaśnieją błękitnie;
Kołczan pełen strzał ostrych przy pasie mu
kwitnie;
Choć smukłe ciało, mięśnie i ramiona mocne,
Jasny, rzadki włos zdobi jego kształty
zacne.
Ogon nad wyraz bujny, gęsty i zadbany,
Poza w biegu – jak Ares wymalowany
W siłę i grację! Nogi wysportowane
Niosą rycerza w te igrzyska nieznane.
Nagie swe cało na bitwę zbroją przysłania
Z brązu, przesławna z kunsztu ozdabiania.
Srebrne pasy i klamry platyną jaśnieją
I z wygrawerowaną na piersi knieją,
W której wychował się, której teraz bronił,
Nad której dzisiaj inwazją szczere łzy
ronił.
Hełm, wedle ojczystej mody twarz osłonił;
Kark też należycie i białą grzywę chronił,
Na nim, grzebień czerwony jak krew jego
wrogów.
W dłoniach najczęściej łuk z kości tytanów,
Ofiarowany mu przez ojca, króla Chirona,
Co po wieki zasila przepięknych gwiazd
grona.
Broń ta wykrzywiona, refleksyjna i zdobna,
A cięciwa z ojca gwiezdnego ogona.
Wroga, który się zbliży mieczem gromi
srogim,
Jasnym, ze szmaragdem co jak zamek jest
drogi,
Długim, iż niemal do dwóch rąk mógłby być
brany,
Iahim, w dwóch takich mieczach zakochany.
Rycerz również często z brązu tarczę
dzierży,
Gdy unosi nią zawsze glorią stoi pierwszy
Ukazując knieję malowaną, ojczyznę,
Którą nią bronić będzie, rodzinną
spuściznę.
Zatrzymał się dzielny i rycerski Iahim,
Gloria i ciekawość w jego pozie, w nim,
Na wzniesieniu, wśród nieznanych wyspy
igrzysk wzgórz,
Kopytami podkutymi od biegu wzniósł kurz,
Dobył róg i zadął w niego z sił całych,
Powitanie dla rywali, dla ocalałych.
Staną w igrzyskach dzielnie wszyscy
gladiatorzy,
Niech się turnieju o nasz świat brama
otworzy.
W owej walce wygrać jeno jeden może,
By mu bogowie, albo bóg jeden pomoże!
Kraków, 8.11.2006
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.