Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

'przeminęłło z wiatrem'

długa proza. - farsa rozkręcająca się https://www.youtube.com/watch?v=Y0lsiCp8h2Q



https://www.youtube.com/watch?v=wRZkeAF2Dz0



Pełen podtytuł:

"w witrynie" – farsa i opowiadanie fantatyczne (o tym...)
- jak 'przemineło z wiatrem"

Dance
https://www.youtube.com/watch?v=GIoHp6mr9Vg


Cogito – ergo... - sum. - Anno Domini...

-sum...
??? (00) ???

*******

'Panie! - z zalewu?.. - ta - ryba..."

"no – t - ja..."

"wieloryb?"

"- Sum!!!"


(złowic – to złowić – ale jak skonsumować? - takiego... - cielaka? - to
by trzeba – wesele od razu zrobić.)

"Będzie - ze 250 kilo..."

" – żywej wagi?"

:no - tak będie"

(takie cóś – zjeść... - to jak... - kogel-mogel – zjeść – z kopy pięciu jaj."

(No – ja... - jak z kopy pięciu... - przyszłych (- a niedoszłych...) - perliczek... - albo i - strusi.

- kto wie... - może i mendel...)


"no – ja!
- to naprawdę – duży kogel-mogel. - z tych perliczek. - i jeszcze - na słodko..."

" - ile to cukru będzie trzeba do tego. - o boy!...

- to - jak ci ludzie sobie z tym kiedyś radzili???"


*******

Jestem drobnym śmieciem.
definitywnie. - Tak drobnym – jak ziarenko piasku.


Mam fart: życiowy fart – jestem drobny,
nie przeszkadzam nikomu... - i mam...
(mam dobrą miejscówkę) - na chodniku...
- swoje miejsce na świecie - i swoje
– wiem:

Ludzie – jak psy – upodobniaja się do swojego Pana.

Leżę tu od lat - więc wiem. Życie znam... - i doceniam!... - to
- że...
- wiem - i (że...)

mam fart!

Ten narożnik – to dar – dar losu: tutaj nikomu nie przeszkadzam.

O trzeciej nad ranem – latem, o piatej – zimą – przychodzą – specjaliści:
sprzątajacy.




Mają szczęscie – tak mówią – że jest tu – taka ulica.
I – że chodzą po niej - jak psy – upodobnieni do swoich panów
podzieleni – przydzieleni do swojej rasy
– ludzie
z fantazjami swoimi pięknymi – jak z obrazka – i z obrazkami
tak brzydkimi, jak obrazki od babajagi.

Gdyby nie ta ulica
gdyby nie ci ludzie – strach pomyśleć...
- tak mówią. Bo to – po to tu jest. (ta ulica – i ci ludzie – upodobnieni do – itd.)





żeby – własnie oni – żeby oni – mogli po nich sprzątać – ci specjalisci -
to wszystko, co przeznaczone jest - specjalnie do ich sprzątania.

Bo – gdy by nie – to... - strach pomyśleć – co by robili?

- Bo co mogliby robić?.. - gdyby nie ta ulica. - (i dobrze, że są – ci...
- palący, żujacy – Papierkowicze.)

Oby wiecznie było tu brudno! - bołgosławiona ta
brudna ulica – i ci... - ludzie.

Bo to prawdziwi ludzie... - są! - stworzeni – do tego, żeby śmiecić.
bo stąd się biorą...
- te "pieniędze" czyli zakupy tych sprzątajacych z podstawą zabookowaną na ich ich plastikowych kartach.

To nie jest wcale - tak

jak mówisz
- że wystarzczy taka kartę – mieć.
- O tym – mówili im na szkoleniu.
Nie wystarczy – przylożyc
– żeby mieć – to, co trzeba...
– chlebek bochenkowy – albo...

albo co?...

no – wszystko...
- to wszystko, co jest, co ci potrzene. Bo skąd byś miał?
Tego na ulicy nie znajdziesz. W smietniku
– może – kto to wie?
- ale – nie w ich śmietniku.

I – nie wystrczy mieć kartę – i... - ja!... - przylożyć ją. – Tak
- trzeba jeszcze – posprzątać ulicę, więc dobrze, że jest
– i dobrze, że są ci ludzie
– bo bez nich – no –
bez tych, co śmiecą
– to skąd by to wszystko mieć – ten bochenkowy - albo sojową – albo hybrydową kiełbasę?

No skąd – taką kielbasę mieć?
– z hybrydy?! - od hybrydy?
- nie ma takiej. No
- może z hebrydow
- ale to byłaby - hebrydowa... - czyli – coś – takie całkiem nie to.
Nie ma żadnej hybrydy.
– Hidra
– tak – taka kiedyś podobno była
- w grecji
– ale to było podobno strasznie dawno temu
– i ci grecy – to wcale nie byli grecy
– tylko – to byli... - Staro-Żyni!
- a i - może byli tylko w mitach.
Bo mity – to były na pewno...
- bo o nich – to mówili ci...

ci - Papierkowi?

Nie! - ci Sprzatajacy.

Czyli – ci specjalisci.

Tak.
Mówili – o tym herkulesie.
że on tę hidrę załatwił, chociaz ona taka była, że co łeb jej obetniesz – to on odrastał.

Ten herkules?

Nie! - ten łeb.

a... – Ten odcięty.

tak! - ale...

too?...
– to chyba niemożliwe.

To może tak być
że ktoś zażartowal – a one to na poważnie wzięli – i – poszlo!!!
– do ludzi.
- ja tu bardzo dużo lat leżę - i nigdy i nie widzialem, żeby komuś łeb obcinali – to co ja mogę w temacie tym wiedzieć?

W każdym razie – te wszystkie zakupy - to się ze sprzątania po tych ludziach biorą i robi się dopiero wtedy ta kielbasa – przez przyłożenie. Bo sam plastik – to ci kiełbasy nie zrobi ani nie urodzi – jak kobieta.

Dlatego własnie kobiety sa pod ochroną
- dla funkcji kontrolnej. Tej funkcji –
podobno nikt niewidział – ale – mówia, że na pewno jest. - Ci papierkowi tak mówią. - Żeby kobiety nie rodzily za dużo, bo by było trzeba – straszne dużo kobiet – kontrolować.


