Ślady piękna
Ślady piękna
Widziałem ogród w rannej rosy krasie,
kiedy w jej objęciach tonął jeszcze cały,
jakby czekał sennie aż słońca promienie
dotykiem gorącym dadzą przebudzenie,
-by z dniem zapanował jego czar
wspaniały.
Resztki mgły pozostałej po nocnym
uśpieniu
unosiły się lekko nad kwiatów zatoką,
wtapiając powoli swój obłok nieśmiały
w aromat powietrza upojnością stały,
który wszystko otaczał cudowną powłoką…
Gdy tylko mgły tej odpłynęły ślady
na tle łagodnego,czystego błękitu,
zza chmur,co miejscami bielą się
kłębiły,
wyjrzało słońce,czyniąc blask przemiły
pełnią okazałą i siłą rozkwitu…
Znak był to,iż pora nadeszła właściwa,
aby snem spokojnym ogarnięte kwiaty
nowy dzień uczciły kolorów pochodem
a władając całym obszernym ogrodem
ukazały wreszcie barw wachlarz bogaty…
Posłuszne rozkazom „ złotego oblicza „
chcąc zgromadzić w sobie urok wymarzony,
- te troskliwie okryte ciszą pąka
młodego
i te rozwinięte już dna poprzedniego…
- ożyły natychmiast bujnością korony…
Była tam róża o puszystych płatkach,
samotnie rosnąca na skraju ogrodu,
wsłuchana uważnie w śpiew ptaków kojący,
wiernie jej urodę swym głosem sławiący,
...bez przerwy od rana do słońca
zachodu.
A wiatr swawolny pieścił ją zalotnie
własnego tchnienia dotykiem szumiącym,,
prosząc,aby chwilę mógł przy niej
posiedzieć
i szepcząc błogo,jakby chciał powiedzieć:
-Kocham cię najdroższa westchnieniem
płonącym…
Komentarze (3)
Podoba mi się.....bardzo.
dla mnie za długi, ale z przyjemnością przeczytałam:)
Pięknie,tkliwie i romantycznie.
:)