Po zmierzchu
W ciemności
rozpoczynam życie.
Odradzam się,
wychodzę z ukrycia.
Po zmierzchu,
gdy noc świat otoczy,
jak kępa mchu
wilgotne są me oczy.
Wstaję na nogi,
odwijam bandaże.
Schodzę z prostej drogi,
tak jak Mrok mi każe…
Zapach krwi
pobudza me pragnienie.
Całe ciało drży,
gdy widzę jej strumienie…
Powoli spływa
po mej wyblakłej skórze.
Nagie żyły zakrywa
i miesza się z kurzem…
Uwielbiam ją,
lecz ten głód to przekleństwo.
Z każdą kroplą
tracę swe człowieczeństwo…
Tylko ona
potrafi mnie zwabić.
Tylko jej brak
może mnie zabić…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.