'przeminęłło z wiatrem'
długa proza. - farsa rozkręcająca się https://www.youtube.com/watch?v=Y0lsiCp8h2Q
https://www.youtube.com/watch?v=wRZkeAF2Dz0
Pełen podtytuł:
"w witrynie" – farsa i opowiadanie
fantatyczne (o tym...)
- jak 'przemineło z wiatrem"
Dance
https://www.youtube.com/watch?v=GIoHp6mr9Vg
Cogito – ergo... - sum. - Anno Domini...
-sum...
??? (00) ???
*******
'Panie! - z zalewu?.. - ta - ryba..."
"no – t - ja..."
"wieloryb?"
"- Sum!!!"
(złowic – to złowić – ale jak skonsumować?
- takiego... - cielaka? - to
by trzeba – wesele od razu zrobić.)
"Będzie - ze 250 kilo..."
" – żywej wagi?"
:no - tak będie"
(takie cóś – zjeść... - to jak... -
kogel-mogel – zjeść – z kopy pięciu
jaj."
(No – ja... - jak z kopy pięciu... -
przyszłych (- a niedoszłych...) -
perliczek... - albo i - strusi.
- kto wie... - może i mendel...)
"no – ja!
- to naprawdę – duży kogel-mogel. - z tych
perliczek. - i jeszcze - na słodko..."
" - ile to cukru będzie trzeba do tego. - o
boy!...
- to - jak ci ludzie sobie z tym kiedyś
radzili???"
*******
Jestem drobnym śmieciem.
definitywnie. - Tak drobnym – jak ziarenko
piasku.
Mam fart: życiowy fart – jestem drobny,
nie przeszkadzam nikomu... - i mam...
(mam dobrą miejscówkę) - na chodniku...
- swoje miejsce na świecie - i swoje
– wiem:
Ludzie – jak psy – upodobniaja się do
swojego Pana.
Leżę tu od lat - więc wiem. Życie znam... -
i doceniam!... - to
- że...
- wiem - i (że...)
mam fart!
Ten narożnik – to dar – dar losu: tutaj
nikomu nie przeszkadzam.
O trzeciej nad ranem – latem, o piatej –
zimą – przychodzą – specjaliści:
sprzątajacy.
Mają szczęscie – tak mówią – że jest tu –
taka ulica.
I – że chodzą po niej - jak psy –
upodobnieni do swoich panów
podzieleni – przydzieleni do swojej rasy
– ludzie
z fantazjami swoimi pięknymi – jak z
obrazka – i z obrazkami
tak brzydkimi, jak obrazki od babajagi.
Gdyby nie ta ulica
gdyby nie ci ludzie – strach pomyśleć...
- tak mówią. Bo to – po to tu jest. (ta
ulica – i ci ludzie – upodobnieni do –
itd.)
żeby – własnie oni – żeby oni – mogli po
nich sprzątać – ci specjalisci -
to wszystko, co przeznaczone jest -
specjalnie do ich sprzątania.
Bo – gdy by nie – to... - strach pomyśleć
– co by robili?
- Bo co mogliby robić?.. - gdyby nie ta
ulica. - (i dobrze, że są – ci...
- palący, żujacy – Papierkowicze.)
Oby wiecznie było tu brudno! -
bołgosławiona ta
brudna ulica – i ci... - ludzie.
Bo to prawdziwi ludzie... - są! - stworzeni
– do tego, żeby śmiecić.
bo stąd się biorą...
- te "pieniędze" czyli zakupy tych
sprzątajacych z podstawą zabookowaną na ich
ich plastikowych kartach.
To nie jest wcale - tak
jak mówisz
- że wystarzczy taka kartę – mieć.
- O tym – mówili im na szkoleniu.
Nie wystarczy – przylożyc
– żeby mieć – to, co trzeba...
– chlebek bochenkowy – albo...
albo co?...
no – wszystko...
- to wszystko, co jest, co ci potrzene.
Bo skąd byś miał?
Tego na ulicy nie znajdziesz. W smietniku
– może – kto to wie?
- ale – nie w ich śmietniku.
I – nie wystrczy mieć kartę – i... - ja!...
- przylożyć ją. – Tak
- trzeba jeszcze – posprzątać ulicę, więc
dobrze, że jest
– i dobrze, że są ci ludzie
– bo bez nich – no –
bez tych, co śmiecą
– to skąd by to wszystko mieć – ten
bochenkowy - albo sojową – albo hybrydową
kiełbasę?
No skąd – taką kielbasę mieć?
– z hybrydy?! - od hybrydy?
- nie ma takiej. No
- może z hebrydow
- ale to byłaby - hebrydowa... - czyli –
coś – takie całkiem nie to.
Nie ma żadnej hybrydy.
– Hidra
– tak – taka kiedyś podobno była
- w grecji
– ale to było podobno strasznie dawno temu
– i ci grecy – to wcale nie byli grecy
– tylko – to byli... - Staro-Żyni!
- a i - może byli tylko w mitach.
Bo mity – to były na pewno...
- bo o nich – to mówili ci...
ci - Papierkowi?
Nie! - ci Sprzatajacy.
Czyli – ci specjalisci.
Tak.
Mówili – o tym herkulesie.
że on tę hidrę załatwił, chociaz ona taka
była, że co łeb jej obetniesz – to on
odrastał.
Ten herkules?
Nie! - ten łeb.
a... – Ten odcięty.
tak! - ale...
too?...
– to chyba niemożliwe.
To może tak być
że ktoś zażartowal – a one to na poważnie
wzięli – i – poszlo!!!
– do ludzi.
- ja tu bardzo dużo lat leżę - i nigdy i
nie widzialem, żeby komuś łeb obcinali – to
co ja mogę w temacie tym wiedzieć?
W każdym razie – te wszystkie zakupy - to
się ze sprzątania po tych ludziach biorą i
robi się dopiero wtedy ta kielbasa – przez
przyłożenie. Bo sam plastik – to ci
kiełbasy nie zrobi ani nie urodzi – jak
kobieta.
Dlatego własnie kobiety sa pod ochroną
- dla funkcji kontrolnej. Tej funkcji –
podobno nikt niewidział – ale – mówia, że
na pewno jest. - Ci papierkowi tak mówią. -
Żeby kobiety nie rodzily za dużo, bo by
było trzeba – straszne dużo kobiet –
kontrolować.
A kto by to niby miał robić?
https://www.youtube.com/watch?v=cyt-v4Lss8o
&list=RDcyt-v4Lss8o&start_radio=1&rv=cyt-v4
Lss8o&t=35
Skąd tylu – takich rzetelnych wziąć
specjalistow? - bo widzisz – te od
papierkow – to sobie same z tym poradzą od
dziecka, te od sprzątnia – to przecież
przeszkoleni byli
– bo w sumie – to da się zrobić nawet
łatwo.