A kto by to niby miał robić?

https://www.youtube.com/watch?v=cyt-v4Lss8o &list=RDcyt-v4Lss8o&start_radio=1&rv=cyt-v4 Lss8o&t=35


Skąd tylu – takich rzetelnych wziąć specjalistow? - bo widzisz – te od papierkow – to sobie same z tym poradzą od dziecka, te od sprzątnia – to przecież przeszkoleni byli
– bo w sumie – to da się zrobić nawet łatwo.
Ale – takich rzetelnych wyszkolic do kontroli kobiet, żeby za dużo nie urodzily – to nie jest proste – bo to i nauki medyczne i dietetyka – i technologia żywienia... - i technologia.
Ale to – to też jest w sumie – no... - to się jeszcze jakoś da przeskoczyć - i zrobic takie przeszkolenie. Ale – kursy z rzetelnego kotrolowania – jako przedmot zawodowy i wiodący – to mało który specjalista taką książke napisze. - Chociaż one - te różne ludzie na pewno jakoś pisać potrafią.

No więc tych kobiet nie może być za dużo, żeby nie rodziły za dużo kobiet.

- Jak to?.. - kobiet?...


No - tak to: kobiet - z kobiet.

– Bo w tych urodzonych dzieciach – to tak na pół mnie więcej są przyszle kobiety – bo to nie ma tak, jak w chinach było podobno, że im się tylko ko – nie – jakoś tak, że im się chłopaki rodziły więcej.
- To przecież jakoś trzeba kontrolować - a to – naprawdę – wcale nie jest takie łatwe.
No – a im więcej będą kontolowały – to bardziej się zmęczą.
Wiec po co? Przecież
nie o to chodzi, żeby tych ludzi zamęczć konrolowaniem.

lepiej - i dużo łatwiej zrobić, żeby mniej kobiet bylo do skontrolowania.

Wtedy oni mają krótszy czas pracy – a piniędze - czyli te zakupy – to i tak będa mieli takie same przez przyłożenie karty – tej plastikowej. Bo same to one się nie zrobią – ani się same nie urodzą – te zakupy – te, co się je mają przez przyłożenie karty. Bo samo... - to – no – nic się samo nie zrobi.

Wiadomo!

- i całe szczęscie.

Dzieki bogu, że są te Papierkowe - bo samo – ty by się na pewno nie naśmieciło. - I co?

Co wtedy? - zęby w scianę? - jak? - i jak wtedy życ?

To tylko w starych bajkach – były domy z piernika albo z czekolady...
- ale – to podobno były straszne czasy. - jeśli w ogóle były.

Baby jagi wtedy po lasach bywaly – co to dzieci na łopatach piekly, no – normalnie – do jedzenia, może to i dobre te dziciaki – kto to wie? Ale
- to trzeba umieć spojrzeć takimi oczami dzieciaka, takimi jak wtedy... - Chciałbyś wtedy takim dzieciakiem być, żeby ciebie na tem przykład - taka baba jaga upiekła? - bo ja to nie. Na pewno bym nie chciał. Tak myslę, bo skad ja mogę to wiedziec. - nigdy przeciez takim dzieciakiem nie byłem. - przecież ja jestem ziarenko piasku. - no to jak? - co ja mogę wiedieć. - Nie mogłem być takim dzieciakiem.

A - baby jagi – to były nawet do ludzi podobne tylko z kurzajkami. Okropne! - nie wiem, skąd one się brały, ale – na pewno były. Nie ma cudów – same się – bez nich takie filmy z babajagami...

- Bez babajagow – to się one same - te filmy - nie mogły się same zrobić.
- Ale
podobno – juz zakazali tego filmu do oglądania – i te od papierkow – i ci specjaliści od sprzątania – już takich firmow nie oglądają – i dzieciaki ich – także nie...

bo sstress.

- A co to jest – sstress – to ja ci nawet nie będę opowiadał, bo to jest takie... - że lepiej, żebyś w ogóle nie wiedział.
- I przyjmij – to własnie przyjmij do wiadomosci – Mlody, że nie wszystko musisz dotknąć, żeby wiedzieć, że lepiej nie dotykać. - Podob - noo
– tak kiedyś czasami bywało – albo mogło... - by bywać... (?) - ale - kto wie - kto to wie? - Może i mogło tak być.

Ale kiedyś – to oglądały.
- ale te młode od rzucania papi...errkow – to nie wiedzą. Ale - stare - wiedzą. - bo widzeili. Dobrze, że zakazali – go. Tego filmu. - Po co się bać, jak już babowjagów nie ma – to nieptrzebne już są. - No to po co.

Czy nie wystrczy im tego strachu, że im zabraknie tej ulicy do sprzątania - albo papierków?

Więc niech się ci ludzie do śmiecenia – to niech robią i śmiecą – i te do rzucania tej gumy – niech żuja – i dzięki bogu – żują i rzucają, - ale – to nie jest wszystko takie proste. Bo to trzeba zorganizować tak, żeby byli i ci do rzucania i ci do kontroli, - i żeby za duzo kobiet do skontrolowania nie było, no i te kobiety – jednak – jakieś musza być – więc żeby je skontolować te kobiey do rodzenia tych rzucajacych i tych dosprzątania – czyli tych spesjalistów – to jednak trzeba, żeby te sprzatające miały co sprzątać. - Tak mówią. - Te Sprzątajace. - i Papierkowe.
- no to – musi...


- (że tak musi być.)

Tak mówią
te sprzatajace ludzie... i papierkowe - a głupie to oni nie są.

To nie jest takie proste, żeby to wzystko pospinać - i zapiąć do kupy... - i posprzątać
- i do kupy – razem – narzucać zuzamen – i żeby to znowu - apiat' było wszystko na swoim miejscu – do zrobienia za tydzień – albo - broń boże - żeby nie było w Niedzielę albo na ten przykład – en-pe... - jak dzisiaj - w Boże Narodzenie po południu.

No i te szczotki do zamiatania - miotły – to skąd by je wzięli – po przyłożeniu tej karty – gdyby to wszystko nie było tak doskonale zorganizowane.

- albo na ten przykład – w Święto! - i bez szczotki...

- I co?! - chyłkiem!!!

– albo i w kucki by musieli.

Ale nie muszą – a to ciężko jest - więc dobrze jest, że jest właśnie tak i dlatego te szczotki są. - przez przyłożenie. Ja to wiem – Mak Majster im mowił – tym sprzatającym – brygadzista.

- Mówił im – bo wie, bo na szkolenu - w kucki sprzątał, bez miotły.
i dlatego – bo on to wie – przez przerobienie całego matrialu ze szkolenia – więc pilnuje, żeby miotłami, żeby nie w kucki, żeby się niepotrzebnie nie zamęczyły.

