Rowerek
Dla wszystkich cyklistów...
Wstęgą dróg asfaltem słanych
Wśród lasów,pól i łąk malowanych
Mknie rowerek szybko z góry
Mija auta mija chmury
Pędzi światłem błyskawicy
Napęd tylni biegi w kierownicy
Awaryjne zapalone
Szprychy blaskiem podświetlone
Zębatki jak turbodoładowanie
I hamulce- zawsze można liczyć na nie
ABS-y są też w planie
Lecz chwilowo nie stać na nie
Dech zapiera wdzięk błotnika
Rowerzysty samotnika
Małej jest ci on postury
Lecz nie straszne są mu góry
Potem rzewnie zrasza czoło
I przemierza szlak wesoło
Nogi równo pedałują
Szczyt wysiłku wytrzymują
Za nim kilometrów już tysiące
Łańcuch skrzypi i opony są gorące
Mięśnie w nogach na zakwasach
Reszta ciała gdzieś na wczasach
Na siedzeniu ful pęcherzy
A on wciąż do przodu mierzy
U finiszu tej swawoli
Włos zjeżony i tył boli
Do celu nie wiele już zostało
Więc radośnie się pedałowało
Bez powietrza na alusach
Wszak rowerek to pokusa
I choć zawód sprawi czasem mały
Większość kocha dwa pedały....
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.