Ale – takich rzetelnych wyszkolic do
kontroli kobiet, żeby za dużo nie urodzily
– to nie jest proste – bo to i nauki
medyczne i dietetyka – i technologia
żywienia... - i technologia.
Ale to – to też jest w sumie – no... - to
się jeszcze jakoś da przeskoczyć - i zrobic
takie przeszkolenie. Ale – kursy z
rzetelnego kotrolowania – jako przedmot
zawodowy i wiodący – to mało który
specjalista taką książke napisze. -
Chociaż one - te różne ludzie na pewno
jakoś pisać potrafią.
No więc tych kobiet nie może być za dużo,
żeby nie rodziły za dużo kobiet.
- Jak to?.. - kobiet?...
No - tak to: kobiet - z kobiet.
– Bo w tych urodzonych dzieciach – to tak
na pół mnie więcej są przyszle kobiety – bo
to nie ma tak, jak w chinach było podobno,
że im się tylko ko – nie – jakoś tak, że im
się chłopaki rodziły więcej.
- To przecież jakoś trzeba kontrolować - a
to – naprawdę – wcale nie jest takie łatwe.
No – a im więcej będą kontolowały – to
bardziej się zmęczą.
Wiec po co? Przecież
nie o to chodzi, żeby tych ludzi zamęczć
konrolowaniem.
lepiej - i dużo łatwiej zrobić, żeby mniej
kobiet bylo do skontrolowania.
Wtedy oni mają krótszy czas pracy – a
piniędze - czyli te zakupy – to i tak będa
mieli takie same przez przyłożenie karty –
tej plastikowej. Bo same to one się nie
zrobią – ani się same nie urodzą – te
zakupy – te, co się je mają przez
przyłożenie karty. Bo samo... - to – no –
nic się samo nie zrobi.
Wiadomo!
- i całe szczęscie.
Dzieki bogu, że są te Papierkowe - bo samo
– ty by się na pewno nie naśmieciło. - I
co?
Co wtedy? - zęby w scianę? - jak? - i jak
wtedy życ?
To tylko w starych bajkach – były domy z
piernika albo z czekolady...
- ale – to podobno były straszne czasy. -
jeśli w ogóle były.
Baby jagi wtedy po lasach bywaly – co to
dzieci na łopatach piekly, no – normalnie –
do jedzenia, może to i dobre te dziciaki –
kto to wie? Ale
- to trzeba umieć spojrzeć takimi oczami
dzieciaka, takimi jak wtedy... - Chciałbyś
wtedy takim dzieciakiem być, żeby ciebie na
tem przykład - taka baba jaga upiekła? - bo
ja to nie. Na pewno bym nie chciał. Tak
myslę, bo skad ja mogę to wiedziec. - nigdy
przeciez takim dzieciakiem nie byłem. -
przecież ja jestem ziarenko piasku. - no to
jak? - co ja mogę wiedieć. - Nie mogłem być
takim dzieciakiem.
A - baby jagi – to były nawet do ludzi
podobne tylko z kurzajkami. Okropne! - nie
wiem, skąd one się brały, ale – na pewno
były. Nie ma cudów – same się – bez nich
takie filmy z babajagami...
- Bez babajagow – to się one same - te
filmy - nie mogły się same zrobić.
- Ale
podobno – juz zakazali tego filmu do
oglądania – i te od papierkow – i ci
specjaliści od sprzątania – już takich
firmow nie oglądają – i dzieciaki ich –
także nie...
bo sstress.
- A co to jest – sstress – to ja ci nawet
nie będę opowiadał, bo to jest takie... -
że lepiej, żebyś w ogóle nie wiedział.
- I przyjmij – to własnie przyjmij do
wiadomosci – Mlody, że nie wszystko musisz
dotknąć, żeby wiedzieć, że lepiej nie
dotykać. - Podob - noo
– tak kiedyś czasami bywało – albo
mogło... - by bywać... (?) - ale - kto wie
- kto to wie? - Może i mogło tak być.
Ale kiedyś – to oglądały.
- ale te młode od rzucania papi...errkow –
to nie wiedzą. Ale - stare - wiedzą. - bo
widzeili. Dobrze, że zakazali – go. Tego
filmu. - Po co się bać, jak już babowjagów
nie ma – to nieptrzebne już są. - No to po
co.
Czy nie wystrczy im tego strachu, że im
zabraknie tej ulicy do sprzątania - albo
papierków?
Więc niech się ci ludzie do śmiecenia – to
niech robią i śmiecą – i te do rzucania tej
gumy – niech żuja – i dzięki bogu – żują i
rzucają, - ale – to nie jest wszystko takie
proste. Bo to trzeba zorganizować tak, żeby
byli i ci do rzucania i ci do kontroli, - i
żeby za duzo kobiet do skontrolowania nie
było, no i te kobiety – jednak – jakieś
musza być – więc żeby je skontolować te
kobiey do rodzenia tych rzucajacych i tych
dosprzątania – czyli tych spesjalistów – to
jednak trzeba, żeby te sprzatające miały co
sprzątać. - Tak mówią. - Te Sprzątajace. -
i Papierkowe.
- no to – musi...
- (że tak musi być.)
Tak mówią
te sprzatajace ludzie... i papierkowe - a
głupie to oni nie są.
To nie jest takie proste, żeby to wzystko
pospinać - i zapiąć do kupy... - i
posprzątać
- i do kupy – razem – narzucać zuzamen – i
żeby to znowu - apiat' było wszystko na
swoim miejscu – do zrobienia za tydzień –
albo - broń boże - żeby nie było w
Niedzielę albo na ten przykład – en-pe... -
jak dzisiaj - w Boże Narodzenie po
południu.
No i te szczotki do zamiatania - miotły –
to skąd by je wzięli – po przyłożeniu tej
karty – gdyby to wszystko nie było tak
doskonale zorganizowane.
- albo na ten przykład – w Święto! - i bez
szczotki...
- I co?! - chyłkiem!!!
– albo i w kucki by musieli.
Ale nie muszą – a to ciężko jest - więc
dobrze jest, że jest właśnie tak i
dlatego te szczotki są. - przez
przyłożenie. Ja to wiem – Mak Majster im
mowił – tym sprzatającym – brygadzista.
- Mówił im – bo wie, bo na szkolenu - w
kucki sprzątał, bez miotły.
i dlatego – bo on to wie – przez
przerobienie całego matrialu ze szkolenia –
więc pilnuje, żeby miotłami, żeby nie w
kucki, żeby się niepotrzebnie nie
zamęczyły.
