Resztki nadzieji
To nie Twoja wina
tak ewidentnie
odeszłaś wiem
przecież przeze mnie
to ja Cie kochałem
a nie powinienem
powinnaś pozostać
złudnym marzeniem
Niepotrzebnie sięgałem
do chmur za wysoko
bo jakoś wierzyłem
że można tam boso
skąd mogłem wiedzieć
nie pytając wcale
że są tam pułapki
szkła rozbite w żale
Skaleczyłem stopy
najpierw zabolało
a potem coś więcej
niż krew się ulało
bezbarwny płyn
potem mi powiedzieli
wypłyneły z Ciebie
resztki nadzieji
Nie znalazłem dawcy
nie znając grupy
tak się rozpadłem
nie zbierając do kupy
tu leży głowa
tam ktoś widział nerkę
a nocą udaję
że wciąż bije serce
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.