sklep z parapetem z jaśminu***
wchodzę do sklepu
z używanymi spojrzeniami
mimowolnie wypożyczę
te bezszelestne
Te milczące spojrzenia
rzucane ukradkiem
zza zamkniętych powiek
ciche westchnienia
otępiające bezwiednie
dzikie sumienie
chwilowa amnezja
bezcielesnego amanta
skradzionych nadziei
klimatyczne pomylenie
w żołądku bezsilności
na seledynowym okręcie
frywolności zachowań
czytam z ręki
chwytam łapczywie nadzieję
i chce złapać teoretycznie
diabła za koniec spódnicy
i kiedy otworze pudełko
okaże się że jest puste
a ja i tak nie będe miała odwagi
złożyć rekalamcji
w starym sklepie z parapetem z jaśminu
,,człowiek rodzi się, by umrzeć"

Fifeczka



Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.