Schizma II
Zgiń, przepadnij straszliwa bestio
Śliniąca się na mój widok potwornie
O ślepiach pustką ziejących złowieszczo
Jakby wieszczących, że jest już po mnie
Wyciągasz swe macki po wszystko co moje
By zniszczyć to w ogniu piekielnej
złości
Zostało już tylko przywdziać zbroję
I powierzyć swój los opatrzności.
Wściekle siekałem cielsko demona
Odrywając płaty skóry przegniłej
Lecz to nie mogło gada pokonać
Z całą więc siłą w łeb uderzyłem
I w geście triumfu uniosłem ramiona
Stojąc nad lustrem, które rozbiłem.
Komentarze (2)
wyeliminowałabym pierwszw słowo gdyż brzmi to zbyt
protekcjonalnie. "zgiń, przepadnij, a kysz " itd.
taka skromna uwaga. natomiast całośc mi sie podoba.
fajnie ujęty temat.
ciekawy
pozdrawiam