Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

Pragnienie

Tym razem prozą - przepraszam za wulgaryzmy -utwór inspirowany autentycznymi wydarzeniami w pięknym mieście Wrocław, w którym dane mi było przeżyć 15 lat.

Jezu... ależ mnie suszy.
Spieczone wargi suche niczym pustynna gleba, jęzor wyschnięty na wiór, wypełniający jamę ustną niby ciało obce, mózg - pocięty jak befsztyk tatarski szatkownicą wczorajszych toastów - wysłał w eter sondę, by zlokalizować w czasie rzeczywistym marne, rozmemłane resztki mojego jestestwa.

- Aaaa... więc w domu jestem... wstać - za wszelką cenę - wstać i... piiiić... - wymamrotałem.



Ruszyłem do kuchni, po drodze omal nie zabijając się o zawalidrogę w przedpokoju - moje spodnie, spoczywające na butach. A więc energii zabrakło mi tym razem w przedpokoju... - powiedziałem do siebie półgłosem - ostatnio dotarłem do sypialni, po czym spłynąłem na ziemię, a moje zwłoki rozpostarte pomiędzy łóżkiem a drzwiami zabarykadowały drzwi na tyle skutecznie, że kobieta mojego życia, która obudzona hałasem poszła do toalety, spędziła resztę nocy na sofie w salonie.

Zagadką pozostanie dla mnie fakt, że zawsze - choćbym był nie wiem jak pijany - dotrę do domu w jednym kawałku. A swoją drogą - niedawno sypialnia, dziś przedpokój... Widać energii zaczyna wystarczać na coraz krótsze dystanse...

Chyba muszę przyhamować, bo jeśli tak dalej pójdzie, któregoś ranka polegnę na klatce schodowej, a tego bym nie chciał – obciach przed sąsiadami... I tak kiedyś sąsiad spod trójki patrzył się dziwnie gdy - wracając o tej osobliwej porze gdzie już niby nie jest ciemno, a jeszcze gówno widać - manipulowałem zgięty w pół z kluczem w ręku, próbując zlokalizować zamek. Po jakimś kwadransie mojej mordęgi, gdzie z ust półgłosem sypały się kuźwy i bogowie we wszystkich językach, błysk światła z uchylonych drzwi sąsiada, który wychodził po piątej rano na pierwszą zmianę do pracy, uświadomił mi mój błąd; trudno bowiem trafić kluczem w zamek, gdy poszukuje się go po stronie zawiasów...

Na drugi dzień słyszałem niechcący sąsiadkę spod trójki zwierzającą się tej plotkarce spod piątki, jaki to niby ze mnie cham i prostak, że każę swojej żonie buty sobie sznurować... Przysięgała, grzmocąc się pięścią w zapadłą, niczym zdeptany karton po margarynie klatkę piersiową, że słyszała wyraźnie moje słowa ,,niech mu wiąże, niech mu wiąże"...

Głupie cipsko... mogła słyszeć, dlaczego nie... Czy to moja wina, że pani mego serca uwielbia piosenki Rubika, a ja - by po ochlejstwie załagodzić napiętą niby baranie jaja sytuację - zaśpiewać jej chciałem ,,Niech mówią że, to nie jest miłość", ale...energii mi zabrakło...

Tak więc, dotarłem do kuchni. Spragniony - niczym Tristan Izoldy - dopadłem do kranu, odkręciłem - zabulgotało, zachrobotało i charknęło resztkami brunatnej cieczy...

Masakra jakaś, boże mój - umrę z pragnienia - wymamrotałem. Czajnik! - złapałem go - pusty, grzechoczące gdzieś na dnie resztki kamienia...

Co robić, co robić - Jezusie miłosierny - spojrzałem na krzyżyk wiszący nad drzwiami - chyba musiałem naprawdę wyglądać na cierpiącego, gdyż w obliczu Chrystusa wiszącego na krzyżu dojrzałem jakby współczucie, a w oczach błysk zrozumienia.

Chybotliwym krokiem, z nadzieją ruszyłem do przedpokoju, by w zległych tam przypominających zdechłą, w daleko posuniętej fazie rozkładu tołpygę spodniach, przetrzepać ich trzewia. Nazbierałem całe 3 złote, osiemdziesiąt groszy; coś na kształt nadziei zaczęło tlić się w skołatanej głowie, dobra - spokojnie - opracujmy strategię.

