samotność
..pewien poranek 3 lata temu...
***
bezgłośne nocne drżenie i zaciskanie
powiek
coraz trudniej udawać że świt chłodnawy
nie przedarł się przez zasłonę do rytmu
wnętrza
jak złodziej ciepłoty
chociaż ptak ochrypł i pewnie już blado
od zmętniałego śniegu na schodach
czemu zza ściany sąsiedniej głos męski
nie cieszy się z rzadkiego uśmiechu
kobiecych oczu
lecz wzrasta zazdrośnie nim drażniony?
czasem drażnić by się chciało
ale nie ma kogo
myśleć w pozycji embrionalnej
mniej boli
i juz nie w szumie snu
ale w ramionach czyichś zatonąć się
pragnie
bo własne nie ogarną sensu samotności
wciąż smutno cicho
i dzwoni zegarek
kolejny nazbyt świadomy poranek wtacza
się
na szczyt bólu skroni
by zaraz spaść znienacka w dolinę
melancholii
...wszystko przemija, samotność także...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.