Ale – on tylko – przestrzega, że ciężko, ale - tak przestrzega,
- że one wiedza...
że nie tylko ciężko ale i – dlugo. - i strach
bo jakby co... - to kiedy coś zjeść – kiedy pospać?

- przecież nie przy robocie, nie w pracy – bo jak to tak. Przecież wiadomo, że tak nie można, no – po prostu – nie wolno – bo tak się nie da! – bo jakby tak – (przy robocie – dla przykładu tylko- mowię) - na przykład... – jakby spały – to na leżąco by się musiały na tym chodniku do sprzątania... chyba – no – położyć.
- to jak spod takiego co śpi, to wszystko rzucone do sprzatania – jak spod nich to wszystko posprzątać?

A?! - skąd to wiem?

jak to skąd? - ja tu jestem od lat, bo to moja miejscówka. Leżę - patrzę i widzę. I słyszę. – Bo nie jestem gluchy, jak ten kamien albo pień.
Patrzę i słucham. - bo jestem. - bo myslę! – więc jestem... - tu.
- Więc wiem.

A co było tu wcześniej – to ja też wiem.

- Historie – i to, że – przez samo "h" się ją pisze – to ja także znam. - Opowadał mi jeden... - co tu był – od wcześniej. - tylko gdzieś go wywiało - jak Wiatr kiedyś za duży przyszedl. - Jeży mu było na imię albo jakoś tak - albo Sławomir - jakoś...

Temu wiatrowi?

- nie. - Temu co opowiadał.

Mnie w ten naroznik – szczęśliwie wcisnąłło. - Mówił, wiec wiem.

Kiedyś to bylo jakoś całkiem inaczej. Sklep Królaka tu byl – i witryna. Tak mówil, że – była – WITRYNA. - a ROWERY – stały. - bo – zrozumialem – taka była ta ich natura, ze jedne – były po to, żeby byly (ta witryna) – a drugie były właśnie po to, żeby stać .

i – rowery staly w tej witrynie – co była. Bo była właśnie po to, żeby one – te rowery mogly być tam – i stać.

- nie po to, żeby być. – Żeby stać! - po to one były.

To jasne. Nie tlumcz. Myślący jestem. To przeciez wzystko jest oczywiste, a ty...
ty to mi... - jak temu - jak dla przedszkolaka ciągle.

- ja pare lat już jestem... - tu.

no – dobra – Mlody - dalej... - mogę dalej?

no nie... - Ziarno! (- proszę!..)

Sprawdzam Cie tylko!... - czy nie śpisz... = czy nie przespałeś tych – tutaj trzydziestu lat.

- Stary! - nie pytaj! - do brzegu... - wiosłuj.
- bo korznie tu przez twoje to opowadanie z pytaniami jak do dziecka zapuszczę...
na tym chodniku.

I byly – różne - np . Czerwone. - albo i Czarne były - a drugiego dnia – to mógł stać – Zielony – np. Taki - 'Bobo' albo i bobi mogłby by być - dla dzieci – a ósmego dnia – to jeszcze w innym kolorze - albo kolażówka z cienkimi oponami, co to były w jasnym kolorze – i nie były normalne – tylko szytki się nazywały – i to mógł być – np. Huragan – albo... - no – nie pamietam, ale mowił, że różne bywały... i. - tańsze i droższe – też. - Bo - żeby takie byly. - No i – w tej witrynie - to właśnie było tak. (żeby one – tam – mogły stać)

Bo takie byly czasy, że były - i stały - bo ta witryna jednak po to właśnie była: czerwone i czarne – albo – niebieskie. - i – konicnie... - z kołami – do jezdżenia.

ale to by sie trzeba bylo tego jeżdzenia nauczyć.

A wiadomo, że się nauczyć – to nie tak łatwo – żeby taki tata umiał nauczyć dzieciaka, żeby one te dzieciaki się nauczyly. No bo, żeby umieć - to się trzeba bylo – nauczyć. - A skąd do tego brać – fachowcow – żeby takich tatów – takich prostych tatów nauczyly? - no i tych Fachowców – też bylo trzeba nauczać.

a jak rowery są z kołami do jezdżenia – to jezdżić trzeba.
- i to przecież jasno i wyrażnie bylo powiedziane – żę - że – wiadome...
– od urodzenią... - i ja to wiem.
bo nikt się taki glupi nie urodzil, żeby to nie było jasne.

- wiadomo. - głupupi – stary – glupupi to ja nie jestem.

ale to trzeba umieć. żeby na nich jezd-rzic - skoro tak już musi być.

no – tak. - trzeba umieć! - Stary! - ty przez "er-zet' powiedzialeś.

- Zeby można bylo jeżdzić. - JA!

JA!

- i sluchaj młody – dalej – bo wiesz. - i nie przrywaj. Bo jak jeden mówi – to drugi slucha.

No – jasne – przecież – słu

- Nie przerywaj!

a przecież bylo trzeba - bo rowery były. - No bo jak są rowery – to trzeba jeżdzić – bo skoro one są do jeżdzenia... - no to ja. Tak musi – i powinno tak być – jakiś porządek

przecież! - (ups!...):( ! ..... (uf) sorki. Sorki... - efekt chamburgera:( - no... - zjadlem.
Z majonezem... - za wiela - na zimno. - z Napoleońskim.
BOB!- uf – sorki Stary. - ja też – efekt – fakt – zjadlem – noi – normale – efekt sos-u
- normalnie: hot doga z arabskim

BOB! (łał!) - Ale! - posłucha dalej... - jak bylo...
- bo same to one nie będą jeżdziły. Wiec je zrobili te rowery – z pedałmi.
bo samo – to nic się nie zrobi. no – pedały! - to zobili – właśnie do jezdżenia – żeby nimi – kręcić.


Wiec... - tak. - byla witryna! – t o-raz... - dla rowerów. - i... - 2. musili postawić te rowery. I – podeprzeć (juz - # - 3!0ups!) te rowery – bo – 4. - były po to żeby stały w witrynie – bo...

- V!!! - bo po to była ta witryna!

