Rozbitek
Wczorajszy dzien byl jedna wielka
tragedia.
Skonczyly sie moje wzloty uczuciowe.
Wiec pokrywka sloika znow sie delikatnie
zassala stwarzajac vacuum w srodku.
Pustka. Gorycz rodza te pare linijek.
Tak naprawde to mam wrazenie ze zalewa mnie
apatia uczuciowa.
Przelewa sie przeze mnie jak balwany na
morzu przykrywajac rozbitka kurczowo
trzymajacego sie jakies deski.
Jego rezygnacja I pogodzenie sie z losem
zabilo panike i strach przed utrata
zycia.
Fakt zblizajacego nieuniknionego konca
sparalizowal jego chec walki o
przetrwanie.
Czas robi swoje plynac nieublaganie (choc
jego pojecie jest tylko wymyslem ludzkim),
gasi z kazda sekunda tlace sie jeszcze
rasztka plomienia zycie.
Jedyny plomyk, ktory do konca nie zgasnie
to plomyk nadziei, ktorej nic nie jest w
stanie ugasic do samego konca.
To on tli sie choc niebo ryczy z olowianych
chmur, a w huraganie rozpryskuja sie
uczucia na miliardy kropelek.
Powoli i delikatnie jakby nie chcialo
uszkodzic, ani wyrwac z apatycznego letargu
uchodzi z niego zycie.
Pozostawiajac za soba zesztywniale z zimna
serce.
Jeszcze niedawno bijace zyciem, tetniace
euforia uniesien, uskrzydlone namietnoscia,
...przeorane ranami z ktorych nie raz
saczyly sie krople z ciernistych roz.
Teraz przypomina chropowaty czerwony kamien
u stop wulkanu na wypalonej erupcjami
emocji ziemi.
Niestety jego chropowatosc i ostre kanty na
poniekad zabliznionych ranach, bezwiednie
rania kogos kto sprobuje don przylgnac.
Jak wielka musialaby byc milosc, ktora
swoim goracem I nieskonczonoscia
wygladzilaby je na nowo topiac plaszcz
lodowy w ktorym zostalo zamkniete.
I tak dryfujac na falach rezygnacji plomyk
nadziei rozswietla ciemnosci w poszukiwaniu
zacisznej przystani w lazurowej lagunie.
Ktora tak naprawde pewnie nie
istnieje...
NEMO

Nemo*

Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.