Poranek w dolinie muminków
buka wystraszona alarmem budzika znikła za
zaspami malibu
zostawiając po sobie kaca i przerażającą
pustkę pod poduszką
i jak w matrioszce nie wiadomo ile jeszcze
niej we mnie siedzi
straszy szlafrokiem czy prześcieradłem
udającym tylko ducha
i boję się wstać, gdy kosmate pająki
wychodzą ze swych sieci
wspólnie z newsami na portalach
internetowych i wirusem grypy
jednak strzepuję kurz z kołdry i
zmartwychwstaję z sarkofagu
czytając hieroglify i grypsy przypięte
magnesami do lodówki
przyzwyczaiłem się do przegranych na
kuchennej szachownicy
tym razem szarada tabletek i wiem, że nie
króluję i nie wieżę*
w siebie jak króliczek z reklamy baterii
albo stumilowego lasu
który tylko udaje, że ma krewnych,
znajomych lub przyjaciół
kot uciekł nocą na drogę mleczną i nie mam
mu nawet za złe
obaj jesteśmy włóczykijami i przynosimy
sobie jedynie pecha
wyciskając słońce do herbaty jak cytrynę
powracam do łóżka
z wieńcem chupa-chupsów ukrywając się
kondukcie klapków
* zamierzony zabieg stylistyczny na płaszczyźnie semantyki, fonetyki a zapisu graficznego
Komentarze (4)
Fiu,fiu...niespodziewanie barwnie,ładnie i wciągająco.
Brawo.
w kondukcie... po przeczytaniu przyszedł mi na myśl
dzień pijanego robaczka ... :)
Świetny kot, który uciekł na drogę mleczną:) Jest co
poczytać. Piękny.
Tytuł przez kontrast zaskakujący, bo przeciez Dolina
Muminków to kraina szczęśliwości, braterstwa,
przyjaźni i wspólnego bycia w radości. Tutaj peel
nurza się w piekle, które sam sobie stworzył. Ciekawie
napisane, zrobiło na mnie wrażenie.