Ale... - sluchaj mlody
rowery były do jeżdzenia – a nic nie będzie samo - bez nauczenia - jeżdziło. - to nie całość klopotu, ze pedały zrobili nie o-key - niekompatyblilnie - ze się im przód z tylem - tak oni to pomylili - że rowery - do jeżdz (enia) - a każdy pedał - z każdej dwujki - do jezdż (enia). - no - któś tak to wymyslił - że to bylo... (ze to -zupelnie nie moglo stać w tej witrynie - chociaż bylo do stania - razem z damka, kolazówką - albo z takim bobo - albo nawet z takm większym - typu - "bardzo proszę - na ramę - kolezanko")

- no - po prostu - to do kupy razem - nijak nie chciało stać – i nie mogło tak odrabinę dłuzej w tej witrynie. - a było - własnie... do - do stania w calym komplecie! - i w szerokim wachlarzu...

W – Witrynie!


To jasne! - bo po to ona była... (ta witryna)

Ergo! - musieli – po prostu – żeby te rowery jeżdziły – to musieli nauczać i robić te rowery z pedałami - zeby łatwić - to - lewy-prawy – zrobili na - tożie samo.

- bo wiadomo, że taki e -coś, co nie jest na ropę - albo wiatrak - to bez pedałów nie pojedzie. - Czyli – przez tę witryne – to sobie narobli – takiego klopotu i tym ludziom, że lepiej nie mówić.

A nie mogli onne nauczyć tych rowerów - ze skoro są do jeżdzenia... - to żeby one sobie same jeżdziły? - wtedy te pedały by były niepotrzebne - i byłoby od razu łatwiej
- lżej byloby tym ludziom, co to sie musieli nagle wszystkiego nauczyc - a potem to jeszcze musiały kręcic tymi pedałami. - To kiedy się wyspać?

młody! - to mały pikuś.

- wyspać to bysie - ę - jakoś bysie musiały – ale co zrobić z tymi pedalami – skoro one wszystkie już są wymyślone do...

do pedałowania!

Nie! - one są te pedały – do jezdżenia rowerów! - a rowery te były do stania w witrynie i do... (wlaśnie) – one byly wymyslone – te pedaly i i te rowery – że ni cziorta – nijak do przodu albo w tył – żeby na lewo – albo inaczej – jakkolwiek – aby...
- że – ani - pojeżdżić – ani nawet juz - jezdzic się na nich nie dawało.
– chyba ze tak:
jak bocian – z kolanami do tyłu. - no – ale oni na to nie wpadli – na ten pomysł.

To może byłby jaki-s pomysł. - do pojechania.

No – niby tak, to jest oczywiste. - logiczne. - ale – to wcale
nie jest takie proste, to się tylko tak mówi, że już.

I tu się nagle okazało... - że wykryli tego diabła w szczególe. - i to takiego – że w ogóle nieprzewidzianego diabła, co to go wogóle miało nie być.

No – tak! - to nie jest takie proste... - ale – jednak!.. - wykryli.

Bo mówić - to sobie – mozna. - Rozmaicie – że proste. - jak drut, albo jak - jak konstrukcja.
Ale to tylko glupie ludzie tak – p... - tak mowią, że to jest takie proste.

- Bo tą konstrukcję - tego cepa – to wymyslili
bardzo dawno...
- jak jeszcze nikt wtedy o żadnych kacasappach nie słyszał, ani żadnego jeszcze kakcassappapa nie widzieli. Nie mówąc już o zegarkach – marki – no – a jakże (bo jak to mogłoby być inaczej, zeby nie) – "zdielanych w CCCP". - i to były normalne ruskie zegarki, chociaz – jeszcze wtedy – 'zdiełane' – a nie made... - jeszcze wtedy - nie 'madeiny'.

Bo to jest tylko takie - p... (mówienie), ze to jest akie proste, j-ak p!... - albo jak ta konstrukcja CeCeCe-Pa.

zresztą... - p... (mówić - to sobie mozna) - ale – weź to i zrób!!! - Takie CóŚ. - zrób to Sam. - to sie tylko tak mówi, że to jest takie łatwe. - wiadomo, da się zrobić - bo to - wiadomo, że to nie jest jakieś chińskie pismo.

Wiadomo – da się zrobić.

Ale to się tylko tak - mowi... - że kazdy potrafi, że kazdy sobie - może.

- Być może... - nawet bardzo. być może... - Ale nie tu. ( i nie wtedy) – podobno...

i - sam
- to ty – Mlody - tego – to nawet ty (- ni ch-u-chu )– sam! to nawet TY - Mlody - nawet Ty tego nie potrafisz.

- a jak potrafię?!

a jak potrafisz – to se tak zrób...
- no
a jak zrobisz... - to - tomasz. - to póżniej – to masz.
- i wtedy – to ja tez uwierzę, ze Ty to potrafisz. - Tylko – po co?

- po co ci to – taki zegarek na ten przykład - madein taki – po to, żeby go potem – do smietnika? - jak ogryzek z jabłuszka? - taki zega-r-e-czek?..

- a – jezeli to jest zega-erek?.. - taka walentynka – z serduszkiem?.. - taki zegaerek – w złotej kopercie?

Jak pierścionek – z takim kameniami – z takim napisem – prawdziwym – jak love – albo – z tysiacem zer, i gwizdek dla podkrę-eślenia – watosci zegaerka – kochanego – jedynego? - w cenie zlota – na wagę zezlota i wycenionego w iloości żapisanego zaera?!

Tak – o wtedy – on wie...
że to jest bardzo drogi zegarek. - nie – jakissdielany (w cccp) - alby madein ruchla. - buksiak – to jescze zaden żegarek. - ale – byle jak – ale – jakos tam ten czas – pokaże. - bylejak. Ale z wygladem – niedrogi.

- ale - takiego – kiedyś – pożniej juz zwyklego – danego pod komunię – jak składak – algo... - jak laptopa później – dla zazdrosci – zeby pokazać – ze da się... - to takiego
cececepa, albo – madeina... - to jednak trzeba bylo – nakręcic, zeby on – ja!-jakoś chodził, i przeczyścić takiego też czasem potrzeba bylo – i czasem - oliwki jakiejs do pielęgnacji - choćby z konopii. - do przesmarowania, żeby normalnie mógł chodzić, zebyś mógł wiedzieć, która godzina - w warszawie, albo w nowyj jorku albo na dowolnym honoululu. ( i to się pisze – tak jak jest – w atlasie napisane - własnie przez zwykle"H"! - tak samo! - do kladnie – tak! - jak hawaje) – tylko – z wielkiej.
Bo taki zegae... -reczek – to zrobili – nie po tao, ze on tylko jest do cykania... - on jest... - no – wiesz! - bo to nie jest jakiś świerszcz w kominie, tylko trzeba było wiedzieć – i każdy wiedzial – kto go miał, że on ma swoje właściwe – i własne przeznaczenie. - i że on ma swoje miejsce – na świecie... - na ręku – ponad lewym nadgarskiem. że to się – nosi.

tuż – za – tuz obok – na lewym... - przegubię.

