Schizoid Man
Wsłuchuję się w ciche oddechy ścian, w
odgłosy przeszłych epok…
Przywieram rozwartymi dłońmi do chłodnego
tynku,
całując drobne pęknięcia, grudki
cementu…
… sponiewiera mnie swoim milczeniem noc… ―
melancholia opuszczonego miejsca…
Oplatają mnie senne krajobrazy,
widziadła o nieustalonych rysach twarzy…
Wdycham zapach palących się świec,
których blask unicestwiają mżące piksele
samotności…
Gdzieś tu i tam
pozostał
nikły ślad,
jakaś niestarta plama...
… rysa, odpryśnięty lakier, wkłuwająca się
boleśnie pod paznokieć wystająca zadra,
…
Czasem trzask rozsychającego się drewna ―
oznajmia, jakby czyjąś obecność…
Czyją?
Śledzę snujący się cień wśród rzędu
zakurzonych książek, starych czasopism,
gazet…
… ktoś najwyraźniej czegoś szuka,
a co zapomniał za życia…
Zwiedzam bezkres milczenia
z kapiącymi na moje palce
kroplami rozgrzanej stearyny…
Pod sufitem,
w kącie
― plątanina rur…
… umywalka z rdzawym nalotem,
ciężka żeliwna wanna
na krzywych, krótkich nogach…
Kołyszące się wizje w blasku dopalającej
się świecy, migotliwe omamy…
Stąpam po zimnej terakocie,
niby po ciele mojej umarłej matki…
… gdzieś w oddali ―
roznosi się
chrzęst
mechanizmu…
… zaraz potem ― gong stojącego zegara…
GONG… ―
i znowu
― GONG…
… po chwili ― dopada mnie
rozsadzająca półmrok
― szumiąca w uszach piskliwa cisza…
… za kolebiącym się o futryny otwartym
oknem ― jedynie wiatr, bezbrzeżna noc…
(Włodzimierz Zastawniak, 2022-01-02)
https://www.youtube.com/watch?v=js5Kajnf5N4
Komentarze (3)
Poruszający przekaz. Boję się chwili w której poczuję
taką samotność.
Pozdrawiam:)
errata; piętnasty.
Piętnmasty i czternasty wers /od końca/ brzmi
porażająco.