Ale – on tylko – przestrzega, że ciężko,
ale - tak przestrzega,
- że one wiedza...
że nie tylko ciężko ale i – dlugo. - i
strach
bo jakby co... - to kiedy coś zjeść – kiedy
pospać?
- przecież nie przy robocie, nie w pracy –
bo jak to tak. Przecież wiadomo, że tak
nie można, no – po prostu – nie wolno – bo
tak się nie da! – bo jakby tak – (przy
robocie – dla przykładu tylko- mowię) - na
przykład... – jakby spały – to na leżąco by
się musiały na tym chodniku do
sprzątania... chyba – no – położyć.
- to jak spod takiego co śpi, to wszystko
rzucone do sprzatania – jak spod nich to
wszystko posprzątać?
A?! - skąd to wiem?
jak to skąd? - ja tu jestem od lat, bo to
moja miejscówka. Leżę - patrzę i widzę. I
słyszę. – Bo nie jestem gluchy, jak ten
kamien albo pień.
Patrzę i słucham. - bo jestem. - bo myslę!
– więc jestem... - tu.
- Więc wiem.
A co było tu wcześniej – to ja też wiem.
- Historie – i to, że – przez samo "h" się
ją pisze – to ja także znam. - Opowadał mi
jeden... - co tu był – od wcześniej. -
tylko gdzieś go wywiało - jak Wiatr kiedyś
za duży przyszedl. - Jeży mu było na imię
albo jakoś tak - albo Sławomir -
jakoś...
Temu wiatrowi?
- nie. - Temu co opowiadał.
Mnie w ten naroznik – szczęśliwie
wcisnąłło. - Mówił, wiec wiem.
Kiedyś to bylo jakoś całkiem inaczej.
Sklep Królaka tu byl – i witryna. Tak
mówil, że – była – WITRYNA. - a ROWERY –
stały. - bo – zrozumialem – taka była ta
ich natura, ze jedne – były po to, żeby
byly (ta witryna) – a drugie były właśnie
po to, żeby stać .
i – rowery staly w tej witrynie – co była.
Bo była właśnie po to, żeby one – te rowery
mogly być tam – i stać.
- nie po to, żeby być. – Żeby stać! - po to
one były.
To jasne. Nie tlumcz. Myślący jestem. To
przeciez wzystko jest oczywiste, a ty...
ty to mi... - jak temu - jak dla
przedszkolaka ciągle.
- ja pare lat już jestem... - tu.
no – dobra – Mlody - dalej... - mogę
dalej?
no nie... - Ziarno! (- proszę!..)
Sprawdzam Cie tylko!... - czy nie śpisz...
= czy nie przespałeś tych – tutaj
trzydziestu lat.
- Stary! - nie pytaj! - do brzegu... -
wiosłuj.
- bo korznie tu przez twoje to opowadanie z
pytaniami jak do dziecka zapuszczę...
na tym chodniku.
I byly – różne - np . Czerwone. - albo i
Czarne były - a drugiego dnia – to mógł
stać – Zielony – np. Taki - 'Bobo' albo i
bobi mogłby by być - dla dzieci – a ósmego
dnia – to jeszcze w innym kolorze - albo
kolażówka z cienkimi oponami, co to były w
jasnym kolorze – i nie były normalne –
tylko szytki się nazywały – i to mógł być –
np. Huragan – albo... - no – nie pamietam,
ale mowił, że różne bywały... i. - tańsze i
droższe – też. - Bo - żeby takie byly. -
No i – w tej witrynie - to właśnie było
tak. (żeby one – tam – mogły stać)
Bo takie byly czasy, że były - i stały - bo
ta witryna jednak po to właśnie była:
czerwone i czarne – albo – niebieskie. - i
– konicnie... - z kołami – do jezdżenia.
ale to by sie trzeba bylo tego jeżdzenia
nauczyć.
A wiadomo, że się nauczyć – to nie tak
łatwo – żeby taki tata umiał nauczyć
dzieciaka, żeby one te dzieciaki się
nauczyly. No bo, żeby umieć - to się trzeba
bylo – nauczyć. - A skąd do tego brać –
fachowcow – żeby takich tatów – takich
prostych tatów nauczyly? - no i tych
Fachowców – też bylo trzeba nauczać.
a jak rowery są z kołami do jezdżenia – to
jezdżić trzeba.
- i to przecież jasno i wyrażnie bylo
powiedziane – żę - że – wiadome...
– od urodzenią... - i ja to wiem.
bo nikt się taki glupi nie urodzil, żeby
to nie było jasne.
- wiadomo. - głupupi – stary – glupupi to
ja nie jestem.
ale to trzeba umieć. żeby na nich jezd-rzic
- skoro tak już musi być.
no – tak. - trzeba umieć! - Stary! - ty
przez "er-zet' powiedzialeś.
- Zeby można bylo jeżdzić. - JA!
JA!
- i sluchaj młody – dalej – bo wiesz. - i
nie przrywaj. Bo jak jeden mówi – to drugi
slucha.
No – jasne – przecież – słu
- Nie przerywaj!
a przecież bylo trzeba - bo rowery były. -
No bo jak są rowery – to trzeba jeżdzić –
bo skoro one są do jeżdzenia... - no to ja.
Tak musi – i powinno tak być – jakiś
porządek
przecież! - (ups!...):( ! ..... (uf) sorki.
Sorki... - efekt chamburgera:( - no... -
zjadlem.
Z majonezem... - za wiela - na zimno. - z
Napoleońskim.
BOB!- uf – sorki Stary. - ja też – efekt –
fakt – zjadlem – noi – normale – efekt
sos-u
- normalnie: hot doga z arabskim
BOB! (łał!) - Ale! - posłucha dalej... -
jak bylo...
- bo same to one nie będą jeżdziły. Wiec je
zrobili te rowery – z pedałmi.
bo samo – to nic się nie zrobi. no –
pedały! - to zobili – właśnie do jezdżenia
– żeby nimi – kręcić.
Wiec... - tak. - byla witryna! – t o-raz...
- dla rowerów. - i... - 2. musili postawić
te rowery. I – podeprzeć (juz - # -
3!0ups!) te rowery – bo – 4. - były po to
żeby stały w witrynie – bo...
- V!!! - bo po to była ta witryna!
