Pokusa
Pewnego razu idąc przez miasto
Znalazłem portfel w nim szmalu w bród
Nie wiedzieć czemu w gardle mi zaschło
I pomyślałem - Kocha mnie Bóg
Niewinnym wzrokiem w niebo spojrzałem
By podziękować za hojny dar
Dopiero wtedy sens zrozumiałem
Nie uszczęśliwi mnie boski fart
Bo przecież mogły to być pieniądze
Które w kredycie dał komuś bank
Jakiejś rodzinie krzywdę wyrządzę
Narażę ludzkie życie na szwank
Lecz jest możliwe że ktoś je ukradł
Potem zaś zgubę znalazłem ja
Obym się jednak wstydu nie najadł
Nie pożałował tamtego dnia
Przed lustrem stoję i zawstydzone
Blade odbicie widzę już w szkle
A że nic nie mam na swą obronę
Cokolwiek zrobię to będzie źle
Za wyciąganie dłoni po cudze
Zwłaszcza gdy nie wiem czyje to jest
Wstydzić się będę gdy się obudzę
Na szczęście przyśnił mi się ten test
Komentarze (4)
Coraz mniej ludzi ma takie skrupuły. Nie wiem jaki ma
na to wpływ stan posiadania znalazcy. Pewnie inaczej
by sprawa wyglądała gdyby znalazca miał przysłowiowy
nóż na gardle. Pewnie nie odczuwał by większych
skrupułów. To dość skomplikowane u trudno kogokolwiek
oceniać gdy sami nie zdaliśmy takiego egzaminu.
Pozdrawiam z uśmiechem:)))
Wiersz podiba sie bardzo. Lekko plynie sie po wersach.
Sny czasami spelniaja sie. Pozdrawiam cieplo. :)
Dobre Zdarzają się takie przygody, ale najważniejsze,
co z tym zrobimy. Dobry wiersz. Pozdrawiam.
Podoba mi się wiersz w treści i formie. Przeżyłam
kiedyś podobną pokusę i udało mi się jej oprzeć:)
Czy nie powinno być "hojny dar"?
Miłego wieczoru:)