słońce,które nie chciało zajść...
Tym,którzy potrafią szczerze cierpieć...
Małe radości,
lekkie wściekłości,
goryczy dwie szczypty,miłości trzy
krypty...
-...i można już żyć...
Górskie potoki płynące,
Wielkie namiętności na wiosennej łące,
Kochane pieszczoty kochanka,
Trwające do białego ranka...
-...i można już żyć...
Kilka łez gorzkich,
Koszyk bólu i złości,
Małe tęsknoty skrywane nad ranem,
Dusze miłosne snem spętane...
-...i można już żyć...
Patrząc na piękna dziewczynę,
Która w kochanka ramionach się budzić
chce,
Niech nigdy nic mnie nie skusi,
By za chmury schować się!
Nie chcę odbierać nadziei,
Nie chcę odbierać im życia!
Będę się dnia trzymać,
Jak swego ukrycia!
Nie pójdę stąd sobie!
Nie gońcie za chmury!
Ponuro tam przecież...
Tam łez ciemne dziury...
Ja nie chcę ginąć...
Ja żyć tutaj chcę!
Bo nie chcę się chować...
Umierać jeszcze nie chcę...
Mej przyjaciółce-Ahai-by pamiętała,że jest moim słoneczkiem...
Komentarze (2)
pięknie napisane.
Najbardziej podobają mi się trzy pierwsze strofy -
"... i można już żyć". Jest w nich coś innego,
odstającego od reszty, codzienne uczucia i chwile,
których nie doceniamy, a tak są przecież ważne...
Serdeczne pozdrowienia dla Ciebie ;)