Ale... - sluchaj mlody
rowery były do jeżdzenia – a nic nie będzie
samo - bez nauczenia - jeżdziło. - to nie
całość klopotu, ze pedały zrobili nie o-key
- niekompatyblilnie - ze się im przód z
tylem - tak oni to pomylili - że rowery -
do jeżdz (enia) - a każdy pedał - z każdej
dwujki - do jezdż (enia). - no - któś tak
to wymyslił - że to bylo... (ze to
-zupelnie nie moglo stać w tej witrynie -
chociaż bylo do stania - razem z damka,
kolazówką - albo z takim bobo - albo nawet
z takm większym - typu - "bardzo proszę -
na ramę - kolezanko")
- no - po prostu - to do kupy razem - nijak
nie chciało stać – i nie mogło tak odrabinę
dłuzej w tej witrynie. - a było -
własnie... do - do stania w calym
komplecie! - i w szerokim wachlarzu...
W – Witrynie!
To jasne! - bo po to ona była... (ta
witryna)
Ergo! - musieli – po prostu – żeby te
rowery jeżdziły – to musieli nauczać i
robić te rowery z pedałami - zeby łatwić -
to - lewy-prawy – zrobili na - tożie samo.
- bo wiadomo, że taki e -coś, co nie jest
na ropę - albo wiatrak - to bez pedałów nie
pojedzie. - Czyli – przez tę witryne – to
sobie narobli – takiego klopotu i tym
ludziom, że lepiej nie mówić.
A nie mogli onne nauczyć tych rowerów - ze
skoro są do jeżdzenia... - to żeby one
sobie same jeżdziły? - wtedy te pedały by
były niepotrzebne - i byłoby od razu
łatwiej
- lżej byloby tym ludziom, co to sie
musieli nagle wszystkiego nauczyc - a potem
to jeszcze musiały kręcic tymi pedałami. -
To kiedy się wyspać?
młody! - to mały pikuś.
- wyspać to bysie - ę - jakoś bysie musiały
– ale co zrobić z tymi pedalami – skoro one
wszystkie już są wymyślone do...
do pedałowania!
Nie! - one są te pedały – do jezdżenia
rowerów! - a rowery te były do stania w
witrynie i do... (wlaśnie) – one byly
wymyslone – te pedaly i i te rowery – że ni
cziorta – nijak do przodu albo w tył – żeby
na lewo – albo inaczej – jakkolwiek –
aby...
- że – ani - pojeżdżić – ani nawet juz -
jezdzic się na nich nie dawało.
– chyba ze tak:
jak bocian – z kolanami do tyłu. - no – ale
oni na to nie wpadli – na ten pomysł.
To może byłby jaki-s pomysł. - do
pojechania.
No – niby tak, to jest oczywiste. -
logiczne. - ale – to wcale
nie jest takie proste, to się tylko tak
mówi, że już.
I tu się nagle okazało... - że wykryli tego
diabła w szczególe. - i to takiego – że w
ogóle nieprzewidzianego diabła, co to go
wogóle miało nie być.
No – tak! - to nie jest takie proste... -
ale – jednak!.. - wykryli.
Bo mówić - to sobie – mozna. - Rozmaicie –
że proste. - jak drut, albo jak - jak
konstrukcja.
Ale to tylko glupie ludzie tak – p... - tak
mowią, że to jest takie proste.
- Bo tą konstrukcję - tego cepa – to
wymyslili
bardzo dawno...
- jak jeszcze nikt wtedy o żadnych
kacasappach nie słyszał, ani żadnego
jeszcze kakcassappapa nie widzieli. Nie
mówąc już o zegarkach – marki – no – a
jakże (bo jak to mogłoby być inaczej, zeby
nie) – "zdielanych w CCCP". - i to były
normalne ruskie zegarki, chociaz – jeszcze
wtedy – 'zdiełane' – a nie made... -
jeszcze wtedy - nie 'madeiny'.
Bo to jest tylko takie - p... (mówienie),
ze to jest akie proste, j-ak p!... - albo
jak ta konstrukcja CeCeCe-Pa.
zresztą... - p... (mówić - to sobie mozna)
- ale – weź to i zrób!!! - Takie CóŚ. -
zrób to Sam. - to sie tylko tak mówi, że to
jest takie łatwe. - wiadomo, da się zrobić
- bo to - wiadomo, że to nie jest jakieś
chińskie pismo.
Wiadomo – da się zrobić.
Ale to się tylko tak - mowi... - że kazdy
potrafi, że kazdy sobie - może.
- Być może... - nawet bardzo. być może...
- Ale nie tu. ( i nie wtedy) –
podobno...
i - sam
- to ty – Mlody - tego – to nawet ty (- ni
ch-u-chu )– sam! to nawet TY - Mlody -
nawet Ty tego nie potrafisz.
- a jak potrafię?!
a jak potrafisz – to se tak zrób...
- no
a jak zrobisz... - to - tomasz. - to
póżniej – to masz.
- i wtedy – to ja tez uwierzę, ze Ty to
potrafisz. - Tylko – po co?
- po co ci to – taki zegarek na ten
przykład - madein taki – po to, żeby go
potem – do smietnika? - jak ogryzek z
jabłuszka? - taki zega-r-e-czek?..
- a – jezeli to jest zega-erek?.. - taka
walentynka – z serduszkiem?.. - taki
zegaerek – w złotej kopercie?
Jak pierścionek – z takim kameniami – z
takim napisem – prawdziwym – jak love –
albo – z tysiacem zer, i gwizdek dla
podkrę-eślenia – watosci zegaerka –
kochanego – jedynego? - w cenie zlota – na
wagę zezlota i wycenionego w iloości
żapisanego zaera?!
Tak – o wtedy – on wie...
że to jest bardzo drogi zegarek. - nie –
jakissdielany (w cccp) - alby madein
ruchla. - buksiak – to jescze zaden
żegarek. - ale – byle jak – ale – jakos tam
ten czas – pokaże. - bylejak. Ale z
wygladem – niedrogi.
- ale - takiego – kiedyś – pożniej juz
zwyklego – danego pod komunię – jak składak
– algo... - jak laptopa później – dla
zazdrosci – zeby pokazać – ze da się... -
to takiego
cececepa, albo – madeina... - to jednak
trzeba bylo – nakręcic, zeby on – ja!-jakoś
chodził, i przeczyścić takiego też czasem
potrzeba bylo – i czasem - oliwki jakiejs
do pielęgnacji - choćby z konopii. - do
przesmarowania, żeby normalnie mógł
chodzić, zebyś mógł wiedzieć, która godzina
- w warszawie, albo w nowyj jorku albo na
dowolnym honoululu. ( i to się pisze – tak
jak jest – w atlasie napisane - własnie
przez zwykle"H"! - tak samo! - do kladnie –
tak! - jak hawaje) – tylko – z wielkiej.