(No i wymyślili!.. - buksiaka!)

Ale – tak sobie mysle, bo co ja mam tu innego do roboty, że to się okazało – nie takie proste... - bo oni źle te rowery wymyslili. - i chyba ich tego nie mogli – tych rowerow nauczyc. - bo to się chyba okazało, że to się nie chcialo zgadzac z ich przeznaczenem – bo one jednak były do stania - w tej witrynie - jako własnie - wolno stojące i podparte przeznaczeniem do bycia w podpaciu dla uj! - jez-źż-dz-źż-enia.

- czyli - wykryli, że to jest niezgodne z jaakimkolwiek ich i czegokolwiek - przeznaczniem... - i... - co dalej? Z takom... – fantom?

Bo taki rower – to tak jak wszysko - ta witryna i te pedały - to takie swoje przeznacznie musi mieć. Musialy mieć jajkieś precież swoje prrzeznacznie. Jakieś
- rodzajowe albo... – losowo jakieś - jednostkowe.
Bo to były rowey – przeznaczone do stania - w tej wirynie, ktora mała być – po to żeby mogła być - dla tych rowerów, co byłyz kołami doje=zżźdzź-żenia żeby one mogły stać - w tej witrynie. - bo taka była. - ona – ta witryna - ze swoim przeznacze-tak: przeznaczeeniem? - eniem.! (- tak -z eniem!)

i to dlatego okazało się nie takie proste. Bo te rowery – albo nie chciały, albo nie mogły się tego nauczyć - albo nie było fachowcow – specjalistów do nauczenia tych rowerów. - Bo jakieś fachowce by musialy do tego być – do nauczania takiego malego – 'bo-bo' – inne – do dla 'składaka' - a jeszcze inne – dla jakiegoś – powiedzmy – 'czarnego w trudnym terenie do pracy' – dla doroslych.

A kto miał nauczyć – kolażówkę?

- Królak – nie mial przygotowania z pedagogiki, a Szurkowskego – to oni dopiero później wymyslili – a i tak się to nie udało.

Aaa!

I – to była – straszna kwadratura – tego koła, - "kwadratura" – tak on mi mówił – ten Sławomir a może Jeży – czyli ten, co go wywiało.


No wiec teraz jest o wiele lepiej. - bo nie mają ludzie juz tych wzystkisch problemów.
Przez te rowery.– tak to zrozumialem. - Albo... - przez tę wirynę... - z tymi rowerami.

no i ja też – bo ja przecież myślący jestem. - i – Stary – ty pomyśl – całe to wszystko – takie skomplikowane – i zestaw ty to wszysko do kupy – razem...

vel – zusamen.

A jeszcze – zauważ - że... - plus - pedały. - no... - pedały! - (- Plus!..)
a. – lewy-prawy tożiesamo – i –
b. - te wszystkie wicheistery – i –
c. - śruby z łebami pod klucz i z gwintem

więc...
- Oni zrobili to w bardzo przemyślany – najlepszy sposob.

Zaczeli od witryny, ktora była po to, żeby w niej stały rowery. No - wiec jak zlikwidowały – witryne – to rowery juz byly niepotrzebne – i cały problem zlikwidowal się sam. - to znaczy – nie sam. Bo samo to sie nic nie robi, ani nie likwiduje. - to trzeba było dokładnie przemysleć – od czego zacząć.

tak mysle sobie – dobrze, że te ludzie co mogą sprzatać nie wiedzą chyba, że takie rowery do jeżdznia kiedyś byly – bo by się przecież martwili strasznie. - Bo – gdyby co... - gdyby się takie znowu pojawily – to jezdźic by trzeba na nich bylo, a to nie jest takie proste, kiedy żadne nie wie, jak można to wszystko umieć i zrobić i t ego sie wszystkiego nauczyć.

No i – logiki troczku – po co to wszystko, i do czego ma to wszystko slużyć?
- żeby się bać?

I mieć - taką kupe niepotrzebnej nauki i roboty bez żadnego sensu? - wiec niech im takie glupie pomysly nie przyjda do głowy, żeby taki rower któryś kiedy wymyślił, a nie daj boże – taką przyczynę ludzkiego nieszczescia jak ta witryna, żeby któs mógl cóś takiego wymyśleć dla takich rowerów. - Ja im tego na pewno nigdy – o tych rowerach nie powiem. - Bo po co? - po co? żeby się martwiły? I bały? - na pewno nie. Nie powiem. Jeszcze normalny jestem! bo... - zycie znam: po co im to – takie ludzkie nieszczęscie. - taki rower...
.
Zycie znam!
- naiwaniakow i głupich nie sieją... - a jednak ich nie brakuje, jeszcze by ktory w takie rowywery uwierzył i się w tym wszystkim nie połapał. - albo by się połapał!

(- i złosliwy był - z natury - na ten przyklad)

- a potem to on by się - domagał i mówił... (- i tak by mówił!) - jak zycie znam, że on - takiej witryny na przyklad, że on chce... - na przyklad - na jakiejś – dowolnej – przykłodowo - Poziomowej albo i Poziomkowej ulicy.

dzisiaj to te ludzie – bez tych problemow juz są - mają naprawdę dobrze, wiec nie będę im psuł tego dobrego.

Ten, co tu był od wczesniej – co go wywialo – to był niesamowity opowiadacz. - I fantasta.

Fi ... - fuj(?) - fiu... – fu
!!! - fu-tu-rystą on był.

Slławomir?

Nie!.. - futu...
ro-logistą! - tak. - albo jeży. - albo?... - dwa w jednym. - bo
mogło tak być, ze ktoryś (nio pamiętam) ze był na drugie... - jeży – albo
slawomur.

Że – co??? - na drugigie?.. - to ja jednak tego jeża – jesli mus – to moze bym zjadł

mlody(00) – ciebie co?
porąbało?! - jeszcze pewnie – bycze jaja na przystawkę!

Na drugie imię – moglo mu być!

Jeży...?k...

- jakoś tak.

A opwadał mi – takie głupie historie, ze chyba tylko on mogł je wymyślić, - ale czy ja glupi? - ja glupi nie jestem – i nie we wszystko mu uwierzylem, ale – ciekawie było. - Jak on opowiadał... - W więc można było posłuchać.
Bo co my tu mieli innego do roboty? - sidzeć i patrzeć – i sluchać.
Był czas – to i pogadać mozna bylo. - dopóki można... - więc – on – gadał – a ja – sluchałem...

więc oni – bo my... - (tak) - myślacy przecież my byli – to najpierw... ?

