Przedwczesna śmierć...
Żył z ambicjami, wszystko z siebie
dawał,
Lecz los go kąsał na kroku każdym,
Gdy tylko się wznosił los robił mu
kawał,
Opadał szybciutko, z nim tony pogardy.
Gdy nie pech zwykły, to " znajomi bliscy
",
Go dołowali, nie wiedział co robić,
To pokazuje jak świat jest śliski,
Jak bardzo nam wszystko może zaszkodzić.
Porwał się więc z motyką na słońce,
Dłużej tak nie mógł, wiedział, że
przegra,
Nie dane mu było swej roli odegrać,
Zginął skatowany, spotkał się z końcem.
Całe ciało w ranach, okropne widoki,
Takie niestety są losu wyroki,
Od noży zginął, śmierć to okropna,
I nie jest to wcale ocena pochopna.
Chwała mu za to, że był odważnym,
Chciał się odwdzięczyć za wszystkie
krzywdy,
Nie postąpiłby tak człowiek każdy,
Szkoda, że nie uśmiechnie się nigdy.
Krew serce zalewa, gdy idioci istnieją,
Serca nie mający i ze wszystkich
drwiący,
Przydałby im się kubek gorący,
Zapewne z ofiary nowej się śmieją.
A on nie zawinił, naprawdę nikomu,
Chciał być kimś więcej, czy to jest
grzech,
Przeszkadzał mu zawsze ogromny pech,
Zwyczajnie po pracy wracał do domu.
Grób jego domem teraz niestety,
Widać tylko wady, a gdzie zalety,
Gdzie te sukcesy, które miał osiągnąć,
I gdzie ta cholerna, zwykła, ludzka
wolność?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.