Się
Się rozmyśliło,
Wlepiwszy gały w widok za szybą,
gębę otwarłszy na sposób rybi.
- Będę myślało! I ani chybi -
wrzasnęło rybio, nie będąc rybą –
nie będzie głupot w moim dumaniu!
I nie ulegnę błędnym mniemaniom!
Po czym statecznie gębę przymknęło,
rzuciło okiem w lewo i prawo,
I sobie jęknęło nieco niemrawo.
- Ryba nie gada! To mi umknęło!
Się rozmartwiło.
Bo jak tu teraz rąbnąć życzenia,
gdy się je zmyśli, a głosu nie ma!
Nawet płetwami, tymi obiema,
pisać nie można pomimo chcenia.
- Toż to jest jawna dyskryminacja!
Oddać głos rybom! To stanu racja!
I znów zamilkło dziwem najdziwszym.
- Wszak ani jedna skarg nie podnosi
–
nagle olśniało – że rozdziawiwszy
gębę na oścież milczy w godności.
Się rozcieszyło
takim obrotem rybiej natury.
I już wiedziało, że rybom klawo
tak żyć wiernie swym rybim prawom.
(Bystre z nich bestie, choć bez matury.)
Nie nazwie przecie nikt sparysomy
tak pieszczotliwie: małpą w czerwonym
i żadnej rybie nie strzeli do łba
nacierać z ikrą w obronie własnej,
a potem śmigać na badania DNA
- No, żyć najrybiej i bezhałaśnie!
Się rozżyczyło.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.