Poranny spacer
Z rana wyszczekany, przez psa
terrorystę,
Słońcem roześmiany wiatr chłonę haustem,
W świat rozkojarzony myśli się
wdzierają,
Ledwo mnie zbudziły a już pieśnią grają.
Skowronki śpiewają, gwar much mnie
otacza,
Bociany polują, czy to coś oznacza?
Coś nie tak się dzieje. Nie słyszę
skowronków,
Ktoś się ze mnie śmieje. Jakich tam
bocianów?
Sześć czapli w ściernisku, zamyślone
człapią,
To podfruną blisko, to dżdżownicę
złapią.
Gdzie ja oczy miałem? Co ja usłyszałem?
Że boćki widziałem, czapli nie poznałem!
Aż niebo spłoniło, chmury poruszyło,
Mgiełką się ściemniło, grzybem
wystrzeliło
W górę, coraz wyżej, smok ogonem kiwa.
Burza coraz bliżej – myśli czapla
siwa.
Dla tych, którym waga przeszkadza jako propozycja spojrzenia na przyrodę.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.