show
fanfary, oklaski, podniecenie tłumu
leży skazaniec pod śmierci piętnem
chwila rozrywki, heroizacja bólu
konferansjer z amerykańskim akcentem
wychodzi na scenę pedalskim krokiem
niech się nacieszy rozkosznym widokiem
banda troglodytów w porcelanowych
maskach
co tam prawa, czymże jest łaska
lecz jakieś prawo obowiązuje
w końcu show wymaga rozterek idola
czy ktoś uratuje czy odmieni się dola
tłum krzyczy, tańczy, wiwatuje
pędzi wybranka z chusteczką napalona
wzdycha i płacze, jaka biedna to ona
i jak walnie w ryj patelnią z tefalu
i rozbryźnie się krew od siły metalu
i twarz w kawałki rozflaczy na boki
i wypłyną na wierzch mózgu posoki
nie ważne ze to nie jego żona
w gazecie napiszą czego lud pragnie
bo w fałszywej idei taplamy się bagnie
co napiszą rzecz z góry wiadoma
ze to sprawa mafii, albo zupa była za
słona
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.