sen o Castrare/ proza
W sierpniu tego roku skończy sześćdziesiąt
dwa lata. Sam nie wie kiedy zrobił się taki
stary, tzn. nigdy by się do tego przed
nikim nie przyznał. Wciąż dobrze wyglądał,
wysoki i postawny, czuł się dobrze w swoim
ciele. Wiedział też, że podoba się
kobietom. Potrafił być miły kiedy chciał i
nieprzyjemny kiedy chciał.
Piętnaście lat temu rozwiódł się i nie dał
się żadnej zatrzymać na dłużej. Lubił swoją
samotność, sam sobie "sterem i okrętem",
bez niepotrzebnego wysłuchiwania
"babskiego" paplania co powinien robić, jak
żyć. Oczywiście bywały w domu też kobiety,
ale na krótko, był przecież mężczyzną i
lubił seks.
Czasem kiedy odczuwał brak rodziny
odwiedzał na krótko siostrę lub córkę. Tak
było fajnie, to mu wystarczało.
Pracował w laboratorium chemicznym, już w
niepełnym wymiarze godzin, czasu miał więc
aż nadto. W zimie jeździł na narty, latem
wakacje z żaglówką, zawsze spotkał jakąś
interesującą kobietę na krócej lub dłużej.
Był samowystarczalny i takich kobiet też
szukał, nie owijających się jak bluszcz
wokół faceta. W internecie mógł znaleźć
mnóstwo samotnych, niezależnych kobiet,
które chciałyby jeszcze raz poukładać swoje
życie. Ostatnio właśnie poznał interesującą
brunetkę, rozwiedzioną, współwłaścicielkę
małej kliniki weterynaryjnej. Spotkali się
najpierw na kawie, później on przyjechał do
niej do domu, podobała mu się. Młodsza o
osiem lat, zadbana, a nade wszystko
kobieta, której nie trzeba sponsorować.
Przede wszystkim chodziło o seks, jej
również na tym zależało, czuć było, że
obojgu sprawia to frajdę. Przeszkodą była
duża odległość od siebie, ale jeśli jej
zależy to przyjedzie, myślał. Wiedział już
to o kobietach, sam rzadko dzwonił, że taki
zapracowany, to one najczęściej wydzwaniały
za nim.
Właśnie te jego zbliżające się urodziny,
już tylko miesiąc został. Ona chciała żeby
pojechali gdzieś razem, on jeszcze się
zastanawiał jak je zorganizować. Nie lubił
imprez urodzinowych, swoich również. Wanda
- tak miała na imię - upierała się, żeby
zrobić to z małą "pompą", czego nie lubił.
Rozmawiali na skype i pytał ją co robiła
dzisiaj. Opowiadała bez emocji, że miała do
wykastrowania dwa koty i jednego psa. Temat
był interesujący, zaczął wypytywać o ten
zabieg, jak wygląda, na czym polega, jak to
jest w przypadku większych zwierząt
np.konia albo byka? Kiedy opowiadała jak to
się przeprowadza, mimowolnie odczuł w dole
swojego brzucha dziwny ból i ucisk. Nie
chciał więcej o tym rozmawiać. Wanda z
uśmiechem powiedziała, że bardzo podobnie
takie wytrzebienie wygląda u ludzi. Uznał
temat za zamknięty, jeszcze wymogła na nim
zgodę na zorganizowanie urodzin.
Kobiety...
Tego wieczoru czytał jeszcze przez godzinę
książkę, wziął szybki prysznic i do łóżka.
Ostatnio miał problemy z zasypianiem,
najpierw próbował liczyć barany, później
analizował wyjazd z Wandą - nie był do
niego przekonany...Zasypiał, całą noc
nerwowo spał, nad ranem zaczął śnić...Śnił
o Wandzie ubranej w fartuch weterynarza,
trzymającej w rękach metalowy przyrząd
do... kastracji. Na stole leżał już poddany
narkozie duży pies. Patrzył jak ona wygala
jego sierść, następnie założyła tzw. pole
operacyjne, kiedy nacięła skórę poczuł ból,
sam nie wie dlaczego, przecież to pies był
operowany, nie on. Później przesunęła jądro
z moszny i wyciągnęła razem z powrózkiem
nasiennym, podwiązała, wzięła nożyczki i
przecięła. Sam siebie usłyszał jak krzyczy,
jednocześnie budząc się z upiornego snu.
Zapalił nocną lampkę i zobaczył lekko
zakrwawiony palec. Teraz był już
przerażony, pobiegł do łazienki, usiadł na
sedesie i oglądał penisa ze wszystkich
stron. Widać było małe skaleczenie, które
nabiegało krwią.
- O Boże, co się stało?!- powiedział na
głos przerażony.
Była siódma trzydzieści, za wcześnie, żeby
umówić wizytę do lekarza. Trzeba to
zdezynfekować, sięgnął do apteczki po wodę
utlenioną i polał, stojąc nad sedesem.
Zawył na głos z bólu. W lustrze wychwycił
swoją twarz skrzywioną grymasem bólu i
strachu.
- Co mi się stało? - nie mógł zrozumieć.
Postanowił nie czekać do otwarcia
przychodni, tylko pojechać do szpitala.
Trzęsącymi się rękami założył prowizoryczny
opatrunek i ubrał się. W aucie nie mógł
włożyć kluczyka do stacyjki.