- a poźniej?

Najpierw! (- po kolei)

najpierw... - to niby nic – to te t-rowery zniknęły... - i pojawił się monitor czy telewizor – bo różnie wdług nigo to się mogło nazywać - w tej witrynie. To było takie coś – jak – ni to – ni śmo... - cóś na kształt (- i w podobieństwie) – kołchoźnika.
Fotoplasicon – gratis. - i z przewijaniem – ruch... - przemiana – dzieje się – w czasie.

- ale to zagadnienie – ta kwestia video (tylko inaczej) – ta kwestia - bez wideo – to wczesniej trochu było, a ja później ci powiem w temacie – czyli – innym razem

A w nim – to jakieś takie fantazje się pokazywaly, co to podobno kiedyś byly - albo i nie...

Bo kto kiedy takie tam cudactwa widział w rzeczywistosci. Tylko własnie – w takim telewizorze one mogły być.

No – księzyc, że jest - każdy wie. A jaki jest – to każdy widzi. - Ale że ludzie na tym ksieżycu? - a kto ich tam widział? - wiec takie rożne glupoty tam pokazywali. - i ten wywiany – to ja do końca nie wiem, ale on to chyba czasami - po częsci czasmi - to on chyba sam w to wierzył, co opowiadał.

Naiwniak?

Taki był... - a moze... - moze tak? - naiwny... - on był naiwny.


- jak dziecko? - no – chyba ze taki... musiał chyba być. - bo inaczej – to nie.

Nochyba, ze nie. – nie chcę, ale to trzeba powiedzieć... - po prostu...

młody! - on beł po prostu... - stery i głupi.

- To i pośmiać się czasmi było można.

Przytomny jestem. - Tutaj. – nie na Księzycu. Jestem...
- na Sezamkowej!

Nie tlumcz. - Bo na ksieżycu – to mogł być – i był! - twardowski. - i to – tak... - to jest wiadome od dawna... - ale- nie ty! - ani ten z chorągiewką. (- jasne...)

Ale – czasami to ja mu tłumaczylem – Jurek! - no – Beton! - zastanów się!...

i – na spokojnie. – Ty się zastanów – baby jagi – no – to moze tak. Bo nawet takie do ludzi podobne. To może byly. - ale – ludzie na ksiezycu? - a kto ich tam widzial?
A kto - dziasiaj da glowę , że ten ksiezyc - to nie jest fatamorgana?

.zresztą - to tylko te ludzie – tak mówią. Te - co śmiecą - i te, co sprzatają.

Dziasiaj to ludzie są mądre. - A ja tu od lat – siedzę, patrzę - i wiem. - Bo myślę...

I widzę. - wszystko co tutaj. - i wiem, bo słyszę, co ludzie mówią. Slucham, patrzę – to i wiem. – I – w byle co – to ja już tak łatwo nie uwierzę.


I – ty też – siedź spokojnie - i nie mow za często - 'zawiele' - sluchaj i patrz. Bo młody jesteś.
A ludzie – niektóre ludzie – to naprawde – czasmi mądre bywają. To i czasami – tak mówia, że – mądrego – to i warto posłuchać.

To jest teraz Ulica Sezamkowa. - a kiedyś – jak byly te rowry – to byla Ulica Pokoju. - a pózniej – to była - chyba... – tak! – Wyścigowa. - a jak ten telawizor – to się nazywała - różnie miowili – albo "Zachwytna" - a drugie to mowili, ze to była... - nie – to mówli, ze to są "Aleje Bezwstydności". - ale - dlaczego – od poczatku 'aleje'? - kiedy to była (kiedyś) tylko jedna ulica.

Może jutro – opowiem ci – o tej Besfstydnej i jej mieszkańcach, co to – jak psy – upobniali się do swoich Panów.

Bo wcześniej – to nie byli ludzie – tylko to byly prawdziwe małpy, co się uczłowieczyły przez pracę.
Ale –
(od siebie to wiem...) - najpierw to te małpy musiały zejść z drzewa.


Wiec to nie moglo być ani na pustyni, ani w jakimś – szerokim i szczerym stepie, bo jak by tam – z takiego na przyklad – drzewa – no – z normalnej palmy – jak one by tam - w takim szczerym polu zlazły? - gdy takiej palmy tam by wogóle nie było?

No to – logicznie – to moglo być – no – no nie wiem gdzie, ale - i to nie musiała być wcale palma – i nie musiała być od razu - kokosowa. - Wystarczyłoby – normalne drzewo.

Bo – palma – to dla przykładu – taka – nie wszędzie taka palma może wyrosnąć. No – w stepie – to o na... - nie – ona nie może.

No – tak. Musialaby – jakaś dziwna musiała by być. - i wtedy... to by nie mogła być żadna prawiedlowość – tylko – całkiem by byla – wyjątek (od reguły) albo i taki step.
(wyjątkowy)

tak – od tej – reguły.

Tak – ale - jest taka jedna... - wlaśnie dziwna – mówili – w jednym mieście – ale ona stoi tylko po to, żeby patrzeć, a nie po to żeby z niej złazić. - Zresztą – na pewno nie pozwolą ci żebyś na nia wlazł. - Oni to bardzo dobrze wiedzą - to nie włażą na niom.

Wiedzom to od kazdego małego dziecka, że jak tylko kto chcialby trochę wyżej - to go zaraz - nazad – do dolu zciągną – do tego ich wspólnego kotła, to wiedzą o sobie od dziecka – więc nikt na taką polmę tam nawet nie próbuje włazić. - Na jakięś - K-2 – to – owsem! - może tak, choć to- ho-ho - dużo wyżej. - Bo ona w środku miasta jest a - w srodku miasta - to ludzi jest kupa i żadnemu - wyżej niż jest poziom ulicy - to oni żadnemu z tej warszawy wejść nie pozwolą.

I nie pomoże na to żadna stara bajka o "Mużynku" Bambo.

Ale takie drzwo tam jest. w samym środku miasta.

Na Rondzie... - Pal.m...yyy?..

Na Rądzie de Goulleau!!! - tam.

– kiedys tam biło wszystko z KC! - całe to ich towarzystwo - z siedziby znaczy – a teraz to jest tam – Giełda – no i BGK – i ta Palma. Tam własnie na tym samym rądzie...

