...pozwolisz jej umrzeć...
W komnacie spopielonych nadziei, gdzie
ściany spływają gorzką prawdą, a okna
porośnięte są nalotem skamieniałych
uczuć...
...jestem...
Z ust kapią mi marzenia, cieniutkim dywanem
zasnuły już całą posadzkę
Nikt ich nie zabierze, wiem
Próbuje otworzyć na wskroś dziurawe
skrzydła, powietrze ze świstem przemyka sie
przez nie
W powietrzu drgają małe drobinki amaratowej
krwi, niektóre z delikatnym dzwonieniem
opadają w dół zbryzgując niewzruszone
ściany
Nawet echo nie odpowiada na błagalne
wołania, jakby umarło dawno zapomniane
Lgnę do płomienia, który tli się gdzieś tam
przede mną...lecz on tak daleko...i zdaje
się być dalszy z każdym moim krokiem
W podłogę do połowy wbite sople sterczą,
drogę zagradzają zatrważając chłodem
rażąc
Ale nie poddam się czując ciepły wiatr,
dotykiem obłaskawię mroźny żywioł
Przez deszcz słów, które winne rozprysnąć
się na ciele, lecz ranią czasem, pełznąć
będę ku Tobie
Choć wiem, że oczy innej słońcem są dla
Ciebie, lecz gdzieś w serca lochu nadzieja
jeszcze kona...
...wiem - pozwolisz jej umrzeć...
Komentarze (1)
Zlodziejka po raz drugi ten wiersz tez nie jest Twoj
jak nie umiesz pisac to nie kradnij