W szpitalu panował jeszcze spokój, podszedł
do dyżurki, w którym siedziała
recepcjonistka i powiedział, że musi go
natychmiast obejrzeć lekarz.
- Co panu jest? - zapytała. Nie wiedział co
ma jej odpowiedzieć.
- To delikatna sprawa, muszę z lekarzem.
- Dyżur ma pani doktor Chmielewska.- No
nie, tylko nie kobieta, pomyślał.
- A czy może lekarz, mężczyzna?
- Ma pan coś przeciwko kobietom?- No
nie!!!Zaraz uduszę tą "babę", już
kipiał.
- Dobrze poproszę kartę ubezpieczenia, na
oddziale jest też chirurg, zaraz zejdzie do
pana. Proszę poczekać w izbie przyjęć.
W pomieszczeniu było krzesło i kozetka, ale
wolał stać. Chodził ostrożnie jak z
pampersem, bolało go i piekło.
Lekarz okazał się młodym człowiekiem.
Opowiedział z czym przychodzi.
- w zasadzie powinien obejrzeć pana
androlog a nie ja - powiedział lekarz. On
też o tym wiedział. Lekarz kazał się jemu
rozebrać i usiąść na krześle.
- uu...kto to panu zrobił? - zapytał
lekarz, sam w sobie kurcząc się.
- nie wiem, chyba ja...
- jak to, sam pan to sobie zrobił?- spytał
lekarz - źle to wygląda.- Teraz on sam
przyjrzał się jak małe zadrapanie
przerodziło się w rozległy nabrzmiały
siniak. Zatrzęsło nim.
- w zasadzie "baba", weterynarz.
- "baba"? Chciała pana wykastrować i jej
pan uciekł?
- niezupełnie, chyba ja sam się
skaleczyłem, sam nie wiem jak. Miałem
sen...
Opowiedział o swoim koszmarze. Widział jak
lekarz śmieje się ukradkiem.
- wie pan, kastracja w pana wieku już może
być niepotrzebna. Jeszcze trochę i wejdzie
pan w andropauzę - lekarz zażartował.
- jak pan myśli, czy on będzie dalej
sprawny, znaczy, czy będzie stał jak
dawniej?
Teraz lekarz śmiał się nie ukrywając
tego
- myślę, że tak :))))- gówniarz, pomyślał o
nim.
Wracając do domu wiedział już, że z Wandą
więcej się nie spotka...
Komentarze (31)
och te sny :) Czasem coś dobrego, a czasem coś złego
:)
Dziękuję za czytanie i komentarze :)
W pewnym wieku panowie powinni zacząć zastanawiać się
nad przygodami z Wandą. Taka wysterelizuje wszystko do
końca.
Super napisane (jak zwykle).
Pozdrawiam serdecznie.
ja bym opowiedział sen mojego kolegi ale nie nadaje
się do publicznego opisania:)
pomimo że to był tylko kawał a opowiadany jako jego
sen i że to przez niego spóźnił się do pracy:)
Wyobraźnia
przez duże Naj
i faceta
mamy bez jaj:)
Pozdrawiam z humorkiem:)
Widać, że facet miał bujną wyobraźnię, he, he. Bardzo
dobry tekst. Pozdrawiam
Fajne opowiadanie,pozdrawiam serdecznie
Bardzo ładny przekaz! Pozdrawiam!
al-bo, już myślałam, że planujesz kogoś wytrzebić :)))
WN, jednak nie usunę :)W moim odczuciu nasza
podświadomość ma ogromny wpływ na nasze życie. Męski
organ jest ogromnie wrażliwy na różne bodźce. Wiesz,
moja ciocia miała sen, że biła się z kimś, wyobraź
sobie, że wstała rano z siną ręką, a z nocnej szafki
wszystko było zrzucone. Jakaś doza realizmu jednak w
tym jest :) Oczywiście nie wszystkim musi się podobać
:)
al-bo- nie będę biła, wiem, że długie :))
dziękuję Wszystkim za czytanie, nie miałam dzisiaj
czasu odpowiadać - czas dla rodzinki :)
Zosiak, dziękuję za podpowiedź, masz rację. Wiesz ja
to pisałam z marszu, nawet nic na "brudno" nie mam,
poprawię :)
Bardzo mi się spodobało Elenko. Sen mara!!! Szkoda
Wandy, pewnie fajna babka, ale cóż...
Dziękuję za uśmiech:)))))))
mówiąc o natchnieniu - miałam na myśli długość tekstu,
przyznam szczerze, że nie doczytałam do końca...
Elenka, nie bij:)
Słusznie, są gusta i guściki, a my mamy w sobie
zadziwiającą cechę. Nie cieszy nas dwadzieścia dobrych
słów, gdy trafi się jedno na nie. Eleno, ty jesteś
autorem i ty decydujesz, a jednak przytoczę tu
anegdotę o naszej noblistce.
"Zapytano panią Szymborską, jak to robi, że pisze tak
dobre wiersze.
Odparła:
- Mam w domu kominek"
Pozdrawiam ciepło:)
Nie wyrzucaj, nie usuwaj, nie słuchaj wielkiej
niedźwiedzicy!
Może ta humoreska nie trafiła w jej gust, ale - jak
widzisz - wielu innym się podoba.
I, jako humoreska właśnie, ma dozę absurdu. Absurdu,
którego nie akceptuje, jak czytam, w.n. Ale tylko
chyba ona.
Więc nie bierz do głowy!
Elenka, chyba mnie natchnęłaś:)