Rewolucja
Wczoraj w nocy w mej dzielnicy
ktoś wypisał sprayem hasło:
"Jutro staw się na ulicy,
skoro świt zabłyśnie jasno."
Wyszli ludzie na ulice
w ciszy stanął łańcuch rąk.
Zanim padło tajne hasło,
ruszył równy, zgodny krok.
Drogą, co do Wieży bram
brukowana z ludzkich krzywd;
stamtąd kłamstwem mamią nas
czas by zburzyć stary mit.
A na wieży płonie stos
palą wszystkie dokumenty,
co przeważyć mogły los
kiedy runą fundamenty.
Kiedy zacznie się powstanie
nikt nie znajdzie prawdy w aktach.
Tylko pamięć nam zostanie
ślad po tych zbrodniczych faktach.
Kroczył śmiało gniewny tłum
choć topniały mu szeregi,
bo nie było w nim przywódcy
co by siłę ich powielił.
Tak stanęli pod bramami
gdzieś tu miała być rewolta.
Czyżby zakpił z kogoś ktoś...
teraz śmieje się po kątach.
Wciąż się boją stracić to
co przez lata budowali...
więc zniewagi przełkną cios
i powrócą do swych zajęć.
Lecz gdy się dopełni czas,
ktoś wypisze znów na ścianie:
"Czas by w ręce chwycić los"
znowu pójdą gdzie powstanie.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.