Więc tak: przemyć twarz, włos przyczesać, ubrać się i do nocnego. W łazience, pomięta twarz w lustrze - staram się nie patrzeć gościowi z odbicia w oczy - spodnie, buty, koszula, kurtka,czapka - na dworze zimno o tej godzinie - idę.

Na klatce spotykam żula spod siódemki - zaczepił jak zwykle - Stasiu, daj papierosa - zagadnął - chciałem mu coś ostro odpowiedzieć, ale popatrzyłem na niego i... odpuściłem.

Nie raz mówiłem sobie, że zacznę ignorować zaczepki jego i im podobnych... bo to nie chodzi o tego papierosa, a o ich durne teksty typu ,,Szlachta nie pracuje", ,,Praca zeszmaca" i.t.p. To co kuźwa! Szlachta szmatę o papierosa prosi? Bo ja pracy pilnuję - wypić lubię - ale - jest czas na wódkę i jest czas na rzeczy ważne, a praca - zawsze priorytet.

Mój świętoszkowaty teraz nagle kolega - całe życie kawaler - który - gdy ja zająłem się tworzeniem podstawowej komórki społecznej, jaką jest rodzina i o piciu nie myślałem - łoił gdzie popadnie, z kim popadnie, zaliczał kolejne tygodniówki - teraz nagle w piątej dekadzie życia bardzo sporządniał, znalazł sobie kobietę - i jeśli ja, teraz właśnie, gdy dzieci odchowane lubię sobie raz czy dwa w tygodniu nawiązać dyskretny romansik z okowitą - nagle, kurna alkoholikiem dla niego jestem.

To podobnie z różnicą pomiędzy muzykantem a muzykiem, czy wędkarzem a rybakiem - i w jednym i w drugim przypadku ten pierwszy chce a drugi musi - z okazjonalnym wypiciem a chlaniem na umór- bez okazji, byle gdzie, z byle kim – to samo.

Dotarłem do nocnego, wysupłałem drżącymi rękoma bilon, który momentalnie zniknął w łapczywej jak pirania dłoni sprzedawcy Zdzicha.

Piwo do wewnętrznej kieszeni kurtki i wyszedłem ze sklepu. Pierwsza myśl - wypić pod sklepem, by napoić smoka wysysającego ze mnie resztki wilgoci - nawet ślina jałowa i obca. Miałem iść za sklep i wypić, ale przypomniały mi się słowa kolegi, ś.p. Krzysia. (Głos miał chrypliwy,zajechany niczym sandały Mojżesza, podobny do głosu nieżyjącego już niestety aktora Jana Himilsbacha): ,,Stasiu - nie ma życia, kuźwa mówię ci - nie ma życia- kupisz browara czy wino, chcesz wypić kulturalnie w parku, to albo cię spiszą niebiescy, albo czarni- ostatnio miałem kumulację - dwóch niebieskich z jednym czarnym przyfalowało - integracja jakaś do kuźwy nędzy czy co? Harcerzy jeszcze niech biorą...

Chcesz w domu jak człowiek siorbnąć - żona gderać zaczyna - idę na klatkę, już otworzyłem flachę, chcę pić - koleś ni stąd ni zowąd, klepie w ramię- ,,Daj łyka Krzysiu... nie ma życia, stary - mówię ci nie ma życia"

Mając z tyłu głowy rady kolegi, zmierzam w kierunku domu - żona śpi - gderać nie będzie - jest dobrze.
Usiadłem w kuchni, otworzyłem piwko - żona wstała do toalety za potrzebą, zobaczyła piwo i do mnie z tekstem: Zimne piwsko chcesz pić? Zapomniałeś już, jak ostatnio gardło sobie załatwiłeś? Grzańca sobie zrób - ja nie będę po aptekach biegać.

Co prawda, to prawda - z gardłem od małego miewałem problemy - wieczne anginy,anginy,anginy... Do przedszkola w kratkę, później podstawówka - to samo - gorączka reumatyczna w wieku 16 lat - podobno powikłania - uległem - robię grzańca. Nie będę dziś stawał okoniem, do mojej kobietki - chociażby za to, że zwłoki moje z przedpokoju pozbierała i przetransportowała do sypialni - no bo kto, chyba ona... Kiedyś Maniek przytransportował mnie do domu, wniósł niemal na górę, położył - chociaż tyle razy mówiłem mu: Marian - zapamiętaj - nie ten jest twoim przyjacielem, kto twoje zwłoki na górę wniesie, tylko ten który czołga się razem z tobą.

