Rozmowa ze śmiercią
śpieszmy się kochać ludzi...tak szybko odchodzą...
-ooo przyszłaś?
Słyszałam, że zawsze nie w porę się
zjawiasz
i zawsze przychodzisz nieproszona!
Usiądź ,
rozgość się proszę...
Na wieszaku powieść płaszcz...
Tak, przy drzwiach postaw kosę...
Nie patrz się na mnie tym pustym wzrokiem
jakbym była Twą ofiarą...
Obie wiemy po co jesteś, więc darujmy tych
morałów...
Moje, życie jakie było???
Zmienne jak to zawsze bywa...chwilę
szczęścia, chwilę smutku, miłość, radość,
strach i gniew..takie zwykłe, wręcz
banalne...
sama chyba o tym wiesz...
Czuję oddech Twój na karku...jejku jaki
zimny jest...
Chcesz już zacząć?
bardzo proszę...nie będę bronić się...
Bezwład i odrętwienie...
zanikający puls...
dreszcze, dziwne mrowienie...
brak tchu...
coś dusi w gardle...nie mogę wymówić
słów...
usta zamilkły na zawsze...
Czy to jest koniec już?
Powieki powoli opadają ostanie spojrzenie
na świat...
serce jakby przestało z mym mózgiem nagle
współgrać...
Lecz jeszcze świadoma...jeszcze żyję
Tak???
Jeju gdzie jest moja dusza???
Widze ją...wzbija się do gwiazd...
Koniec...
Umarło me młode ciało....
A może jeszcze jakąś misję na ziemi do
spełnienia miało?
Może jeszcze plany, cele marzenia do
spełnienia?
Spytałaś o to??? czy nie masz wyrzutów
sumienia???
TY...jak zawsze... już Cię nie ma...
Słychać tylko boski hejnał
..teraz zacznie się tragedia...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.