sesja
Pani Monice
przełykam ślinę
drętwieję
na pewno umrzemy
najważniejsze zdążyć wybaczyć
i jeszcze przeżyć stratę siebie
głos wbija się we mnie
siedzę nieruchomo
krzesło jednak skrzypi
monety dźwięczą w kieszeni
telefon woła głucho
rozpoznaję jego drżenie
wierzę w chwilę
w której milczenie upomina się o głos
pytaniem
nie chodzi tylko o trwanie
chodzi o zgasłe uśmiechy
wykrzywione usta
i bladość
której nie da się pomalować
i o słowa
bo umierają pierwsze
teraz jeszcze płyną między nami
wybieram ich tyle
żeby czuć
że ciągle jestem
wracam do domu
zanim włożę klucz w drzwi
porozmawiam z wiatrem i z deszczem
przekrzyczę starego kosa
gnieżdżącego się w krzakach
stracę oddech wciągając powietrze
sesja potrwa jeszcze
Komentarze (5)
W wierszu wyczuwam nerwowa atmosferę, jakiś niechciany
stan.
Pozdrawiam.
Marek
Ten wiersz wywołuje niepokój...pozdrawiam :)
przeszedł mnie dreszcz to tak jakby o śmierci
Dobry wiersz, który zostawia szerokie pole do
interpretacji.
Dobrego dnia życzę.
Rozumiem na swój sposób. Stawiam, że chodzi o
terapeutyczny wymiar ,,sesji''.