Więc uległem żonie - grzańca robię - pół litra piwa do garnczka, dwa goździki, odrobina imbiru, pół łyżeczki miodu - grzeje się, a ja myślę, o tej mojej drugiej połówce...

Dziwne są kobiety... Trudno je zrozumieć... Na trzeźwo - ni cholery pojąć nie mogę jak zacznie nadawać, taki ma rozrzut tematyczny - gdy się napiję - kiedyś wydawało mi się że ją rozumiem - nawet polemizować z nią zacząłem - to znów ona za cholerę zrozumieć mnie nie mogła, taki los...

No co z tym piwem, na boga? Odwodnię się tu zaraz...

Jest, zagrzało się... mmmmm... Tak jak lubię - jeszcze do szklanki, o tak... usiadłem, uniosłem szklankę do spierzchniętych ust i...

Nagłe, delikatne szarpnięcie za ramię, i głosik żony - Stasiu, Stasiu - wstawaj do pracy...

Otępiały, rozbity wewnętrznie, resztkami sennej wizji odprowadziłem znikającą za kurtyną realu szklankę wzrokiem, jakim rozbitek odprowadza przepływający ćwierć mili od niego okręt, po czym z zaschniętego gardła dało się słyszeć słowa:

Kuźwa, a mogłem wypić zimne

Dodano: 2022-03-12 09:37:14
Ten wiersz przeczytano 1138 razy
Oddanych głosów: 12
Rodzaj Bez rymów Klimat Ironiczny Tematyka Obyczaje
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (21)

_wena_ _wena_

nieraz - piszemy łącznie
nie raz nie dwa - zawsze rozdzielnie
warto zapamiętać
udanego weekendu życzę :)

Pterodaktylus Pterodaktylus

Kri
Witam i pozdrawiam, dziękując za wizytę. :)

Pterodaktylus Pterodaktylus

Kazimierz Surzyn
Tak Kazimierzu - masz rację. alkohol nie rozwiązuje
problemów - on je mnoży, pozdrawiam serdecznie.

Pterodaktylus Pterodaktylus

Sarevok
Miło, że odwiedziłeś, pozdrawiam serdecznie. ^_^

Pterodaktylus Pterodaktylus

Mariat
Dziękuję za wizytę oraz komentarz, zastosowałem się do
rady - dziękuję
pozdrawiam.

Kri Kri

Trudny i smutny temat,
fajnie się czyta,
pozdrawiam serdecznie:)

Kazimierz Surzyn Kazimierz Surzyn

Dobrze się czyta, ale temat trudny, alkohol potrafi
zniszczyć zdrowie, życie rodzinne, miłość, wszystko,
pozdrawiam serdecznie.

sarevok sarevok

pozdrawiam i głos zostawiam :)+++

mariat mariat

Na twoim miejscu zamieniłabym literkę "r" na 'ź' i
byłoby zgodnie z regulaminem, a czytelnik i tak wie o
co chodzi.
Zaś co do treści - i takie też jest życie, nawet
wyśnione.

Pterodaktylus Pterodaktylus

Anna
Witaj Anno, dziękuję bardzo za wizytę oraz komentarz,
pozdrawiam słonecznie! ^_^

Pterodaktylus Pterodaktylus

Wolnyduch
Witam, - tak, w rodzinie alkoholika/ów nie ma
wygranych, wszyscy cierpią, a najbardziej dzieci,
pozdrawiam. :)

Pterodaktylus Pterodaktylus

JoViSkA
Dziękuję za wizytę oraz za komentarz, pozdrawiam
cieplutko. :)

Pterodaktylus Pterodaktylus

_wena_
Witam, tak - alkohol, to jest bardzo podstępny wróg,
gdzie granica pomiędzy chcę a muszę jest bardzo
płynna(dosłownie i w przenośni). Pozdrawiam.

Pterodaktylus Pterodaktylus

Jastrz
Witaj Michale, czytałeś na mailu, gdzie zrewanżowałem
Ci się za Twój fragment prozy, pozdrawiam.

Pterodaktylus Pterodaktylus

Marcepani
Witam serdecznie, mnie ten temat na szczęście nie
dotyczy, ale opisuje osoby z krwi i kości, choć ujęte
w formie snu. :) Pozdrawiam i dziękuję za wizytę.

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »