Pragnienie
Złoty odcień negliżu
odbity w nugacie twego spojrzenia
załamany przez światło uśmiechu
Pragnienie roście wpropstproporcjonalnie
do długości pocałunków
którymi pieścisz me powieki
Zamykasz na mnie zachłanne dłonie
palcami zgrabnie grasz melodię miłości
uderzasz w najczulsze nuty
Zawrótuję ci w rozkoszy
gdy brutalnie pozwolisz zapomnieć o
świecie
by odlecieć na skrzydłach Erosa
Dreszcze przeskakują po naszych ciałach
nadzy na śniegu pośrodku miasta
oddajemy się sobie w myślach
Bo chociaż stoisz tuż obok
i dłonią krążysz nieopodal ust
nie obdarzysz mnie bodajże pocałunkiem
Spójrz- nikt na nas nie patrzy
chwyć mnie za rękę i poprowadź w
rozkoszy
chcę poczuć się zdominowana
Milczysz niedostępny już dla mnie
odejdę więc nie oglądając się na ciebie
pozostawiając ścieżkę z moich łez
... niestety czasem bywa tak, że miłość zanika po jednej ze stron
Komentarze (2)
Piękny i taki inny....
...Jesteś tak inny, jak tajemnica
Która się nagle w deszczu obmyła
Kiedy nie mówisz, lecz w ciszy milczysz
Jakbyś swe piękno znowu odkrywał...Powiedz mu tak a on
sie zamysli i zawróci...stanie przed Toba i obejmie
Cie ramieniem