Sanctuary
Bezdomny wędrowiec
Włóczęga bez miłości
Przemierzał heroiczny świat
Poszukiwał celu istnienia
Pewnego dnia zabrakło mu sił
Nie chciał juz od nikogo nic
"Przepraszam" tylko rzekł
Upadł i chciał przestań żyć
Wnet niebo w ciemności obrodziło
A ziemia rozstąpiła się
Anioły i demonysię ujawniły
Toczą walkę o jego duszę
Nieświadomy niczego zaczął modlić się
Obudził wspomnienia w sercu swym
Wnet anioły tańczyc zaczęły
A demony rozpoczęły swój demoniczny
śpiew
Z morza tysięcy ich łez światynia wynurzyła
się
On z amoku przebudził się
Anioły do środka go zaciagnęły
A demony zatrzasnęły drzwi
Pośrodku świątyni tajemniczej i mrocznej
Płonął ołtarz a na nim kwitły kwiaty
Obok tego stała kobieta-elf
Która swą mocną do trunku nakłoniła go
W niepewości swojej podszedł i zerwał
delikatny kielich by mógł nektarem napoić
się
Nagle umarł i na nowo narodził się
Lecz teraz wiedział gdzie swej wędrówki
jest cel i sens...
Interpretacje pozostawiam czytelnikom :)
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.