Ptok majowy
Pewien ptak z nadzieją
siadł na czubku iwy.
Tu zbuduje gniazdo.
Tu będzie szczęśliwy.
O tak, właśnie tutaj,
obok tego buka.
Teraz tylko musi
partnerki poszukać,
musi się pokazać
z jak najlepszej strony
i wyśpiewać miłość
do swej przyszłej żony.
Zaczął więc świergolić
jak ktoś zakochany,
gwizdać i szczebiotać
głosem rozedrganym,
falować, wibrować
z wierzbowej korony
żarliwie szarżując
po najwyższe tony.
Śpiewał, śpiewał, śpiewał
od świtu, do zmroku
ćwierkolił, tyrlikał
jak w jakimś amoku.
Ledwo chwilkę przerwał
- zaczynał od nowa
i nie zauważył
kiedy przeszarżował.
Głos mu zaczął świstać,
w gardziołku coś zrzędzić…
Szamoce się ptaszek
na swojej gałęzi,
skrzypi coś i trzeszczy
jak konary drzewa,
raczej chrypi, piszczy,
aniżeli śpiewa.
Co dzióbek otworzy
- wychodzi żałośnie,
więc wszystkie samiczki
zwiały gdzie pieprz rośnie.
Jaki morał płynie
z tego przedsięwzięcia?
Nie wolno przesadzać
i w najlepszych chęciach!
Komentarze (54)
i czemu w tytule "ptok" ?
fakt nie ma co przesadzać ze wszystkim
pozdrawiam:)
ja też dobry ptaszek pełen chęci do igraszek
Otóż to! :))
Witaj Aniu najserdeczniej. Piękny wychwalający
przyrodę utwór o fraszkowej formie z fantastyczną
puentą!
Pięknie pozdrawiam i najserdeczniej dziękuję za
odwiedziny o poranku, miło mi:-)
Nie wolno! :)))
Tak to w życiu bywa z ptakiem majowym...
pozdrawiam płatkiem śnieżnym:)
Płynnie wyśpiewane od pierwszego po ostatnie zdanie.
Zastanawiam się tylko czy tutaj:
"Głos mu zaczął świstać,
w gardziołku coś zrzędzić… " nie lepiej brzmiałoby
"Głos mu zaczął świstać,
w gardziołku coś rzęzi…"?
Miłego dnia:)
I po ptokach.
Miłego dnia, anno:)