Podlewanie kwiatów
Pan inżynier razem z żoną gdzieś wyjechał.
Mnie się zdaje,
Że po roku ciężkiej pracy ruszył szaleć na
Hawaje.
W każdym razie coś tak mówił, gdy pytałem
go o plany.
Zapalonym jest surferem. W domu deski
zdobią ściany.
Dla pani inżynierowej („Gdzie ty Kajus, tam
ja Kaja.”)
Taki wyjazd jest tragedią, chociaż ponoć
związek spaja,
Bo uwielbia ona kwiaty i w donicach jest
dom cały.
Teraz musi je opuścić. A tu lato i
upały!
Całe szczęście pani Masza dbać o kwiaty
obiecała.
Za przysługę tylko kilka egzotycznych
muszli chciała.
Siergiej Łaszyn zatankował cały bak, pod
korek prawie.
Jeszcze tylko się wynudzi z pół godziny na
odprawie,
No a potem znowu wylot. Znowu akcja się
zaczyna.
Siergiej lubi to ryzyko, gdy w żyłach
adrenalina.
Tutaj strzały są prawdziwe. Jeśli rana – to
zaboli.
Tu jest twarda rzeczywistość, nie zabawa na
konsoli.
Tutaj może go opiewać Homer, lub sama
Kaliope,
Bo tu człowiek jest mężczyzną, a nie jakimś
babochłopem...
Pani Masza wzięła klucze i do wyjścia się
wybiera,
No bo czas jest podlać kwiaty w willi pana
inżyniera.
To jest fioł inżynierowej – wszędzie
kwiaty, kwiaty, kwiaty...
Wypełniają dom – jak dżunglę – jakieś gęste
aromaty.
* * *
A ja trzymam tylko kciuki. Niech się uda
zdążyć Maszy,
Nim nad willą inżyniera się pojawi Siergiej
Łaszyn!
Komentarze (17)
Podoba mi się ta życiowa opowieść, o planach
wakacyjnych z nutą zagrożenia w finale, gdzie straszy
Siergiej Łaszyn. Miłej środy Michale:)
Świetnie się czyta z dozą melancholii,
no cóż kwiaty..
na tak;