Bo taki zegae... -reczek – to zrobili – nie
po tao, ze on tylko jest do cykania... -
on jest... - no – wiesz! - bo to nie jest
jakiś świerszcz w kominie, tylko trzeba
było wiedzieć – i każdy wiedzial – kto go
miał, że on ma swoje właściwe – i własne
przeznaczenie. - i że on ma swoje miejsce –
na świecie... - na ręku – ponad lewym
nadgarskiem. że to się – nosi.
tuż – za – tuz obok – na lewym... -
przegubię.
(No i wymyślili!.. - buksiaka!)
Ale – tak sobie mysle, bo co ja mam tu
innego do roboty, że to się okazało – nie
takie proste... - bo oni źle te rowery
wymyslili. - i chyba ich tego nie mogli –
tych rowerow nauczyc. - bo to się chyba
okazało, że to się nie chcialo zgadzac z
ich przeznaczenem – bo one jednak były do
stania - w tej witrynie - jako własnie -
wolno stojące i podparte przeznaczeniem do
bycia w podpaciu dla uj! -
jez-źż-dz-źż-enia.
- czyli - wykryli, że to jest niezgodne z
jaakimkolwiek ich i czegokolwiek -
przeznaczniem... - i... - co dalej? Z
takom... – fantom?
Bo taki rower – to tak jak wszysko - ta
witryna i te pedały - to takie swoje
przeznacznie musi mieć. Musialy mieć
jajkieś precież swoje prrzeznacznie.
Jakieś
- rodzajowe albo... – losowo jakieś -
jednostkowe.
Bo to były rowey – przeznaczone do stania -
w tej wirynie, ktora mała być – po to żeby
mogła być - dla tych rowerów, co byłyz
kołami doje=zżźdzź-żenia żeby one mogły
stać - w tej witrynie. - bo taka była. -
ona – ta witryna - ze swoim przeznacze-tak:
przeznaczeeniem? - eniem.! (- tak -z
eniem!)
i to dlatego okazało się nie takie proste.
Bo te rowery – albo nie chciały, albo nie
mogły się tego nauczyć - albo nie było
fachowcow – specjalistów do nauczenia tych
rowerów. - Bo jakieś fachowce by musialy do
tego być – do nauczania takiego malego –
'bo-bo' – inne – do dla 'składaka' - a
jeszcze inne – dla jakiegoś – powiedzmy –
'czarnego w trudnym terenie do pracy' – dla
doroslych.
A kto miał nauczyć – kolażówkę?
- Królak – nie mial przygotowania z
pedagogiki, a Szurkowskego – to oni dopiero
później wymyslili – a i tak się to nie
udało.
Aaa!
I – to była – straszna kwadratura – tego
koła, - "kwadratura" – tak on mi mówił –
ten Sławomir a może Jeży – czyli ten, co go
wywiało.
No wiec teraz jest o wiele lepiej. - bo nie
mają ludzie juz tych wzystkisch
problemów.
Przez te rowery.– tak to zrozumialem. -
Albo... - przez tę wirynę... - z tymi
rowerami.
no i ja też – bo ja przecież myślący
jestem. - i – Stary – ty pomyśl – całe to
wszystko – takie skomplikowane – i zestaw
ty to wszysko do kupy – razem...
vel – zusamen.
A jeszcze – zauważ - że... - plus - pedały.
- no... - pedały! - (- Plus!..)
a. – lewy-prawy tożiesamo – i –
b. - te wszystkie wicheistery – i –
c. - śruby z łebami pod klucz i z
gwintem
więc...
- Oni zrobili to w bardzo przemyślany –
najlepszy sposob.
Zaczeli od witryny, ktora była po to, żeby
w niej stały rowery. No - wiec jak
zlikwidowały – witryne – to rowery juz byly
niepotrzebne – i cały problem zlikwidowal
się sam. - to znaczy – nie sam. Bo samo to
sie nic nie robi, ani nie likwiduje. - to
trzeba było dokładnie przemysleć – od czego
zacząć.
tak mysle sobie – dobrze, że te ludzie co
mogą sprzatać nie wiedzą chyba, że takie
rowery do jeżdznia kiedyś byly – bo by się
przecież martwili strasznie. - Bo – gdyby
co... - gdyby się takie znowu pojawily – to
jezdźic by trzeba na nich bylo, a to nie
jest takie proste, kiedy żadne nie wie, jak
można to wszystko umieć i zrobić i t ego
sie wszystkiego nauczyć.
No i – logiki troczku – po co to wszystko,
i do czego ma to wszystko slużyć?
- żeby się bać?
I mieć - taką kupe niepotrzebnej nauki i
roboty bez żadnego sensu? - wiec niech im
takie glupie pomysly nie przyjda do głowy,
żeby taki rower któryś kiedy wymyślił, a
nie daj boże – taką przyczynę ludzkiego
nieszczescia jak ta witryna, żeby któs mógl
cóś takiego wymyśleć dla takich rowerów. -
Ja im tego na pewno nigdy – o tych
rowerach nie powiem. - Bo po co? - po co?
żeby się martwiły? I bały? - na pewno nie.
Nie powiem. Jeszcze normalny jestem! bo...
- zycie znam: po co im to – takie ludzkie
nieszczęscie. - taki rower...
.
Zycie znam!
- naiwaniakow i głupich nie sieją... - a
jednak ich nie brakuje, jeszcze by ktory w
takie rowywery uwierzył i się w tym
wszystkim nie połapał. - albo by się
połapał!
(- i złosliwy był - z natury - na ten
przyklad)
- a potem to on by się - domagał i mówił...
(- i tak by mówił!) - jak zycie znam, że on
- takiej witryny na przyklad, że on chce...
- na przyklad - na jakiejś – dowolnej –
przykłodowo - Poziomowej albo i Poziomkowej
ulicy.
dzisiaj to te ludzie – bez tych problemow
juz są - mają naprawdę dobrze, wiec nie
będę im psuł tego dobrego.
Ten, co tu był od wczesniej – co go wywialo
– to był niesamowity opowiadacz. - I
fantasta.
Fi ... - fuj(?) - fiu... – fu
!!! - fu-tu-rystą on był.
Slławomir?
Nie!.. - futu...
ro-logistą! - tak. - albo jeży. - albo?...
- dwa w jednym. - bo
mogło tak być, ze ktoryś (nio pamiętam) ze
był na drugie... - jeży – albo
slawomur.
Że – co??? - na drugigie?.. - to ja jednak
tego jeża – jesli mus – to moze bym
zjadł
mlody(00) – ciebie co?
porąbało?! - jeszcze pewnie – bycze jaja na
przystawkę!
Na drugie imię – moglo mu być!
Jeży...?k...
- jakoś tak.
A opwadał mi – takie głupie historie, ze
chyba tylko on mogł je wymyślić, - ale czy
ja glupi? - ja glupi nie jestem – i nie we
wszystko mu uwierzylem, ale – ciekawie
było. - Jak on opowiadał... - W więc można
było posłuchać.
