Spadam w przepaść
Spadam w przepaść...
To nie miało być tak!
Piękny miał być dla Nas świat.
Nie czuję gruntu pod stopami.
Czuję jak wszystko wraz
z dotykiem mojej dłoni się wali.
Gdzie są Nasze mury?
Gdzie fundamenty?
Znikły...
A miały odjeść smutku momenty.
Miałam zatrzymać każdy cios.
Wymierzony w Twoje serce.
I staram się...
Bo nie chcę abyś cierpiał.
I ja nie chcę cierpieć.
Choć już nie raz traciłam władzę
nad swoim umysłem i ciałem.
Traciłam wiarę.
I chciałam stracić życie.
Zjawiłeś się.
I podałeś dłoń.
Pamiętam...
Lecz widzę teraz
jak pulsuje ci skroń.
Jak coraz szczelniej
się w sobie zamykasz.
Dłuższy zdaję mi się korytarz.
I mniejsze okna.
Drzwi nie ma.
A ściany krzyczą- pomocy!
Zaczynam być głucha na ich prośby...
Dlaczego?
Zawsze podchodziłam.
Gładziłam jak aksamit farbę.
Lecz w nicości zatapiały się me palce.
Przepraszałam...
Że nie potrafię.
Że nie mogę.
Teraz Twoja kolej...
Teraz to Ty zaczynasz pisać Naszą
powieść.
Komentarze (2)
Może jeszcze będzie dobrze?
Ale się zaczytałem, piękne myśli i rozważania.
pozdrawiam