- a jednak - stoi.

No – dobrze. - jak katus - potrafi - to i może palma im na rondzie wyrosła. - ale – co z tymi małpami co się w twoim opowiadaniu uczłowieczały?

One się uczłowieczały. - tak – tylko, że nie u mnie.
nie w moim opowiadaniu! – tylko w pracy Engelsa - bo one tam się uczłowieczały – wlasnie przez tę pracę. - Bo to właśnie była taka praca... - " O roli pracy w uczłowieczeniu małpy".

- A. - aaaaa... - No i co?

No i jest – jak widać...
- Tochę się te ludzie – uczłowieczyły. Jakby trochę jednak... - te ludzie...

- A te małpy?

No – niby tak - że to przecież one właśnie.

I to może właśnie jest mój powód, żeby być dobrej myśli. - Taka – przesłanka... - do opty... - tia. - w końcu – to nam i z nami nie było – no i nie jest. - aż tak bardzo źle.

Może i tak. – to jednak jest jakaś przesłanka. Przeciez – jesteśmy – wszyscy jesteśmy – myślące. - To i przecież one przez cały czas także myślą - i pracują – ci papierkowi i ci co sprzątają.

- Bo to jest taka ewolucja... - ta ich praca...

Na wszelki wypadek – jakby co... (żeby nie było, jakby to szlo nie nazbyt) - to nawet dla nich specjalnie wymyslili takiego specjalnego fikołka z radosci, że – jakby co – jakby co się któremu udało... (czyli nie udało zbyt dobrze) - uczłowiczyć – tym do rzuania papierkow albo jakiemu ze sprzątających – to żeby mogli się się glośno ucieszyć – bo to sie wtedy - jak się takie coś przydarzy - to on moze wygrać los na loterii, żeby tego fikolka – fiknąć.

– I wtedy - to on ma zakrzyknac pełna piesią -. że – jest!!! - że jest... - "BINgo!" – i... - bójta się. (albo... - nie bójta) – sytuacyjnie – i – stownie – charakterologicznie. - bo – jak trza – to trza.

- Jeden to nawet wygrał "Warszawiankę' w 1957 r. na licencji Pobiedy. - i do dzisiaj ona stoi - prawie jak nowa - w garażu po blachą...

- jest takie coś!. - albo podobne.

- i ja nawet takiego jednego sz-tona na ulicy znalazłem. - bo jest takie coś, że to można czasami - nawet na ulicy znaleść... - Znalzłem – i mam! - Do dzisiaj...

- I niech mi ktory powie, ze nie! - że tego nie można znależć... - na ulicy. - Ale wtedy...
- to jeszcze nie była – ta - "Sezamkowa".

ja (z małej) – pamietaj Młody, ze - 'ja" z niewielkiej!

Na – ja!– wiadomo,że – 'ja' - z małej litery
- albo? - a może i z niewielkiej - ja togo mam go do dzisiaj - bo nie zagralem - ale jednak - znalazłem! - i mam. - i to się nazywa - miec fart - albo – szczęscie. - mam go do dzisiaj.

- i nich Ci ktoś powie, że nie... - jak to tak!

(- Uś!.)

Bo piniędze - to jeden podobno już miał – a potem – jak już nie miał z nimi tych problemów, co je miał – to mówi, że one nie po to są, żeby ci miały same przynosić to szczęscie, ktore samemu trzeba znaleźć.
Ale – chyba jednak po cóś sensownego one są

lub - mogą być.

Tak – Młody - To nie ich wina, że takie one są - wiec i nie ma co, żeby się na nie głupio gniewać. - Bo samo – to nic czlowekowi szczecia nie przyniesie, jak on tego szczęsia nie umie poszukać.

- :))!!! aaa - (prawda!)

- naa szczęscie! (a-psik!)

na szczęscie!
(tak mi się tylko – jechcacy – kichnęło)


No i ma racje - przerabiał osobiscie... - więc wie...
Że po coś one jdnak chyba są. - Czasmi - po coś bardzo sensownego. - Kto wie...

ale – tak naprawde - do malp powracajac - to kiedyś – to nie musialy być wszystkie - takie same - te małpy...
skoro – są - takie różne... – te drzewa.

No – tak – przeciez tekie – pawiany - albo orangut – albo taki – ko-czko -da... – to są
zupelnie inne historie – albo taka – weeźmieemy na tem przyklad – taka ogoniasta na ten przyklad kapucynka – z ameryki – to przeciez calkiem co innego do złazenia niż dajmu – gorilla-boss albo little-congos albo – makaku...

tak - mło dy! - bo ile drzew – żeby z nich zejść - to tyle by trzeba – kompatybilnych do drzewa sposobow do zejscia – ergo – tyle – odpowiadajacych dla zejscia – sposobow istnienia jakosciowego gatunku małpy. - i to się nazywa – metodyka. - naturalna metodyka przyrodnicza – realizowana przez przystosowanie – kompatybilne.

No – tak! - przecież trzeba było z nich zchodzić – zupelnie – z kazdego inaczej... - Szpecjalizacja! - naturalne przystosowanie – szpeclistyczne – gatunkowo odowiednie...

do rodzaju?

nie – Młody! - nie do rodzaju...

- bo rodzaj... - to my – i odpowednio - kompatybilna do nas – rodzajowo - kobita.
.
To musi – mogla być szpecjalizacja kompatybina gatunkowo i wedlug ich cechy jakosciowej – odpowiednio do gatunku drzewa. - i przez to – te ludzie sa teraz takie różne – wieksze i mniejsze – i takie przysadziste z pośladkami – albo co mają takie szczegolnie dłuższe lub krótsze ręce. - i do dzisiaj są takie! – przez dziedziczenie – chyba – a moze – napewno... - gatunkowe?

ale te rozne kolory – to ja niewiem po co?

Młody – powem ci... - tak do końca - to ja też nie wiem... - może – tak stosownie - i przyrodniczo - na sposób ochrony... - naturalnej – żeby nie bylo ich widać – jak zlażą z tego drzewa te malpy – albo kombinają dopiero – albo – już (kompinują) – jak zejść z tej palmy... - na ten przyklad



Ale – Sluchaj!!!
wroć!...

Młody - jakies drzewa – może zupelnie różne drzewa, żeby z nich zejść - musiały być.
więc... - jenak... - na logikę
– nie na pustyni. Nie w stepie... (tylko) na przykład na jakiejś... - innej

na jakiejś zupełnie innej...
– puszczy...