Bo co my tu mieli innego do roboty? -
sidzeć i patrzeć – i sluchać.
Był czas – to i pogadać mozna bylo. -
dopóki można... - więc – on – gadał – a ja
– sluchałem...
więc oni – bo my... - (tak) - myślacy
przecież my byli – to najpierw... ?
- a poźniej?
Najpierw! (- po kolei)
najpierw... - to niby nic – to te t-rowery
zniknęły... - i pojawił się monitor czy
telewizor – bo różnie wdług nigo to się
mogło nazywać - w tej witrynie. To było
takie coś – jak – ni to – ni śmo... - cóś
na kształt (- i w podobieństwie) –
kołchoźnika.
Fotoplasicon – gratis. - i z przewijaniem –
ruch... - przemiana – dzieje się – w
czasie.
- ale to zagadnienie – ta kwestia video
(tylko inaczej) – ta kwestia - bez wideo –
to wczesniej trochu było, a ja później ci
powiem w temacie – czyli – innym razem
A w nim – to jakieś takie fantazje się
pokazywaly, co to podobno kiedyś byly -
albo i nie...
Bo kto kiedy takie tam cudactwa widział w
rzeczywistosci. Tylko własnie – w takim
telewizorze one mogły być.
No – księzyc, że jest - każdy wie. A jaki
jest – to każdy widzi. - Ale że ludzie na
tym ksieżycu? - a kto ich tam widział? -
wiec takie rożne glupoty tam pokazywali. -
i ten wywiany – to ja do końca nie wiem,
ale on to chyba czasami - po częsci czasmi
- to on chyba sam w to wierzył, co
opowiadał.
Naiwniak?
Taki był... - a moze... - moze tak? -
naiwny... - on był naiwny.
- jak dziecko? - no – chyba ze taki...
musiał chyba być. - bo inaczej – to nie.
Nochyba, ze nie. – nie chcę, ale to trzeba
powiedzieć... - po prostu...
młody! - on beł po prostu... - stery i
głupi.
- To i pośmiać się czasmi było można.
Przytomny jestem. - Tutaj. – nie na
Księzycu. Jestem...
- na Sezamkowej!
Nie tlumcz. - Bo na ksieżycu – to mogł być
– i był! - twardowski. - i to – tak... - to
jest wiadome od dawna... - ale- nie ty! -
ani ten z chorągiewką. (- jasne...)
Ale – czasami to ja mu tłumaczylem – Jurek!
- no – Beton! - zastanów się!...
i – na spokojnie. – Ty się zastanów – baby
jagi – no – to moze tak. Bo nawet takie do
ludzi podobne. To może byly. - ale –
ludzie na ksiezycu? - a kto ich tam
widzial?
A kto - dziasiaj da glowę , że ten ksiezyc
- to nie jest fatamorgana?
.zresztą - to tylko te ludzie – tak mówią.
Te - co śmiecą - i te, co sprzatają.
Dziasiaj to ludzie są mądre. - A ja tu od
lat – siedzę, patrzę - i wiem. - Bo
myślę...
I widzę. - wszystko co tutaj. - i wiem, bo
słyszę, co ludzie mówią. Slucham, patrzę –
to i wiem. – I – w byle co – to ja już tak
łatwo nie uwierzę.
I – ty też – siedź spokojnie - i nie mow
za często - 'zawiele' - sluchaj i patrz. Bo
młody jesteś.
A ludzie – niektóre ludzie – to naprawde –
czasmi mądre bywają. To i czasami – tak
mówia, że – mądrego – to i warto
posłuchać.
To jest teraz Ulica Sezamkowa. - a kiedyś
– jak byly te rowry – to byla Ulica Pokoju.
- a pózniej – to była - chyba... – tak! –
Wyścigowa. - a jak ten telawizor – to się
nazywała - różnie miowili – albo
"Zachwytna" - a drugie to mowili, ze to
była... - nie – to mówli, ze to są "Aleje
Bezwstydności". - ale - dlaczego – od
poczatku 'aleje'? - kiedy to była (kiedyś)
tylko jedna ulica.
Może jutro – opowiem ci – o tej
Besfstydnej i jej mieszkańcach, co to – jak
psy – upobniali się do swoich Panów.
Bo wcześniej – to nie byli ludzie – tylko
to byly prawdziwe małpy, co się
uczłowieczyły przez pracę.
Ale –
(od siebie to wiem...) - najpierw to te
małpy musiały zejść z drzewa.
Wiec to nie moglo być ani na pustyni, ani
w jakimś – szerokim i szczerym stepie, bo
jak by tam – z takiego na przyklad – drzewa
– no – z normalnej palmy – jak one by tam -
w takim szczerym polu zlazły? - gdy takiej
palmy tam by wogóle nie było?
No to – logicznie – to moglo być – no – no
nie wiem gdzie, ale - i to nie musiała być
wcale palma – i nie musiała być od razu -
kokosowa. - Wystarczyłoby – normalne
drzewo.
Bo – palma – to dla przykładu – taka – nie
wszędzie taka palma może wyrosnąć. No – w
stepie – to o na... - nie – ona nie
może.
No – tak. Musialaby – jakaś dziwna musiała
by być. - i wtedy... to by nie mogła być
żadna prawiedlowość – tylko – całkiem by
byla – wyjątek (od reguły) albo i taki
step.
(wyjątkowy)
tak – od tej – reguły.
Tak – ale - jest taka jedna... - wlaśnie
dziwna – mówili – w jednym mieście – ale
ona stoi tylko po to, żeby patrzeć, a nie
po to żeby z niej złazić. - Zresztą – na
pewno nie pozwolą ci żebyś na nia wlazł. -
Oni to bardzo dobrze wiedzą - to nie włażą
na niom.
Wiedzom to od kazdego małego dziecka, że
jak tylko kto chcialby trochę wyżej - to go
zaraz - nazad – do dolu zciągną – do tego
ich wspólnego kotła, to wiedzą o sobie od
dziecka – więc nikt na taką polmę tam nawet
nie próbuje włazić. - Na jakięś - K-2 – to
– owsem! - może tak, choć to- ho-ho - dużo
wyżej. - Bo ona w środku miasta jest a - w
srodku miasta - to ludzi jest kupa i
żadnemu - wyżej niż jest poziom ulicy - to
oni żadnemu z tej warszawy wejść nie
pozwolą.
I nie pomoże na to żadna stara bajka o
"Mużynku" Bambo.
Ale takie drzwo tam jest. w samym środku
miasta.
Na Rondzie... - Pal.m...yyy?..
Na Rądzie de Goulleau!!! - tam.
