Słowa odwagi
Jeden dzień,
jesienny.
Zdaje się że to był listopad i głos w
słuchawce.
Trzy grudnie, potem trzy palmowe niedziele,
następny listopad i następny.
Trzy lata , nie wiele a za razem strasznie
wielka liczba sekund,
minut, godzin , przegadanych impulsów,
kilka koszyków
emocji tych dobrych tysiąc pięć myśli
codziennych oczywiście i niezliczona liczba
stuknięć w
klawiaturę komputera.
Zderzenie duch różnych światów, tak różnych
od siebie
i tak dziwnych że trudno opisać.
No cóż, w tej mnogości różnic i nie
pasujących puzzli
Można było dostrzec kilka wspólnych i
pasujących do siebie klocków,
ale to tylko kilka malutkich szczegółów.
Dziś patrząc z pewnego dystansu sam nie
mogę się na dziwić że
Miałaś tyle cierpliwości dla takiego
starego kabotyna jak ja.
Chcąc przywiązać Cię do siebie za wszelką
cenę powoli zaczęłaś oddalać się,
Oddalać ode mnie.
A resztę przypieczętował mój ostatni
telefon.
A ja, gwiazdor z nie istniejącego teatru z
miną nadętego bufona?
Po co do tego wracać, przecież sama
wiesz.
Chciałem Tobie zawiązać świat moim starym
zapleśniałym nudziarstwem
I jakimiś bazgrołami których i tak nikt nie
czytał,
bo były g? warte.
Jesteś młodą piękną kobietą i potrzebujesz
faceta na co dzień
nie ekranie komputera.
Więc przepraszam Cię za moje samolubstwo i
odbierz czasem telefon,
lub pogadaj na gadu gadu
To tyle zwierzeń i skruchy STAREGO
KABOTYNA.
Przepraszam Wróżko
Komentarze (1)
Twoje bazgroły są piękne,a Ty zachowujesz sie jak
Mały Kazio.Pozdrawiam +++