Rozmowa Pełna Bólu...
-Nie opuszczaj mnie wtedy,gdy Cie
potrzebuję!
Krzyczał w głebi duszy
-Odejdę i w Twoją stronę się już nie
odwrócę
Odpowiedziała by całkiem wiarę w nim
skruszyć
-Dlaczego nie pozwolisz mi walczyć o
siebie?
Przecież było tak dobrze,było jak w
niebie!
-Nie wierzę w niebo,to tylko błękit
Nie mam już sił na kolejne błędy
-Czy to było błędem?!Nie potrafię w to
Uwierzyć,że mówisz takie rzeczy
W kilka miesięcy rozłąki straciłem aż
tak
Na wartości,jak mam Cię odzyskać,jak?
-Nie dasz mi tego czego chcę
Nie dasz tego co chcę mieć
-Czego nie umiem Ci dać?Stojąc obok
Patrzę na Ciebie jak na cud
Moje serce unosi się jak obłok
A dusza czuje Ciebie głód
Czy to nie wystarczy aby być Twoim?
-Nie...Nie wystraczy,nie mam już czasu
-Nie rób tego w taki sposób!
Nie mogę pozwolić Ci odejść
Chcę trzymać ręce Twoje
Nie pozwolę Ci odejść
Błagam złap ręce moje
-Nie wiem czego Ty chcesz?
Nic już nie otrzymasz
Ja już Cię nie chcę!
Nie zdołasz mnie zatrzymać
-Jesteś moją gwiazdą,zejdż
Złap i przytul mnie
-Przestań!Ja idę w swoją stronę
Ty idż w swoją i już zapomnij
-Nie zapomnę o miłości,którą płonę
Nie odejdę dopóki ostatni raz nie dotknę
Twojej dłoni
Tak kończy się "prawdziwa" miłość ich
Nic nie mogło i nie pomogło im
Tak skończyli jako byli kochankowie
Tylko jedno z nich prawdę o tym powie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.