– kiedys tam biło wszystko z KC! - całe to
ich towarzystwo - z siedziby znaczy – a
teraz to jest tam – Giełda – no i BGK – i
ta Palma. Tam własnie na tym samym
rądzie...
- a jednak - stoi.
No – dobrze. - jak katus - potrafi - to i
może palma im na rondzie wyrosła. - ale –
co z tymi małpami co się w twoim
opowiadaniu uczłowieczały?
One się uczłowieczały. - tak – tylko, że
nie u mnie.
nie w moim opowiadaniu! – tylko w pracy
Engelsa - bo one tam się uczłowieczały –
wlasnie przez tę pracę. - Bo to właśnie
była taka praca... - " O roli pracy w
uczłowieczeniu małpy".
- A. - aaaaa... - No i co?
No i jest – jak widać...
- Tochę się te ludzie – uczłowieczyły.
Jakby trochę jednak... - te ludzie...
- A te małpy?
No – niby tak - że to przecież one właśnie.
I to może właśnie jest mój powód, żeby być
dobrej myśli. - Taka – przesłanka... - do
opty... - tia. - w końcu – to nam i z nami
nie było – no i nie jest. - aż tak bardzo
źle.
Może i tak. – to jednak jest jakaś
przesłanka. Przeciez – jesteśmy – wszyscy
jesteśmy – myślące. - To i przecież one
przez cały czas także myślą - i pracują –
ci papierkowi i ci co sprzątają.
- Bo to jest taka ewolucja... - ta ich
praca...
Na wszelki wypadek – jakby co... (żeby nie
było, jakby to szlo nie nazbyt) - to nawet
dla nich specjalnie wymyslili takiego
specjalnego fikołka z radosci, że – jakby
co – jakby co się któremu udało... (czyli
nie udało zbyt dobrze) - uczłowiczyć – tym
do rzuania papierkow albo jakiemu ze
sprzątających – to żeby mogli się się
glośno ucieszyć – bo to sie wtedy - jak się
takie coś przydarzy - to on moze wygrać los
na loterii, żeby tego fikolka – fiknąć.
– I wtedy - to on ma zakrzyknac pełna
piesią -. że – jest!!! - że jest... -
"BINgo!" – i... - bójta się. (albo... -
nie bójta) – sytuacyjnie – i – stownie –
charakterologicznie. - bo – jak trza – to
trza.
- Jeden to nawet wygrał "Warszawiankę' w
1957 r. na licencji Pobiedy. - i do dzisiaj
ona stoi - prawie jak nowa - w garażu po
blachą...
- jest takie coś!. - albo podobne.
- i ja nawet takiego jednego sz-tona na
ulicy znalazłem. - bo jest takie coś, że
to można czasami - nawet na ulicy
znaleść... - Znalzłem – i mam! - Do
dzisiaj...
- I niech mi ktory powie, ze nie! - że
tego nie można znależć... - na ulicy. - Ale
wtedy...
- to jeszcze nie była – ta -
"Sezamkowa".
ja (z małej) – pamietaj Młody, ze - 'ja" z
niewielkiej!
Na – ja!– wiadomo,że – 'ja' - z małej
litery
- albo? - a może i z niewielkiej - ja
togo mam go do dzisiaj - bo nie zagralem -
ale jednak - znalazłem! - i mam. - i to się
nazywa - miec fart - albo – szczęscie. -
mam go do dzisiaj.
- i nich Ci ktoś powie, że nie... - jak to
tak!
(- Uś!.)
Bo piniędze - to jeden podobno już miał – a
potem – jak już nie miał z nimi tych
problemów, co je miał – to mówi, że one nie
po to są, żeby ci miały same przynosić to
szczęscie, ktore samemu trzeba znaleźć.
Ale – chyba jednak po cóś sensownego one
są
lub - mogą być.
Tak – Młody - To nie ich wina, że takie one
są - wiec i nie ma co, żeby się na nie
głupio gniewać. - Bo samo – to nic
czlowekowi szczecia nie przyniesie, jak on
tego szczęsia nie umie poszukać.
- :))!!! aaa - (prawda!)
- naa szczęscie! (a-psik!)
na szczęscie!
(tak mi się tylko – jechcacy – kichnęło)
No i ma racje - przerabiał osobiscie... -
więc wie...
Że po coś one jdnak chyba są. - Czasmi - po
coś bardzo sensownego. - Kto wie...
ale – tak naprawde - do malp powracajac -
to kiedyś – to nie musialy być wszystkie -
takie same - te małpy...
skoro – są - takie różne... – te
drzewa.
No – tak – przeciez tekie – pawiany - albo
orangut – albo taki – ko-czko -da... – to
są
zupelnie inne historie – albo taka –
weeźmieemy na tem przyklad – taka ogoniasta
na ten przyklad kapucynka – z ameryki – to
przeciez calkiem co innego do złazenia niż
dajmu – gorilla-boss albo little-congos
albo – makaku...
tak - mło dy! - bo ile drzew – żeby z nich
zejść - to tyle by trzeba – kompatybilnych
do drzewa sposobow do zejscia – ergo – tyle
– odpowiadajacych dla zejscia – sposobow
istnienia jakosciowego gatunku małpy. - i
to się nazywa – metodyka. - naturalna
metodyka przyrodnicza – realizowana przez
przystosowanie – kompatybilne.
No – tak! - przecież trzeba było z nich
zchodzić – zupelnie – z kazdego inaczej...
- Szpecjalizacja! - naturalne
przystosowanie – szpeclistyczne – gatunkowo
odowiednie...
do rodzaju?
nie – Młody! - nie do rodzaju...
- bo rodzaj... - to my – i odpowednio -
kompatybilna do nas – rodzajowo -
kobita.
.
To musi – mogla być szpecjalizacja
kompatybina gatunkowo i wedlug ich cechy
jakosciowej – odpowiednio do gatunku
drzewa. - i przez to – te ludzie sa teraz
takie różne – wieksze i mniejsze – i takie
przysadziste z pośladkami – albo co mają
takie szczegolnie dłuższe lub krótsze ręce.
- i do dzisiaj są takie! – przez
dziedziczenie – chyba – a moze – napewno...
- gatunkowe?
ale te rozne kolory – to ja niewiem po co?
Młody – powem ci... - tak do końca - to ja
też nie wiem... - może – tak stosownie - i
przyrodniczo - na sposób ochrony... -
naturalnej – żeby nie bylo ich widać – jak
zlażą z tego drzewa te malpy – albo
kombinają dopiero – albo – już (kompinują)
– jak zejść z tej palmy... - na ten
przyklad
Ale – Sluchaj!!!
wroć!...
