Planeta snów...
W płaszczu utkanym
z tysiąca słońc
na grzbiecie jednorożca
podążam w stronę gwiazd
ku planecie
jeszcze nie nazwanej
przez tubylców powitana
pragnę po raz kolejny
udać się na łąkę
ukwieconą błękitnymi
łzami szczęścia
spacerując
mijam borsuka
który na skrzydłach motyla
poszukuje odłamków tęczy
w trawie zaspana biedronka
zbiera rozsypane kropki
ze swego kubraczka
a skrzat maczając
stopy w kropli rosy
naprawia podartego misia
nicią babiego lata
nazbierawszy koszyk snów
pędzę w podróż powrotną
aby zdążyć rozsypać je
zasypiającym dzieciom...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.