Senne natchnienie…
Bezgwiezdne niebo ciemnością swą
nocne zjawy wabiło…
Księżycowe oko podążało promienistą drogą
za każdym toni ruchem
W ciszy tej, mrokiem ułożonej
Jednostajny szmer głosił nauki chwałę
Pieśń jedwabną drzewa plotły
Traw napięte, wątłe struny
Melodię senną nocy klawisze
W monotonny szum zasnuły
Aż gwiazdy niewidomym zapłonęły blaskiem
I mrok…i cisza…
Początek dały sennemu
natchnieniu…
A tam za bieli horyzontem
Tworzyłeś swe cichociemne odbicie
Obraz tej głuszy liściennej
Tęskne pióra wolności malowały Twe
oczy…
I widziałam jak ulatywały w czerń…
Przejrzysta otchłań…
Twe marzenia…
Dymem lekkim i płowym umykają…
A w oczach Twych aż jasno się
palą…
Niczym dzikie puste pola…
Płyną rzeka wezbraną do stóp mych…
By w dłoniach popiół czuć…
A w Twym sercu, ciszy nocnej harfa drga
Zapomnieniem…
Światełko tam migoce…
Zbłądziłeś w me grani…
Słowa tu węzły uczuć plączą…
Uśmiech z bólem kroki tańca
układają…
Nie tędy Twa biegnie droga…
Ścieżka tak bliska spełnieniu
Czarne…czarne słowa…
Nie te oczy szukają…
Choć podobne serca krzewy…
Ranią boleśnie, gdy dotykasz nici
ciała…
Nie tędy Twa wstęga życiowa…
Tu znajdziesz dywan czerwony
Świeżą krwią pokryty…
Łzami niespełnienia…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.