Powrót
Kręta ulica, latarnia mrugająca
złośliwie,
Szepcząca pogrzebowym tonem - odchodzę.
Śmietnik za rogiem przebadany wnikliwie,
Jakieś ogryzki rozrzucone niechlujnie po
drodze.
Dym papierosowy spod ciemnego kaptura,
Przechlany typ, pewnie o bułkę zapyta.
Kto tam? Plum! To przeciekająca rura.
Krople padające na rant chodnika.
Przystankowe dialogi, podarte rozkłady,
Warkot siedemnastki i smród spalin.
Za parującą szybą pijackie ballady,
Młodzieży wracającej z elektronicznych
bali.
Byle kanarów nie było, to dwie
dzielnice,
Ze spokojem obgryzam kolejny paznokieć.
Tamtych dwoje coś smuci o polityce,
I wysiadki rozlega się zapowiedź.
Teraz tylko prosto, przez skrzyżowanie,
Klucz w zamku, spotkanie z lubą.
Wracam szczęśliwy, słyszę pytanie:
Gdzieś ty znów był tak długo ?
Komentarze (2)
witaj, no tak po małej balandze trzeba się
wytłumaczyć. ciekawy wiersz i temat.
pozdrawiam.
wiersz odbieram w dwóch wersjach ...pierwsza
codzienność...do połowy ...druga to
szczęście...pozdrawiam ciepło