Sen1
Wystarczy wyłowić nocą kilka gwiazdek z
wody podbierakiem i wysuszyć na słońcu
żeby przyniosły szeście...albo łatwiej
będzie oprzeć drabinę o krawędź nieba i
zerwać je jak dojrzałe jabłka
-Nie tak nie można- odpowiedziałem po
chwili-Możesz je uszkodzić i nie będą już
użyteczne.
Spojrzała księżycowymi oczami w niebo
wyciągając dłoń przed twarz.
-Spójrz teraz bardziej migoczą- dodała z
uśmiechem mrużąc powieki.- Wystarczy
patrzeć przez palce. Widzisz?
Nie widziałem jej dłoni. Ciemność zjadła
już wszystko w koło.
- Nie tak szybko- odpowiedziałem łapiąc ją
za nadgarstek i nadając jej dłoniom
wolniejszego tempa.
-A teraz spójrz na palce i zobacz jak
rozpływają się gwiazdy. Widzisz to?-
Odpowiedział jej niemy uśmiech.
Ciepły wiatr gładził wszystko wkoło
oplatajac objęciami każdy najmniejszy
szczegół w swoim zasięgu.
-Pamiętasz co się stało zanim mnie tu
znalazłaś?- Zapytałem szeptem nie odrywajac
jej od podziwiania nieba. Dziwne miała je
na codzień a zachowywała się jakby widziała
je po raz pierwszy.
- Byłam u takiej małej dziewczynki a kiedy
wróciłam po prostu się zjawiłeś.- Odparła-
O zobacz jaka piękna widzisz?
Istotnie w jej palcach lśniła maleńka złota
iskierka rozjaśniając otaczającą ciemność.
Pewne szczegóły zaczęły być widoczne.
Dziwne bo jedynie podczas snu miałem okazję
nie bać się wysokości. Byłem jednak
stanowczo zbyt niespokojny patrząc że z jej
strony brak jakiejkolwiek reakcji. Nie
miałem okazji zapytać czemu czuję się tak
bezpiecznie siedząc nad jeziorem pośród
drzew i bliżej mając do gwiazd niż do
ziemi.
Moją uwagę przykuła twarz rozpromienionej
kobiety ślicznej jak anioł. W jej oczach
odbijały się migotliwe świetliki którymi
żarzyła się schwytana przez nie gwiazdka.
Zapomniałem na moment o lęku.
Jak myślisz ona jest szczęśliwa?-zapytała
nie odrywając wzroku z płomiennego
skarbu.
-Nie wiem- odparłem wstając z miękkiej
ziemi- Złapane motyle nie są z tego powodu
zadowolone.
-Więc ją uwolnię
Przez chwilę było mi nie dobrze i zakreciło
się w głowie. Nie chciałem patrzeć w dół
ale zrobiłem to mimowolnie. Wysokość na
której byliśmy zwiększyła się
niebezpiecznie pomimo tego że wciąż czułem
stabilną twardą ziemię pod stopami.
Przesunelem się niespokojne kiilka stóp do
przodu.
Nie było żadnej ziemi pod stopami nie było
trawy mchu czy piasku. Mgła. Wszędobylska
gęsta mgła snująca się jak śmietana pod
nami, zalewajaca nam bose stopy. Przez
moment widziałem krawędź mgły, czubki drzew
i rozlane wkoło jezioro. Przez krótki
moment gdy jednak wypuszczona przez Aniołka
gwiazdka odleciała jak sploszony wystrzalem
ptak zostaliśmy znowu sami.
W ciemności przesunelem się z kierunku z
którego wróciłem i poszukam po omacku jej
dłoni. Gwiazdy odbiły się mocniej w wodzie
jeziora dzięki czemu znowu mogłem rozpoznać
niektóre kształty w tym burzę jej włosów.
Musiała to zauważyć.
Uśmiechnęła się do mnie. Wiedziałem to na
pewno.
-Nie możemy siedzieć za długo na tej
chmurce- powiedziała cichym głosikiem
osłaniając wąskie Ustka dłonią- Ona chce
płynąć dalej a my musimy tu zostać.
Poszukamy innej.
Nie wiedziałem czy iść z nią czy zostać
jednak nie musiałem czekać zbyt długo by
podjąć decyzję zrobiła to już za mnie
ciągnąc mnie za rękę i wykonując zwinny
skok lub kilka i zanim spostrzeglem byliśmy
na dzikiej plaży nad jeziorem. Wtedy
właśnie się obudziłem
Komentarze (3)
Bardzo piękny, wręcz magiczny kawałek prozy :-)
ciekawy sen, myslałam , że bedzie w gatunku
"fantastyka" :)
Całkiem niezła proza...Zakradło się kilka literówek,
warto poprawić:)