Sen
I Ciężka i głucha spadła noc
Zbyt mocno do poduszki głowę przycisnął
Orfeusz
Brak sił by walczyć
Brak sił by być
Lecę przez łąki zielone, trawą porosłe
Dotykam gwiazd, ponad ziemią wzlatujących
Kształtuje i naginam rzeczywistość
W cuda najlichsze i kłamstwa największe
Najpiękniejsza w życiu chwila,
ale…
Wiem,że to sen, mimo to…
Lecę przez bezkres oceanu czasu
Przez chwile stracone i tym w skupieniu
przetrwanym
Gdzie myśl pojedyncza staje się całym
światem.
Najpiękniejsza w życiu chwila,
ale…
Wiem,że to sen, mimo to…
Lecę tak bezwolnie nie dbając o jutro
Zbyt wielkie to słowo by je smakować w
całości
Tak wiele nadziei niesie z ranem, by umrzeć
wieczorem
Bo nie rozum , lecz nadzieja budzi jutro
Najpiękniejsza w życiu chwila,
ale…
Wiem, że to sen, mimo to…
Lecę zanurzony w ideałach
Oddycham nimi, jem obiad i idę spać
Jak na butach pył
Na ideałach osiada zwątpienie….
Budzę się tak ciężko na duszy
Ulatuje zwiewny rozmyślań czas
Pozostaje prozaiczny sens spraw
Nie wierzę już że wzlecę i dotknę gwiazd
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.