Sen o martwym polu
idąc w bezkres martwej ojczyzny
pustyni złożonej z jałowej ziemi
szukałem dawnej niewiadomej
drogowskazu
nie malowniczy pejzaż zobaczyłem
rozciągnięty na wiele staj
wrzask dudnił w uszach
a siły uszły z braku dobroci
w tym przeklętym kraju
cierpienie ukryte w przydrożnym kamieniu
ani wody zimnej ani schronienia
przed szaleństwem które czyha
w piekielnym słońcu i skwarze
pył tak gruby niby wielki siewca
zrzucał z góry łuski pełne ugoru
jakby miał zamiar hodować
beznadzieję w tym podłym miejscu
z daleka widmo gór majaczy
niejako uśmiech szkieletu
który zaprasza do pochodu
w ostatnim dniu świata
jak gorzki w tym czasie
musiał być stwórca
żeby zbudować świat
tak daleko od szczęścia
tak daleko od domu
tu godzina wieki trwać może
uszedłem dalej mijając
ostatnią kanwę niegodziwości
u progu ostatniego dnia litości
Komentarze (4)
Wiersz dający do myślenia, zadumania. Aby go zrozumieć
tak naprawdę do końca nie czyta się go raz, lecz wiele
razy - i nie znudzi. Chciałbym abyś ocenił również
moje, byłbym bardzo wdzięczny. ;)
mnie do głowy przyszła pustynia;)
hm,to raczej nie sen.Pewien opis,martwicy,ETC.Dziękuje
droga Czatinko,że czytasz moje wypociny.Pozdrawiam.:)
To tylko sen, obudź się i zobacz, nie jest tak źle .