Pocałunek śmierci
Wszyscy zdziwieni brakiem uśmiechu na Twej
twarzy
Prawdziwą przyjaźnią nikt tutaj nie
obdarzy
Tyle fałszywych otacza Cię ludzi
Gdy przyjdzie groza nikt Cię nie
przebudzi
W swych codziennych troskach tak bardzo
zatraceni
W swych codziennych problemach istotnie
zagubieni
Żadne z nich rzucać cienia nie ma siły
Leżą na łożu mogiły
Robiąc z siebie niewolników własnego
losu
Nie usłyszą od Boga głosu
tak dawno nie byli w Kościele
Coraz więcej ran jest na ciele
Brak miejsca by się wkłóć
Już żadne z nich nie będzie tego czuć
Pokłute stopy, pokłóte ręce
Choć wie, że nie powinno chce nadal
więcej
Wyraźnie juz tak blisko lecz sił brak
było
CUdowne życie w piekło się zamieniło
Przez jedną głupotę
Mając psyhiczną ślepotę
Przez chwilę nie uwagi
całe swoje życie stracił
Kolejna dawka-narkotyk
Jest jak delikatny śmierci dotyk
Nabijając się z ludzi normalnego bycia
Nie domyśla się jak wielkie zagrożenia
stwarza jedna dawka dla życia
Wciąż kłuje się tą samą igłą
Zapominał co tak cenne kiedyś było
Kocha niespotykanie
Miłość na obiad i na śniadanie
Uczucie na zawsze do nieskończoności
Zatraci się bez końca w swej nicości
Trafia do karetki zupełnie z przypadku
Czy to wina dzisiejszego obiadku?
Diagnoza postawiona prosta jest
niebywale
Wyrok? Nieważne...nie istostne wcale
AIDS wciąż słyszy w swej głowie
Pozytywny będzie wynik?Dopiero się dowie
Jakie będzie Twoje życie kiedy dowie się
Twój brat
Pozytywny jest Twój wynik? Tak...
Komentarze (1)
wiersz bardzo pouczajcy.
o narkotykach, co prawda, ale ma też w sobie coś
wyjątkowego