Słoneczne śniadanie
Zdmuchując noc
Szczypię ustami powieki
By skóry łupina
Drogę promieniom skróciła
Do źrenic błękitnych.
Kęsami odmierzam apetyczną miękkość
Centymetrów szyi, ramion, pleców,
Krągłości bioder,
Smukłych ud i łydek,
Figlarnych stóp
Zabawnie przebierających
W łaskotkach palcami.
Słoneczne wargi opatrują
Skalane pieszczotą miejsca
Czerwone ślady zacierając
Przed spojrzeniami jabłoni
Wciśniętych ciekawsko
Prześwitem w zasłonie.
Już ranek.
Wyciągasz się
W geście zwycięstwa
Dłońmi sen chwytając
By nie odchodził
Jeszcze przez chwilę
A on nie słucha.
Uchodzi z pokoju,
Odepchnięty kochanek.
Osuwasz się na bok
Zachęcając grzeszne myśli
Do ucieczki w lekkość
Gładkość, zwiewność
Żądze marzenia płomienne podsycają
Już ich nie powstrzymam.
Próbuję bukiet dojrzały
Wzrokiem, językiem, węchem,
Smakujesz dziś wybornie
Poziomkami skropionymi
Poranną rosą leśnej polany.
Zjem cię!
Nim dzień w pełni wstanie
Na pierwsze śniadanie.
Słońca ofiarom
Komentarze (4)
Miłość o poranku... to bardzo zmysłowy i delikatny
wiersz... metafory mnie zachwyciły... piekny
bardziej pasowałby ten wiersz na dobranoc, świetny
erotyk, powtórzę za yolkąw smakuje wybornie
Słońce przyjazne ciepło wnika w czarodziejskie miejsca
podsyca energie buduje życie Bardzo dobry wiersz ma w
sobie nastrój i czary To jest Dobra! poezja piękny Jej
język zachwyca Brawo!
Co prawda jeszcze chwilę do wschodu...ale smakuje
wybornie - Twój wiersz.