W poszukiwaniu.
Żeby życie puste nie było.
Pozytywki dźwięk
zebrał rozbiegane po pokoju myśli.
Usiadłam,
a konik na biegunach się poruszył.
Lalki bez entuzjazmu pozycję zmieniają.
Miś w kącie ze spuszczoną głową
nuci nieznaną mi melodię.
Kukiełki z nudów zasypiają.
Samochodzik monotonnie po podłodze się
porusza.
Za oknem marionetki
z nienawiścią na siebie patrzą.
Pusto.
Nie tak to sobie wyobrażałam.
Nie ma dziecka.
Nie ma niewinności,
której szukałam.
Pewnie dawno za kaucję sprzedana.
Pod nogami stłuczone szkło.
Ubrania na krześle krwią są zabrudzone.
Na stole z popielniczki jeszcze dym się
unosi.
Pewnie ktoś tu był.
Drzwi nie zamknął.
Ślady życia zostawił.
Ale chwila.
Mam wyjść i ręce do kieszeni wsadzić?
To nie tak miało być.
To nie w takim świecie miałam żyć-
plastikowym i próżnym.
Coś się ruszyło.
Drgnęło.
To chyba w starej, skurzonej skrzyni pod
stołem.
Człowiek?
Bez oka,
zębów z przodu,
z jedną nogą,
z pomarszczonym czołem.
Mówiłam do niego.
Nie słyszał.
Chwyciłam za dłoń.
Uśmiechnął się.
On nie był chory.
Serce miał zdrowe.
Szukałam wartości.
Znalazłam człowieka.
Ocaliłam nadzieję.
Znalazłam człowieka. Jego myśli były w kolorze bajki.

Saandra

Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.