Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

Podróż po całym świecie VI

Kolejny wiersz z cyklu, z mojej ostatniej przed świątecznej podróży.

"Podróż po całym świecie VI".
18.04.2017r. Wtorek 10:56:00

Dzień pierwszy

Dotarłem do rezerwatu Indian na zachód od Missisipi
Zdziwiłem się, bo widziałem małego chłopca popijającego Pepsi.
Poznałem tam Indiankę Goldpearl, czyli złotą perłę
Oraz jej siostrę Bluepearl, czyli niebieską perłę.
Tak miały imiona,
Cudne obie na plecach i nogach miały znamiona.
Ich brat Krwista strzała i jego indiańska strzała
Ciągle gdzieś na mnie czyhała.
Dziś na szczęście coraz więcej Indian mieszka poza rezerwatami
I mogą cieszyć się całymi Stanami.
Ja też tego dnia po locie, przesiadce byłem w ciekawym stanie
I zgodziłem się ochoczo na przytulanie.
Tuliły mnie dwie perły,
Które do mojego, hotelowego szałasu weszły.
Każda pierś ich była bardzo miękka,
Krwista strzała poszła spać, więc nie czekała mnie męka.

Dzień drugi

Z rana udałem się do fryzjera
Moja piękna, indiańska fryzjerka sama mi fryzurę wybiera.
Sama w swych długich włosach ma piękny pióropusz,
A na powiekach delikatnie nałożony tusz.
Podglądałem jej zgrabne dłonie przymrużonymi oczyma
I kukałem, czy innych osób wokół niema.
Za chwilkę do niej zagadałem,
Że chyba się zakochałem.
Ona natychmiast pobladła
I w dziwną nerwowość popadła
Po chwili koło mnie usiadła
I powiedziała, czy serio Świecąca kometa skradła?
Zorientowawszy się, że to jej imię
I, że usiadła blisko przy mnie
Przybliżyłem się do niej i skosztowałem jej ust,
Wtedy poczułem jakby zimnej wody chlust, a to był jej biust.

Dzień trzeci

Po nocnym splocie naszych ciał,
Gdzie poznałem jej każdy cal,
Poczułem, że ona mnie do siebie przybiła,
Nasze dłonie kajdankami złączyła.
Niezłe miała fantazje,
Wiem, że już więcej spotkać nie będę miał okazję.
Gdy ją tuliłem na pożegnanie
Zorientowałem się, że to nie było konsumowanie.
Ktoś tylko podał mi szamański zioła,
Nieprzyzwyczajona do tego była ma europejska głowa.
Ona jeszcze mi koszulę na pożegnanie wygniata,
Widzę, że już po mnie oczyma zamiata
A ja czuję stan zakochania,
Niespełnienia i przez to wielkiego konania.
Mój czas dobiegł końca
I pognałem dalej na dziki zachód Słońca.

Dzień czwarty

Samolot do innego stanu zasuwa,
Czuję, że ktoś pod mą koszulę swą dłoń wsuwa
I tak nie wiedzieć czemu podróż się wydłużyła,
Bo przy mnie piękna dziewczyna się rozsiadła.
Zasnęła smacznie i głowę oparła na mym brzuchu
Jak się zbudziła szeptała mi całując mnie po uchu.
Bardzo mnie przepraszała,
Że mą intymną strefę naruszała
Powiedziała, że leci na kraniec świata,
Bo tam kiedyś był jej tata.
Gdy samolot lądował i przekroczył granicę chmur
Ja jej powiedziałem, że chcę by ów kraniec świata był także mój.
I tak wspólnie wylądowaliśmy w stanie Arizona
A ona na wspólną przygodę jakby była napalona.
Udaliśmy się nad rzekę Kolorado,
Tam przeżyliśmy pocałunków namiętnych intymne tornado.


Dzień piąty

Upodobniliśmy się do kur
I wstaliśmy wcześnie rano, gdy zapiał budzika przyjemny chór.
Wybraliśmy nad Wielki Kanion
Tam ona przytuliła się do mych ramion
Zeszliśmy wspólnie w dół tejże przełęczy
Nie ma zasięgu, więc telefon nam nie brzęczy.
Znaleźliśmy się na dnie otchłani
I jakoby w sobie zakochani
Dokonujemy spływu rzeką Kolorado
I znów otula nas pocałunków tornado.
Ja przygryzam namiętnie jej wargi,
Ona zmienia się, pokazuje, że dopiero była w stadium poczwarki
Teraz dopiero pobudziła mą krew,
A ja wyję niczym lew
I już me ciało się nie broni
Przed delikatnym dotykiem jej dłoni.

Dzień szósty

Po Wielkim Kanonie pozostały wspomnienia
Mojej nowej ukochanej już przy mnie nie ma
Ona złapała nocnego stopa
I popędziła, gdzieś może szukać innego chłopa.
Nie jestem drań,
Ale znów łka ma krtań.
Dlaczego tak się zawsze dzieje,
Że gdy z zakochania me serce szaleje
To ona znika,
A mnie wielka rozpacz przenika?
A przecież jeszcze wczoraj jej imię żem na granitowej skale wyrył,
A dziś żem słoną łzą, ale nie jak lew zawył.
Nim nadeszła kolejna noc
I otulił mnie tym razem tylko koc
Zdążyłem wrócić z tego świata krańca
I zaprosić pewną damę do ulicznego tańca.

