Równowaga
Ostatecznie umarła bezdzietna nadzieja.
Wyzionęła ducha
w ciszy panującej nad światem
i w myślach.
Zbliża się biegun chłodu, stałem się
bryłą
zaskoczoną w przezabawnej pozie
cudzego zbawienia.
Serce zasypia w lodowatych dłoniach.
Skrzy się słony lód na policzkach...
A tak niedaleko płoną góry,
Ogień w niecierpliwości naszych ramion...
autor
Syn_Boga_Ojca
Dodano: 2007-04-16 20:22:19
Ten wiersz przeczytano 467 razy
Oddanych głosów: 6
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.