Skype me! - 6 / PROZA
Heniutek wczoraj się odważył i zadzwonił do
mnie na Skyp’a i mówi, że tą moją analizą
karty dań na wymarzoną przez niego kolację,
zabiłam mu ćwieka, więc czekał..., aż mu
przejdzie. Ten stan, po zabiciu tego
ćwieka... I gdy tak ćwierkał, to mnie się
przypomniało, jak w Ciechocinku walczyłam w
sanatorium z komarem, cha, cha, cha...!
Zatem słuchaj, bo było tak... Siedzimy z
koleżaneczkami w naszym sanatoryjnym pokoju
i właśnie omawiamy miniony „dancing
taneczny”, cha, cha, cha! I między
opowieścią Zosi o Jarku i Tosi, a jej salwą
śmiechu, zerknęłam na ścianę i co widzę? No
co ja widzę?! No komara widzę na tej
ścianie! Masz pojęcie?! Komar w samym
środku listopada, na samym środeczku mojej
ściany! Jak nic, krwiopijca zechce mnie
wyssać nocą do ostatniej kropelki krwi! No
więc po cichutku, aby go nie spłoszyć,
chwyciłam za mój klapek marki ADIDAS i ...
łup! W sam środeczek tego komara! I co?! No
jak co?! Klapka nie mogę od ściany oderwać!
I myślę sobie: no jak, taki komar taki
silny!? Klapek ucapił i nie puszcza?! No to
ciągnę z całej siły, aż wybroczyny mi
wyszły za uszami i.... yes! Wyrwałam mu
tego klapka. A on dalej na swoim
stanowisku! No to zbliżyłam się do niego,
włączając ZOOM optyczny, czyli odsuwając
nieco moje szkiełka, jak lupę i co widzę?!
No co ja widzę?! Ano ćwieka widzę – gwóźdź!
Ktoś go w ścianę zabił, aby mi scenerię
ożywić martwą naturą!
No i zaraz opowiedziałam o tym Heniutkowi,
a on, że nie rozumie co ja w tym gwoździu
widziałam i jak ja mogłam komara zobaczyć!
No więc się wkurzyłam, bo jak tak można
pytać ślepego, jak mu się widzi komar na
ścianie!? I przez to wzburzenie poszłam
sobie na dymka, nie doszedłszy do wątku
nieomówionego śniadania i domniemanych
ogarków, które po nim zapewne by
zostały.
Pominę też opis moich koleżaneczek
turlających się ze śmiechu po wykładzinie
PCV, bo widok był nieprzyzwoity i nawet
starszej pani nie wypada tak obscenicznych
pozycji słowami opisywać, a właściwie, to
tego się po prostu nie da opisać!
A teraz pędzę do Vision Express, bo
promocję mają – dają tyle rabatu na
oprawki, ile ma się lat! No to się ucieszą,
jak zobaczą w moim dowodziku magiczną
liczbę - sto pięć, cha, cha, cha!!!
Komentarze (42)
:)))))))
:)))))))) Super, super aż mnie brzuch rozbolał ze
śmiech bo ja okrąglutka jestem i mój brzuszek ze
śmiechu dostał drgawek a czkawki. Pozdrawiam
cieplutko.
Resztę przeczytam jutro bo dziś mam dosyć śmiechu.
:)
:)
Masz tio jak w banku, Andreas! Cmokk :)
Jezusie słodki,jak ja to mogłem wczoraj ominąć.Gdyby
się innym znudziło,pisz Elu,na mojego maila.Buziaczki.
Dzięki za poczytania z uśmiechem :)
Musiałam jeszcze raz się zalogować, tylko po to żeby
zagłosować. No kto to widział, ale miło było
poczytać:))
no,no ale masz w Heniutku przyjaciela, jest z kim
pogadać - chociaż
fajny monolog,
no tak, ale kapcia brak
Jak zawsze uśmiałam się do łez:):))
Pięknie! Życie nie jest nudne,
choć z siebie się śmiać najtrudniej!
Pozdrawiam!
:)
:)
Dziękuję, Dziewczyny :)
No nie Elu jak mogłaś napisać wesoły :))on jest
zaje....e wesoły, jeszcze raz czytam :)))))).
Pozdrawiam bardzo serdecznie