Prawda bycia
Zanosi się na burzę
Ten staruszek ustawił wszystko na górze
Szare drzewa spoglądają zapłakane
To one pogłębiają w sercu ranę
Nie liczą się już dnie spędzone w
rozpaczy
Nikt już tego nie zrozumie, nikt nie
zobaczy
Powracają oskarżycielskie twarze
Czasami marzę,
Aby znikły w codziennym gwarze
Aby utopiły się w łez strumieniach
I nie zaznały nigdy zbawienia
Ja już ponoszę karę za słowa
Niestety taka jest nasza mowa
Niedługo przyjdzie
Po mnie diabelski goniec
Taki będzie,
Mój nieuchronny koniec...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.