Pożegnanie
Tam gdzie woda płynie łukiem spokojnym,
Wirując przy brzegach kamieni gęsto
rozsianych,
Zatrzymuje się przy konarach z rzeki
łapczywie pijących.
Gdzie melodią chlupot wody spadającej z
kaskad,
Łoskot liści w konarach utkwionych,
Śpiewem zakochanych ptaków.
Na skromnym przylądku kwieciem pokrytym,
A cień kojącą ręką go dotyka,
Niczym ołtarz, potężny głaz leży.
Przez czas wiekami pieczołowice
rzeźbiony,
Swe ciało niezgrabnie w kształt dłoni
prostuje,
Zapraszając dyskretnym spojrzeniem gości
rzadkich.
Pokoleń wiele zapewne na nim leżało,
A trwałym wspomnieniem zapomnianej pary,
Serce wyrte a w nim rok 1874.
I mnie wspomnieniem gości w tej chwili,
Kiedy zasnąć mi przyszło na jego
grzbiecie,
Lub gdy wzburzony życiem, studził mnie bez
słowa.
Jak za przyjacielem tęsniłem gdy nagle
zniknął,
Latem go zabrali i długo szukać go
musiałem,
Leży teraz samotnie za płotem w ogródku
leśnika, gdzie wejść nie można.
Komentarze (4)
Pięknymi słowamo oddana tęsknota za czymś,co pozostało
już tylko bolesnym wspomnieniem.
Wiersz bardzo gleboki..wrazliwy. czuc w nim tesknote i
szacunek do natury
pozdrawiam
Zapomniana tęsknota skumulowana w kamieniu uosobienie
piękna odnaleziona obok.Piękny wiersz o trwałości
uczuć Pozdrawiam Cię Uli
Wiersz niezwykle poruszający...
czy w tytule nie powinno być 'pożegnanie'? ;)