Młody - jakies drzewa – może zupelnie różne
drzewa, żeby z nich zejść - musiały być.
więc... - jenak... - na logikę
– nie na pustyni. Nie w stepie... (tylko)
na przykład na jakiejś... - innej
na jakiejś zupełnie innej...
– puszczy...
Może tam, gdzie np. - dzisiaj – podobno
jest – Monarchium? - albo Gie-newa – bo
podobno takie miejsca różne są – i tam w
tych miejscach - podobno na pewno jakieś
dzewa są - albo - chyba jednak - kiedyś
mogly - albo musialy być. - albo... nie
mogły...
albo ... - albio... – zurrick (- zusamen) –
i wszystko... - do kupy. - ale jednak –
jakos na pewno było – bo musiało być. - a
jak mus – to mus.
(albo – żeś to – franca – Stary?!! –
wszystko to do kupy – wymyslił)
NIE!
- podobno – takie drzwa jeszcze sa gdzie
indziej. - chocby – jeden - taki był, co
mówił, że takich drzew to wszędzie jest
pelno - i na biłgorusi... - i - bo taka
jest - albo nad amazonką - bo taka -
podobno - także jest... - albo byla (- bo
nikt takiego kitu by im nie wymyślił i za
frico nie sprzedał... że takie cóś)
A - gdzie to? Ta – A....m...a mał -z... -
'ż?onka'?
Niewazne ! - ważniejsze jest to - i tylko
to, że takie drzewa - albo są - albo
musiały być - a moze jedno i drugie.
Żeby te małpy mogly z nich zejsci i zacząć
pracowc, zeby się uczlowieczyć... - to jest
(wręcz) – oczywiste! Bo bez pracy – to nie
może być nic. - i To mogło być w dowolnym
miejscu na świcie. - wszedzie tam... - no –
gdzie? - gdzie?.. - tak, to moglo być?.. -
tam, gdzie były te drzewa. Na pewno nie na
pustyni ani na stepie, - bo nie!
- bo to jest niemożliwe!
Jasne! No – zobacz – to moglo być bardzo
dawno temu – na ten przykład - w jakiejś
kopalni węgla, albo jak jeszcze takiej
kopalni węgla nie bylo. Bo nie zawsze byly
kopalnie węgla, bo nie musialy być. Teraz
ich nie ma – ale podobno – kiedys takie
kopalnie byly. - Wiem, mówił jeden.
- t en Sławomir?
Nie powiem Ci - kto. Bo jak on – okaże się,
ze glupoty przez pomyłkę opowiadał – to ja
ci nie powem, kto – żebyś się z niego nie
smiał.
Ciekawy jestem... - powiedz Młody! - Znasz
mnie. Nie będę się śmiał. - Przecież wiesz.
- Z-ośliwy nie jestem.
Zresztą
- chyba mnie znasz: nie jestem taki - żeby
z nichcącej jakiejś glupoty się śmiać. -
Każdemu - jakaś niechcąca głupota może się
zdarzyć. Nic w tym śmiesznego.
No to ci powiem: ja to... - sam
wymysliłem.
{...} - [???]
-nieee! (- zciemnisz?!) - Młody!.. - no –
dobra - ale skąd ty o tym – taki młody –
skąd ty o tym wiesz. O tych kopalniach – co
podobno kiedyś takie były?
Wykobinowalem sobie kiedyś, że takie
kiedyś to chyba musialy być. - dedukcja!
A-aaa! - młody - to ja ci powiem tak – to
chyba jest – właśnie – bardzo dobra myśl –
ta twoja... - de...? (a!) - e - d... -
'dedukacja'?! - bo (tak!) - ja
ja też – co nieco – wiem:
skoro był taki węgiel – a chyba był – bo do
dzisiaj o niem te ludzie jescze, co
pamietaja – spiewają te stare piesni.
to tam
pod ziemią musiały być drzewa.
Albo paprocie!
Więc te małpy – bardzo dawno temu – mogły
tam z nich zejść – z tych drzew lub paproci
- i dlatego tam im zrobli te kopalnie, żeby
one te małpy, jak już zeszły z tych
drzew...
żeby tam mogły pracować! - rozumiesz?
żeby one się tam mogły - uczłowieczać!!!
- Mogło tak być. Kto wie, mógl być taki
plan. A jak był plan – to i mogło się tam
tak zrobić. No – nie samo, oczywiscie –
tylko z tymi drzewami i z tymi małpami,
ktore tam mogly – albo i - musialy tam być.
- Bo - samo – to wiadomo – że samo – to nic
się nie zrobi.
To włąsnie tak mogło być.
- i tak to wygląda. - Po mojemu... - to
tak. (– według mnie...)
Takie cóś – albo bardzo podobna historia -
to mówili podobno kiedyś w tym telewizorze.
O ktorym Sawomr mi opowiadał.
- a pamięć – to on mial dobrą - bo ze
szczerego betnu on był – z prawdziwego. - I
to mi wyglada teraz - bardzo prawdziwie –
tem bardziej, że Sławoimir – to nie
byłżadem śmieć – jak ja, ani żaden – ja...
(ja-a k(!)) jaki-ś piasek, ziarno... - jak.
- iś - jak - ani jak jaki kamień, ani
Papierkowy żaden... czy sprzątajacy – albo
inny spec albo szpecjalista... - ja! –
tylko on był – z prawdziwego Betonu. To on
się nie mógł pomylić.
A jak tu był
ła ta Bewstydna Ulica - i te ludzie z tej
Bezwsydnej Ulicy – to ja ci moze jeszcze
kiedyś opowiem. - A teraz – śpij, do rana
mamy czas:)-S-ss-pokojnie
19-20. 02. 2022 r.
Śpim Mlody!!! - mamy dobrą miejscówke.
Żaden wiatr nas z tąd tutaj nie wywieje, -
no – śpij! - mówię... - innym razem
pogadamy... - ś-pij. – Jutro też jest
dzień.
*********
Lit...er... – litrówki?.. - poprawiono - i
- (drobne szcze'góły) – poprawiono... - i
doprawiono w dnich 20-stym i 21-w-szym.
03(trze -cim) 2022-go r. (oraz 24. 05. 2022
r.)
22. 03. 2022 r. - zatwierdzam. - Autor.
(wiosna!) - Panie Sierżancie:)
https://www.youtube.com/watch?v=7haJbo6xHGc
oni - żywe. - jeszczo. 29. 05. 2022 r.
tunguzy? --- (i ewenki...) - da. - (?)
(.)(!)(.) liubov:
https://www.youtube.com/watch?v=7haJbo6xHGc
Komentarze (1)
Przyjemnie się czyta, choć Twoja proza jest równie
zaplątana, jak Twoje wiersze.