Powrót (pierwszy i ostatni)
ile z człowieka jest w liściu
ile w kamieniu
w chmurze
jak głęboko dociera ludzka obecność
na ile bramy szturmuje burza grad pożar
lasu
burza grad cios ze snu
pożarty uniesiony łowca
trafiony własną dzidą
zmiażdżony własnym horyzontem
uleczony ręką grzyba trawą gorączką
wymieniający się materiałem genetycznym
za pomocą wirusów w powietrzu
łapiący echa
szturmowana brama przez najstarsze
lawiny
na szczycie lawin powracający do siebie
zamknięty w kamieniu
duchy mknące na wietrze
duchy mknące na kamieniu
spoczywające w nich na rodowym cmentarzu
puste krzesło
gdzie byś chciał być pochowany
w czym chciałbyś być pochowany
kamieniu przyjacielu
albo odgrodzony, czytelnik, pacjent
klasa społeczna, myśl planująca
trzeźwa, wyobcowana śrubka
żywy trup
https://youtu.be/hXdE51mcNrQ
Komentarze (7)
Kornel, zabawne jest to , że ja z kolei do kultury mam
tą nieufność, prawda musi być gdzieś pośrodku. Bardzo
miło czytać pochwały, dziękuję wszystkim. To jesień,
naprawdę jest piękna. Ł(owca) -koło(wrót), czytelnik -
ktoś czytelny - język mnie zaskakuje.
Zarówno bezwzględności, jak i humanizmu, uczymy się od
Natury. Na obraz i podobieństwo. Dla mnie, panteistki,
Twój wiersz jest "głęboko religijny" :) Wspaniałe
refleksje i metafory; wczytuję się z fascynacją.
Pozdrawiam serdecznie :)
Bardzo ciekawy tekst, wielowątkowy, o przemijaniu, o
konotacjach społecznych, poczuciu związków społecznych
lub alienacji, o związkach z przyrodą, czy nawet
kosmosem, naszych połączeniach duchowo materialnych.
Pozdrawiam serdecznie, z bardzo dużym podobaniem :)
Łączność nasza z naturą jest tematem bez dna. Z jednej
strony jesteśmy w innym miejscu niż ona. Kultura to
przecież coś co stworzyliśmy obok natury. Natura z
jednej strony umizga się do nas , a z drugiej strony
jest "pozaludzkim chaosem" mówiąc językiem pewnego
filozofa. Wobec natury mam sporą nieufność, bo cholera
wie , co za nią się kryje . Może to być jedno wielkie
NIC. Wtedy należałoby od niej uciekać do starych bogów
albo szybko wymyślać nowych. Pozdrawiam.
Można by też odwrotnie: ile w człowieku jest z
liścia, kamienia, chmury... Czy wyszłoby na to samo?
Niektórzy twierdzą, że tak, bo rzekomo jesteśmy
wszystkim, a wszystko nami. Nie rodzimy się i nie
umieramy, tylko w kółko wracamy, śnimy. Nasze
elektrony zmieszane ze wszystkim, elektrony
wszystkiego z nami...
No i w związku z tym super o tym łowcy... Tyle myśli,
wątków, wydawałoby się z pozoru chaotycznych, a
wszystko tu się łączy... Jedna refleksja wynika z
poprzedniej. Aż do puenty. No właśnie... Żywy trup...
Dla niektórych pewnie przygnębiające :-)
Pozdrawiam serdecznie :-)
Wiersz pełen głębokiej zadumy. Zatrzymał na dłużej.
"ile z człowieka jest w liściu
ile w kamieniu
w chmurze
jak głęboko dociera ludzka obecność'- intrygujący, ale
i wprawiający w zadumę wiersz.