pod osłoną nocy duchy odchodzą
Ty
pogrążony we śnie
rozleniwiony wiecznością nocy
nieświadomy
Podczas gdy ona
odchodzi
cichutko, zacierający ślady
swych stóp na podłodze
Odchodzi
nie zamykając drzwi
pozwala, by to przeciąg cię ukołysał.
Budzisz się
obok schludnie zaścielone łóżko
niedosunięta szufladka
wychłodzonymi dłońmi
domykasz okno, by zachować
mętną słodycz resztek jej zapachu
Oparty o zimną ścianę
utworzoną z zabawy słowem
obserwujesz pustym wzrokiem niedomknięte
drzwi
pewien, że wyszła do sklepu
Kolejne pięć minut
ona
wciąż nie wraca
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.