O poranku
Wyszłaś o poranku z domu cichutko,
Wpierw przytuliłaś mnie we śnie milutko.
Okryłaś się zwiewną koszulką w paski,
Na włosy zapomniałaś swojej opaski.
Idąc na paluszkach cichutkim krokiem,
Patrzyłaś ze wdzięcznym wzrokiem.
Mgła ukrywała przyrodę przed oczami
ciekawości,
Nadając jej spora nutę tajemniczości.
Słońce nieśmiało przebijało się przez mgły
cienie
Chwilę pomyślałaś ja to zmienię.
Uśmiechem swoim rozjaśniłaś mgłę jak kurzu
tumany
Westchnęłaś w sercu głęboko jak dobrze o
rany.
Spacerowałaś po sadzie w słońca blasku
wdzięczności,
Ukrywając się od wzroku podejrzliwości.
Zbierałaś owoce z wielką powabnością,
Jakby stworzone były z miłością.
Smakowałaś owoc z drzewa dorodnego,
Jedynego w sadzie tak wyjątkowego.
Schowany za drzewem patrzyłem ukradkiem,
Jak delektujesz się słodkim jabłka
kawałkiem.
Skradając się do Ciebie serce mocno
biło,
A złapawszy Cię w objęcia prawie
wyskoczyło.
Smakując owoce w sadzie czuliśmy się jak w
niebie,
Lecz żaden z owoców nie był słodszy od
pięknej Ciebie.
Komentarze (4)
zasłużony plusik zostawiam
Wiersz napisany w klimacie romantycznym jest o miłości
w tle z przyrodą dlatego też tematyka wiersza powinna
ulec zmianie
ale tak czy siak przyjemnie się czyta.
Pozdrawiam :)
Ładny wierszyk, ale za prosty, mógłbyś równie dobrze
napisać np.:
"wstaję rano jem kanapkę
palcem rozdrapuję zdrapkę
wkładam czapkę i szaliczek
a swej pannie i staniczek
tra la la la baja bonga
zima jutro już nadciąga"
Cichutko, milutko, koszulka... Po co te zdrobnienia?
Rymy też banalne i często wymuszone. Styl pensjonarki.