Może tam, gdzie np. - dzisiaj – podobno jest – Monarchium? - albo Gie-newa – bo podobno takie miejsca różne są – i tam w tych miejscach - podobno na pewno jakieś dzewa są - albo - chyba jednak - kiedyś mogly - albo musialy być. - albo... nie
mogły...

albo ... - albio... – zurrick (- zusamen) – i wszystko... - do kupy. - ale jednak – jakos na pewno było – bo musiało być. - a jak mus – to mus.

(albo – żeś to – franca – Stary?!! – wszystko to do kupy – wymyslił)

NIE!

- podobno – takie drzwa jeszcze sa gdzie indziej. - chocby – jeden - taki był, co mówił, że takich drzew to wszędzie jest pelno - i na biłgorusi... - i - bo taka jest - albo nad amazonką - bo taka - podobno - także jest... - albo byla (- bo nikt takiego kitu by im nie wymyślił i za frico nie sprzedał... że takie cóś)

A - gdzie to? Ta – A....m...a mał -z... - 'ż?onka'?

Niewazne ! - ważniejsze jest to - i tylko to, że takie drzewa - albo są - albo musiały być - a moze jedno i drugie.
Żeby te małpy mogly z nich zejsci i zacząć pracowc, zeby się uczlowieczyć... - to jest (wręcz) – oczywiste! Bo bez pracy – to nie może być nic. - i To mogło być w dowolnym miejscu na świcie. - wszedzie tam... - no – gdzie? - gdzie?.. - tak, to moglo być?.. - tam, gdzie były te drzewa. Na pewno nie na pustyni ani na stepie, - bo nie!

- bo to jest niemożliwe!

Jasne! No – zobacz – to moglo być bardzo dawno temu – na ten przykład - w jakiejś kopalni węgla, albo jak jeszcze takiej kopalni węgla nie bylo. Bo nie zawsze byly kopalnie węgla, bo nie musialy być. Teraz ich nie ma – ale podobno – kiedys takie kopalnie byly. - Wiem, mówił jeden.

- t en Sławomir?

Nie powiem Ci - kto. Bo jak on – okaże się, ze glupoty przez pomyłkę opowiadał – to ja ci nie powem, kto – żebyś się z niego nie smiał.

Ciekawy jestem... - powiedz Młody! - Znasz mnie. Nie będę się śmiał. - Przecież wiesz. - Z-ośliwy nie jestem.
Zresztą
- chyba mnie znasz: nie jestem taki - żeby z nichcącej jakiejś glupoty się śmiać. - Każdemu - jakaś niechcąca głupota może się zdarzyć. Nic w tym śmiesznego.

No to ci powiem: ja to... - sam wymysliłem.

{...} - [???]



-nieee! (- zciemnisz?!) - Młody!.. - no – dobra - ale skąd ty o tym – taki młody – skąd ty o tym wiesz. O tych kopalniach – co podobno kiedyś takie były?

Wykobinowalem sobie kiedyś, że takie kiedyś to chyba musialy być. - dedukcja!

A-aaa! - młody - to ja ci powiem tak – to chyba jest – właśnie – bardzo dobra myśl – ta twoja... - de...? (a!) - e - d... - 'dedukacja'?! - bo (tak!) - ja

ja też – co nieco – wiem:
skoro był taki węgiel – a chyba był – bo do dzisiaj o niem te ludzie jescze, co pamietaja – spiewają te stare piesni.
to tam

pod ziemią musiały być drzewa.

Albo paprocie!

Więc te małpy – bardzo dawno temu – mogły tam z nich zejść – z tych drzew lub paproci - i dlatego tam im zrobli te kopalnie, żeby one te małpy, jak już zeszły z tych drzew...

żeby tam mogły pracować! - rozumiesz?

żeby one się tam mogły - uczłowieczać!!!


- Mogło tak być. Kto wie, mógl być taki plan. A jak był plan – to i mogło się tam tak zrobić. No – nie samo, oczywiscie – tylko z tymi drzewami i z tymi małpami, ktore tam mogly – albo i - musialy tam być. - Bo - samo – to wiadomo – że samo – to nic się nie zrobi.

To włąsnie tak mogło być.

- i tak to wygląda. - Po mojemu... - to tak. (– według mnie...)

Takie cóś – albo bardzo podobna historia - to mówili podobno kiedyś w tym telewizorze. O ktorym Sawomr mi opowiadał.
- a pamięć – to on mial dobrą - bo ze szczerego betnu on był – z prawdziwego. - I to mi wyglada teraz - bardzo prawdziwie – tem bardziej, że Sławoimir – to nie byłżadem śmieć – jak ja, ani żaden – ja... (ja-a k(!)) jaki-ś piasek, ziarno... - jak. - iś - jak - ani jak jaki kamień, ani Papierkowy żaden... czy sprzątajacy – albo inny spec albo szpecjalista... - ja! – tylko on był – z prawdziwego Betonu. To on się nie mógł pomylić.

A jak tu był
ła ta Bewstydna Ulica - i te ludzie z tej Bezwsydnej Ulicy – to ja ci moze jeszcze kiedyś opowiem. - A teraz – śpij, do rana mamy czas:)-S-ss-pokojnie

19-20. 02. 2022 r.

Śpim Mlody!!! - mamy dobrą miejscówke. Żaden wiatr nas z tąd tutaj nie wywieje, - no – śpij! - mówię... - innym razem pogadamy... - ś-pij. – Jutro też jest dzień.

*********

Lit...er... – litrówki?.. - poprawiono - i - (drobne szcze'góły) – poprawiono... - i doprawiono w dnich 20-stym i 21-w-szym. 03(trze -cim) 2022-go r. (oraz 24. 05. 2022 r.)

22. 03. 2022 r. - zatwierdzam. - Autor. (wiosna!) - Panie Sierżancie:)



https://www.youtube.com/watch?v=7haJbo6xHGc

oni - żywe. - jeszczo. 29. 05. 2022 r.

tunguzy? --- (i ewenki...) - da. - (?)


(.)(!)(.) liubov:

https://www.youtube.com/watch?v=7haJbo6xHGc

Dodano: 2022-05-24 17:58:37
Ten wiersz przeczytano 1417 razy
Oddanych głosów: 1
Rodzaj Farsa Klimat Wesoły Tematyka Konkurs
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (1)

jastrz jastrz

Przyjemnie się czyta, choć Twoja proza jest równie
zaplątana, jak Twoje wiersze.

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »