Sen
skonał wiatr
wysechł deszcz
zgasły świece
odszedł pies
wierne uszy słyszą ciszę
zakwita we mnie
bezkłopotliwa nietroskliwość
bezświatłość
i bezsłowność
świadomość odwraca myśli w sen
słyszę
po czarnej tafli morza
którą pieści dłoń księżycowego wiatru
przemykają oniemiałe pocałunki
kochanków
z przeciwległych brzegów
widzę
to pragnienia dążą ku spełnieniom
zadziwiając czas
oszukując przestrzeń
ośmieszając prawa
rozświetlają niewidzące oczy
posyłają uszy w wielkie zasłuchanie
słów szeptanych o tej samej rosie
zawstydzonym niemożliwościom
dają dotyk wszech spełnienia
czuję
na prostych ulicach wyjące tłumy
nurzają gołych ramion przerażenie
w złotych misach pełnych świętej bieli
śnię
purpurowego nieba upadające sklepienie
rozrywane palącą błyskawicą
z kościelnych wież
stojących na wzgórzach
wiatr płonące dzieci zrywa
i niesie je matkom w ramiona
ponad głowami które strach do ziemi
nagina
szeroko otwarte oczy kruszą biel
to sufit
bijący po sąsiedzku zegar nie zapomniał o
mnie
słyszę
widzę
czuję
wstaję
uderzeń było siedem
Komentarze (7)
Ciekawa refleksja:)pozdrawiam cieplutko:)
Słąwomir, Sotek, AMOR dziękuję za ciepłe komentarze :)
Pozdrawiam.
Anula-2 - dobre powiedzenie :)
Pozdrawiam.
Interesujący, refleksyjny wiersz, pozdrawiam
serdecznie :)
Ładna refleksja rozbudzająca wyobraźnię czytelnika.
Pozdrawiam:)
Marek
Bardzo ciekawy i obrazowy wiersz.
Podoba mi się. :)
Pozdrawiam serdecznie.
"Sen jest to skracanie sobie życia, w tym celu,
aby je wydłużyć." - Tadeusz Kotarbiński.
Pozdrawiam Mirku, temu Panu w ciemno możesz
zawierzyć.