Dzień siódmy

Wokół tyle potencjalnych żon,
A ja świętuję mych uczuć kolejny zgon
Z rana, gdy pojawiły się pierwsze jasności
Spotkałem paru pijanych gości.
Wracali z tej samej, co ja imprezy
Tyle, że mieli na sobie zdarte dresy
A mnie dręczą uczuciowe i fizyczne boleśni,
Bo zawsze złapie mnie wdzięk niewieści, a teraz łza na swym miejscu się nie mieści.
Tego dnia spotkałem badających osady
I szukałem wśród nich dla siebie posady,
Ale ta były same kobiety
I o rety!
Znów Miłość nadeszła przeraźliwa,
Ta, która bezlitośnie złe na mnie zbiera żniwa.

Dzień ósmy

Znalazłem się w mieście Phoenix,
Był kolejny dzień, więc do życia zbudziłem się jak Feniks
Jednak wspomnienia jeszcze udawały się do miasta Sedona,
Bo ta noc, która tam była przeze mnie spędzona
Sprawiła, że poczułem się jak wejście smoka,
A tymczasem poczułem jak napotkana dziewczyna mnie cmoka.
O mój Boże, czy mi coś pomoże,
Ja znów się wesoło położę i pewnie rano znów odkryję, że puste me łoże
Niemniej znów przystąpiłem do boju
I tej nocy znów nie będę sam w kolejnym hotelowym pokoju.
Ona jest szczera, w uczucia bardzo głęboka,
Widzę, że szczerość płynie z jej pięknego oka,
Jestem taki szczęśliwy
I wznoszę się na kolejne anielskie niwy.
Chcę pośpieszyć z wyjaśnieniem, że zawsze zajmujemy się grami,
Nigdy z naszych ciał nie powstaje origami.

Dzień dziewiąty

Posprzątałem swego serca wszystkie kąty
Wymeldowałem się i dowiedziałem się, że byłem jej dziewiąty
Na szczęście do niczego nie doszło między nami,
A wszyscy poprzedni byli jej pacjentami.
Nigdy nic nie robię z kobietami, może w tym mam winę,
Może z tego powodu bez potomstwa zginę
Ja jednak szanuję wszystkie kobiety
I nie zgadzam się na wykorzystanie podniety.
Ja uważam, że jestem w uczucia bogaty,
A ta kobieta, która we mnie dla swych dzieci zobaczy okaz taty
Prawdziwie szczęśliwa będzie,
A ja ją zabiorę ze sobą wszędzie.
Wtedy nie będę sam po świecie płynął
I martwił się, żem w tej perspektywie już dawno zginął
Dlaczego żadna z was mnie nie chce, miłe panie
Przecież ja nawet umyję okna, zrobię pranie.

Dzień dziesiąty

Mijają mej za ocean wyprawy ostatnie godziny
Za dwa tygodnie mam swe dwudzieste dziewiąte urodziny
Mym wymarzonym prezentem jest
To byś przyjazny zrobiła mi gest.
Piękne na świecie są dziewczęta,
Ale czy jakaś w swych marzeniach o mnie pamięta?
Szczerze w to wątpię,
Więc łzą słoną siąpię
I czekam na samolot do Europy
Już jutro wrócę do swej samotnej chaty.
A Tobie znajomy człowieku z miasta Mesa
Widokówkę zaniesa*
Ma podróż minęła w szybkim tempie
Byłem także w mieście Tempe
Może jeszcze kiedyś wrócę do Arizony,
Ale chcę by jeszcze inny Stan był przeze mnie zwiedzony.


*zamierzone przez autora chodzi o słowo zaniosę, tutaj gwarowo.

Dziękuję za waszą obecność, zapraszam ponownie.

autor

AMOR1988

Dodano: 2017-04-21 09:22:47
Ten wiersz przeczytano 584 razy
Oddanych głosów: 13
Rodzaj Rymowany Klimat Wesoły Tematyka Przygoda
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (10)

Leon.nela Leon.nela

po tym wierszu rozumiem Twe lęki przed Panem mimo +

promienSlonca promienSlonca

To miales Amor, piekne wakcje, poznales tez rdzennych
Indian.
a Arizona to piekny stan USA, gdzie tez nakrecono
wiele filmow- westernow i gdzie tez sa stare kopalnie
zlota.
Pozdrawiam cieplo.:)

Wiktor Bulski Wiktor Bulski

Amoże! - tak dalece nie znam życia i świata, że nie
wiem, czy to jedynie świetne fantazje...
Pozdro - serdecznie:)))

Warszawianka Warszawianka

Bardzo szczegółowo i uczuciowo opisałeś swoją podróż,
miło było się z nią zapoznać. Niestety, ja nie
podróżuję i nie mam takich doświadczeń, a więc
pozostanę w refleksji na temat podróżowania jakie tu
opisałeś, w tak nieco zabawny sposób. Wiersz z amorem,
bardzo ciekawy. Serdecznie pozdrawiam :)

PLUSZ 50 PLUSZ 50

Fajnie podane...
+ Pozdrawiam

molica molica

Witaj,
pozwól, że już dzisiaj odśpiewam;
sto lat, sto lat....
Zdrowia, radości i tej najpiękniejszej - trwałej
miłości.
Serdecznie pozdrawiam.

waldi1 waldi1

dobrze czasem jest tak pomarzyć .. ach ten biust ..

użytkownik usunięty użytkownik usunięty

Przybliżyłem się do niej i skosztowałem jej ust,
Wtedy poczułem jakby zimnej wody chlust, a to był jej
biust.

Amor, rozbawiłeś po całości :)

Mirabella Mirabella

Ales zaszalał .z przyjemnością przeczytałam :) pieknie
pozdrawiam

Elektron Elektron

Erotyczna bajka? A wielki Manitu patrzy!

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »