przyjaciel zza ściany
miałem świnkę morską ale wczoraj zdechła
skubana wykąpana wcale bestia nie schła
sąsiad ma posokowca żreć mu daje szynki
a bawarskie golonki popijają winkiem
kupiłem wczoraj slipy w znajomym
lumpeksie
z napisem na froncie zapomnij o seksie
a sąsiad na bokach cały dzisiaj w pasy
na nogach tylko nike a nie adidasy
mam żonę co jakby jest lekko puszysta
jak jej dobrze pójdzie będzie ważyć
trzysta
a od tego leszcza co rano zuchwale
wyłażą na korytarz wydmuchane lale
głowę golę na zero bo mam pewne braki
jeden mięsień mi rośnie sprośnie byle
jaki
a tam kaloryfery bicepsy motyle
a kłak kręcony kończy się prawie pod
grzdylem
mógłby nie leźć przed oczy żal by mi nie
było
ale przyłazi czasem bo tu ponoć miło
że kobieta że dzieci że obiad o czasie
jak mam nie myśleć o tym złamanym biednym
człowieku jak o przyjacielu
Komentarze (4)
Wiersz super!
udany tekst dowcipny krytyczny szczegół z życia
niejednego człowieka:)
Fajny klimat, wesolutki wierszyk, uwielbiam takie:)))
Brawo chłopie. Te slipki mnie rozwaliły. Chichram się,
aż mój pyta, czy mi odwaliło he,he...
Brawo Autor!!!!
Ciekawy i mimo że melancholijny, to rozbawił mnie, też
miałam świnkę, wiem jak schnie po kąpieli:))) i
jeszcze w paru miejscach,wiersz bardzo
dowcipny,naprawdę fajny! Pozdrawiam:)